Dziś, czyli w czwartek 7 marca Komisja Europejska rozpoczęła rejestrację celną chińskich samochodów elektrycznych z importu. Co to oznacza? Od kilku miesięcy trwa dochodzenie, które sprawdza, czy tamtejsi producenci nie otrzymują od rządu nieuczciwego wsparcia w postaci pożyczek, linii kredytowych, dotacji do produkcji, ulg podatkowych czy wsparcia w uzyskaniu surowców w niższych cenach. Jeśli KE uzna, że tak rzeczywiście się dzieje, auta EV z Chin prawdopodobnie zostaną objęte wyższym cłem.
Jakie znaczenie ma tutaj marcowy termin rozpoczęcia rejestracji? Mówimy o cłach wstecznych. Jeśli dochodzenie się zakończy (co jest wstępnie spodziewane w listopadzie) i cła zostaną nałożone, będą obowiązywać również w przypadku aut sprowadzonych właśnie od 7.03. 2024 r.
O jak wysokich opłatach mówimy? Obecnie cło na chińskie produkty wynosi 10 procent. Jak podaje „Puls Biznesu”, może wzrosnąć do 20 lub nawet 25 procent. To może oznaczać znaczące skoki cen obecnie atrakcyjnych finansowo aut z Chin.
Chińscy przedstawiciele branży się bronią. „Większy eksport chińskich pojazdów napędzanych energią elektryczną nie wynika z ogromnych dotacji państwowych, ale z powodu wysoce konkurencyjnego łańcucha dostaw przemysłowych, który przekłada się na silną przewagę konkurencyjną” – twierdzi cytowany przez „PB” Cui Dongshu, sekretarz generalny Chińskiego Stowarzyszenia Samochodów Osobowych.
Obecnie średnia cena chińskiego auta EV w Europie to ok. 30 tysięcy euro. Europejskie produkty są nawet dwukrotnie droższe. I dlatego import aut z Chin szybko rośnie. Obecnie do producentów z Państwa Środka należy ok. 8 proc. rynku. Jeśli jednak dynamika wzrostów się nie zmieni, w przyszłym roku możemy mówić już o 15 procentach.
Czy cła wpłyną na ceny aut z Chin? Jest taka szansa. Eksperci wskazują jednak, że równie dobrze tamtejsze firmy mogą „przełknąć” mniejsze zyski za cenę dalszego umacniania się na rynku w UE.
Sprawa ma jeszcze jedną odsłonę. – Część koncernów motoryzacyjnych ze Starego Kontynentu, dostrzegając atrakcyjność rynku wewnętrznego, właśnie w Chinach ulokowała produkcję kluczowych dla siebie modeli. Niejednokrotnie stamtąd dystrybuuje je na inne rynki. Zatem ewentualne zwiększenie cła uderzy także w nich. Należy też pamiętać, że europejski sektor motoryzacyjny jest niejako uzależniony od chińskich dostawców – szczególnie w temacie baterii do aut czy surowców do nich – powiedział „Pulsowi Biznesu” Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems.
Przewaga konkurencyjna Chin może rosnąć mimo wprowadzenia ceł, m.in. ze względu na liczne złoża litu, a także na fakt, że większość znaczących producentów akumulatorów działa właśnie w tym kraju. „Kilka dni temu portal The Driven podał, że z najnowszych szacunków wynika, że jeszcze w 2024 r. ceny baterii oferowanych przez chiński koncern CATL (największy producent baterii na świecie, który dopowiada za 37 proc. globalnej produkcji) spadną o…50 proc” – podaje „PB”. Ewentualne surowsze przepisy celne mogą oznaczać także, że chińskie firmy wybudują fabryki w Europie i to u nas będą tworzyć swoje produkty. – Ekspansja na kolejne rynki może z jednej strony być wyzwaniem dla europejskich producentów, ale z drugiej szansą na rozwój gospodarczy krajów członkowskich, przy założeniu, że to właśnie na terenie Starego Kontynentu odbywałaby się produkcja pojazdów tych marek – skomentował Aleksander Rajch, członek zarządu PSPA.
MA