„Full Self Driving”, czyli „w pełni autonomiczny”. Tak nazywa się oprogramowanie Tesli służące do „wyręczania” kierowcy. Potrafi nie tylko utrzymywać zadaną odległość od poprzedzającego pojazdu, ale również utrzymuje auto w pasie ruchu i skręca, zmienia pasy i wykrywa sygnalizację świetlną i znaki stopu. FSD jest od debiutu w 2020 roku stale udoskonalane. Wciąż nie mówimy jeszcze o sytuacji, w której kierowca może podczas jazdy udać się na drzemkę – takie są jednak ambicje Tesli.
Kosztowne udogodnienie
FSD od końca marca tego roku jest udostępniany bezpłatnie przez miesiąc klientom w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie – również tym, którzy nie zapłacili za to udogodnienie przy zakupie (kosztowało 12 000 dolarów, czyli ok. 48 000 zł). Obecnie pojawiła się najnowsza wersja oprogramowania oznaczono jako 12.3. Przy okazji zmieniono nazwę z FSD Beta (czyli „wersja testowa”) na FSD Supervised (czyli „nadzorowany”).
Autonomia nie do końca
Co to oznacza? W tym miejscu należy wspomnieć o kontrowersjach, które już wcześniej wzbudzała sama nazwa Full Self Driving. Nie da się ukryć, że sugeruje ona (bardziej wprost się już chyba nie da…) całkowicie autonomiczną jazdę – właśnie taką, podczas której kierowca może pójść spać. Tymczasem nie pozwalają na to jeszcze ani technologia ani przepisy. Kierowca wciąż musi sprawować kontrolę i czuwać, by maszyna nie zachowała się w nieodpowiedni sposób. Wciąż mogą pojawić się sytuacje drogowe, z którymi sobie nie poradzi.
Jak podaje portal Inside EV’s, Jennifer Homendy, przewodnicząca National Transportation Safety Board (NTSB) nazwała markę “wprowadzającą w błąd i nieodpowiedzialną“. Kalifornijski Departament Pojazdów Silnikowych złożył skargę na fałszywą reklamę do stanowego biura administracyjnego. W niektórych przypadkach Tesla została nawet za sprawą nazwy pozwana.
Beta, czyli kolejny krok
Nazwy „Full Self Driving” jednak nie porzucono. Co oznacza zmiana słowa „Beta” na „Supervised”? Kolejny krok w rozwoju oprogramowania. Elon Musk chce wprowadzić jeszcze bardziej dopracowaną wersję jeszcze w tym roku. Co mówią kierowcy, którzy testują nową wersję?
Z jednej strony wskazują, że Tesla obecnie świetnie przewiduje strumień ruchu i radzi sobie na autostradach. Ma być tam „praktycznie bezobsługowe”. Samochody bez problemu zawracają zgodnie z przepisami. Z drugiej strony, mają problemy z używaniem kierunkowskazów (czyli włączają je np. tylko wtedy, gdy w pobliżu jedzie jakieś auto – a przepisy wymagają tego w każdej sytuacji) i przejeżdżają przez linie ciągłe. W mieście Tesla wciąż nie radzi sobie idealnie z rozpoznawaniem czerwonego świata na sygnalizatorach. Zdarzyły się także przypadki porysowania felg o krawężniki.
FSD zbliża się do Europy
Czy FSD Supervised – lub któraś z nowszych wersji – trafi w pełni legalnie do Europy? Obecnie Autopilot ma u nas zablokowane pewne funkcje. Mówi się jednak, że przełom może nastąpić jeszcze pod koniec tego roku. UNECE, czyli Europejska Komisja Gospodarcza przy ONZ wprowadziła w marcu tego roku nowy przepis regulujący zatwierdzanie pojazdów z systemami wspomagającymi kontrolę kierowcy (DCAS). Pozwala on, by samochód wyposażony w takie systemy mógł inicjować nowe czynności (np. zmianę pasa). Kierowca wciąż będzie jednak musiał kontrolować jazdę i trzymać ręce na kierownicy. System będzie monitorował, czy kierowca obserwuje drogę i wzbudzał alarm, gdy przez 5 sekund tak nie będzie. Jakie są dalsze kroki? Według UNECE Tesla będzie musiała „przedstawić zarys projektu systemów organom zatwierdzającym”, więc dokładna data wprowadzenia FSD w Europie zależy od tego, jak szybko firma upora się ze zgromadzeniem odpowiednich danych. Firma Teslascope analizująca dane z samochodów przewiduje jednak, że w niektórych krajach FSD Supervised może pojawić się już w październiku 2024.
MA