Polscy klienci chętnie sprowadzają samochody ze Stanów Zjednoczonych. W 2023 roku USA zajęło czwarte miejsce na liście państw, z których przyjechało (czy w tym wypadku przypłynęło) nad Wisłę najwięcej aut. Z wynikiem 46 066 sztuk, Stany Zjednoczone wyprzedziły np. Niderlandy czy Włochy.
Dlaczego sprowadzanie aut zza Wielkiej Wody jest atrakcyjne? Powody są dwa. Pierwszy jest dość oczywisty – chodzi o koszty. Do Polski w ogromnej większości trafiają samochody uszkodzone (w różnym stopniu), wylicytowane na aukcjach ubezpieczeniowych za bardzo atrakcyjne pieniądze. Nawet biorąc pod uwagę koszty transportu, naprawy i obowiązkowych podatków i opłat, auto „na gotowo” potrafi być o wiele tańsze niż podobny model z rynku europejskiego.
Drugi powód to kwestia oferty rynkowej. Ta europejska nie każdego satysfakcjonuje. Osoby szukające np. dużych, rodzinnych vanów, pokaźnych pickupów albo aut z dużymi silnikami V6 czy V8 są niejako „skazane” na import z USA.
Elektryki zza Oceanu
Co z samochodami elektrycznymi? Wbrew obiegowej opinii, według której Amerykanie wciąż nie mają ochoty na rezygnację z wielkich silników benzynowych, elektromobilność ma się za Oceanem całkiem nieźle i szybko się rozwija. Przecież to właśnie z USA pochodzi wiodący obecnie producent aut elektrycznych, czyli Tesla.
Czy sprowadzanie auta EV ze Stanów Zjednoczonych się opłaca? Czy to ma sens? Odpowiedź na to pytanie brzmi zwykle „to zależy”, ale rozważając import, warto wziąć pod uwagę różne czynniki. Opiszemy je.
Po pierwsze – co sprowadzamy? Polscy klienci skupiają się raczej na modelach, które są dostępne również w Polsce, nie sprowadzając „egzotyki” oferowanej tylko w USA, jak np. Rivian.
„W naszym przypadku w ostatnim czasie sprowadzamy najwięcej Tesli w różnych wersjach, w poprzednich latach było to BMW i3” – napisał mi Tomasz Zadrożny z firmy AMER-POL Import aut z USA i Kanady. Marek Suchowski z firmy gurucar.pl wskazuje, że najpopularniejsza jest Tesla Model 3, ale powodzeniem cieszy się także Audi e-tron. Mimo wszystko, „99 procent klientów wybiera auta spalinowe lub hybrydy”.
Konkretne wymogi na Europę
O czym warto pamiętać, sprowadzając samochód? Auto z rynku amerykańskiego musi spełniać konkretne wymogi, by mogło być legalnie zarejestrowane w Polsce. Dokładniej, należy tak dostosować lampy tylne, by kierunkowskazy świeciły na pomarańczowo, a nie na czerwono, a reflektory przednie muszą być asymetryczne (czyli strumień światła musi być skupiony w jednym kierunku, a nie rozprowadzany równomiernie w różnych kierunkach). Ile to kosztuje? W nowoczesnych samochodach lampy przednie często nie wymagają przeróbek. Przeróbka lamp tylnych to koszt ok. 1400 zł (w przypadku Tesli Model 3). Firma Auto Gamma oferuje za tyle usługę o nazwie „Kodowanie adaptacja przeróbka lamp tylnych USA-EU”.
Tesla z innym standardem
Co z ładowaniem? Auta z USA zwykle obsługują inny standard ładowania. Gniazda np. w Tesli się różnią, w związku z czym nie można auta amerykańskiego ładować na Superchargerach w Europie. Jeśli ktoś planuje ładować samochód tylko u siebie w garażu, może również napotkać na problem. Amerykańskie Tesle mają jednofazowy system zasilania (ładowanie z jednej fazy z dużym amperażem, nawet do 42). W Europie używamy systemu trójfazowego (trzy fazy, każda po 16 amperów). Aby zyskać możliwość ładowania z gniazda siłowego z mocą 11 kW (czyli typowego „garażowego” uzupełniania energii), należy przerobić system. Kosztuje to kilka tysięcy złotych. Przydadzą się także przejściówki do gniazd – ich koszt to po ok. 800 zł, potrzeba osobnego do ładowania w garażu i do ładowarek publicznych Typ 2.
Właściciele wskazują też na konieczność zakupienia karty SIM, by auto mogło być podłączone do Internetu i by dało się korzystać choćby z nawigacji.
Naprawa powypadkowa EV? No problem
Jak wygląda kwestia napraw powypadkowych? Ze względu na relatywnie prostą konstrukcję aut elektrycznych, wiele tego typu operacji wcale nie jest trudna, a opinie o tym, że „EV się nie naprawia” to mity. – Naprawy są porównywalne z wersjami EU, auta w większości są kompatybilne – komentuje Tomasz Zadrożny. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Tesle, które nie były naprawiane w autoryzowanych serwisach, mogą trafić na tzw. czarną listę, co oznacza odłączeniem wsparcia producenta, a nawet zablokowanie możliwości szybkiego ładowania DC. Marka tłumaczy, że chodzi o bezpieczeństwo pożarowe, a „niefachowo” naprawiane auta mogą stwarzać zagrożenie. Wielu klientów jest oburzonych, że firma ingeruje w kwestie ich prywatnej własności i decyduje, co klient może robić z autem, za które zapłacił, a czego mu nie wolno. To jednak temat na inną dyskusję. Z punktu widzenia osoby, która interesuje się sprowadzaniem auta z USA, należy o tym po prostu pamiętać. Skorzystanie z ASO rozwiązuje ten kłopot, ale znacznie zwiększa koszty. Inne marki nie stosują tego typu ograniczeń.
Czy to się opłaca?
Skoro mówimy już o kosztach – czy to wszystko się opłaca? Kupując auto w USA należy opłacić koszty aukcyjne, koszt transportu auta do amerykańskiego portu, fracht morski i koszt brokera. Potem pozostają nam do zapłacenia koszty celne. Cło (10 procent wartości auta) i VAT (19 procent) pozostają bez zmian, natomiast korzyścią w przypadku sprowadzania auta elektrycznego jest brak konieczności opłacania akcyzy. Dla aut spalinowych o pojemności silnika ponad 2.0 wynosi 18,6 proc, a dla takich z mniejszym motorem – 3,1 proc. Przy elektrykach nie ma jej wcale, co oznacza spore oszczędności.
To jednak jeszcze nie koniec kosztów. Pozostaje jeszcze kwestia transportu auta z portu pod dom (czy raczej „pod warsztat”), tłumaczenia dokumentów, opinii rzeczoznawcy, zgłoszenia akcyzy, a także prowizji firmy, która zajmuje się całym procesem. A potem pozostaje jeszcze „tylko” naprawić samochód i dokonać wymienionych wyżej przeróbek.
Przykładowo, cena Tesli Model Y Long Range Dual Motor z 2021 roku, z przebiegiem niecałych dziesięciu tysięcy mil i z uszkodzonym przodem (uszkodzenia wyglądają – przynajmniej na zdjęciach – na lekkie, nie wystrzeliły poduszki powietrzne) to w USA ok. 33 000 dolarów. Po doliczeniu wspomnianych opłat i prowizji i po przeliczeniu kwoty na złotówki (USD jest dziś po 3,95 zł) auto „na gotowo” przed naprawą i przeróbkami dostosowującymi do europejskich dróg kosztuje ok. 197 000 zł. Biorąc pod uwagę, że Tesla Y Long Range kosztuje w Polsce 224 900 zł i dostajemy za tyle fabrycznie nowe, bezwypadkowe auto z gwarancją (egzemplarze z USA nie są nią objęte), akurat ta oferta nie wypada szczególnie atrakcyjnie. Po doliczeniu kosztów naprawy może wyjść nawet… drożej.
Kluczem tanie auto
Auta elektryczne z USA bywają jednak sprowadzane. Klucz do sukcesu to znalezienie odpowiednio taniego auta na aukcji – najczęściej mowa o licytacjach, do których nie mają dostępu klienci „z ulicy”. Wciąż należy jednak pamiętać o braku gwarancji, poza tym nie każdy chce jeździć autem, które miało za sobą jakieś kolizje. Mimo zerowej akcyzy nie jest to zwykle świetny interes. „Wszystko jest kwestią ceny. Ale często na koniec dnia, dla właścicieli takich Tesli łączny koszt sprowadzenia rozbitego auta, opłacenia go i naprawienia może być porównywalny z zakupem egzemplarza z Europy. W dodatku marka raczej nie wspiera ściągania wozów z USA. Nie można się np. ładować na Superchargerach. Ja szukałbym raczej auta z naszego kontynentu” – mówił mi w wywiadzie Bartosz Jeziorański, szef EV Repair Garage.
Więcej problemów niż korzyści
Podsumowując: sprowadzanie auta elektrycznego zza Oceanu może mieć sens, ale nie należy spodziewać się wielkiej fali elektryków przypływających z USA do Polski. Jeśli dodamy do wyżej wspomnianych cen, opłat, przeróbek i braku gwarancji kwestę dopłat z programu „Mój Elektryk”, które obowiązują tylko na nowe auta z rynku polskiego, możemy dojść do wniosku, że ze ściągnięciem pojazdu tego typu ze Stanów Zjednoczonych mamy zwykle więcej problemów niż korzyści. Chyba że zainteresujemy się autem, którego w Europie po prostu nie ma.
Mikołaj Adamczuk