Rządowy program wsparcia dla osób i firm wybierających zeroemisyjne pojazdy bez wątpienia pozytywnie wpływa na sprzedaż samochodów elektrycznych. Według danych z końca września 2023 r., w Polsce było zarejestrowane łącznie 50 386 osobowych i użytkowych samochodów całkowicie elektrycznych (BEV), z czego większość stanowiły warianty osobowe (45 198 szt.). rzez pierwsze trzy kwartały b.r. ich liczba zwiększyła się o 16 971 sztuk, tj. o 57% więcej niż w analogicznym okresie 2022 r. – Od wielu już miesięcy obserwujemy stabilny przyrost pojazdów na poziomie 60-70% r/r. Co szczególnie ważne – rośnie liczba elektrycznych pojazdów dostawczych i ciężarowych. W tych segmentach właściwie w każdym miesiącu odnotowujemy wzrosty rejestracji pow. 100% – wskazał Jakub Faryś, Prezes PZPM.
Faryś dodaje również, że „rozwojowi rynku pojazdów zeroemisyjnych pomagają dopłaty, które na tym etapie ich popularyzacji są niezbędne”. Ten stan może jednak długo nie potrwać. Według najnowszych danych (z 16 października 2023 roku) z programu „Mój Elektryk” wykorzystano 70% środków. Najmniej pieniędzy zostało w ścieżce bankowej, która jednocześnie była najlepiej dofinansowana (do wydania było 400 mln zł). Zgodnie z danymi podanymi przez NFOŚiGW dla zainteresowanych pozostało jedynie 9% alokacji, czyli 35,677 mln zł. W przeliczeniu na wartości bezwzględne jest to wsparcie dla 1321 samochodów osobowych (maksymalne wsparcie 27 tys. zł) lub 509 lekkich pojazdów dostawczych (maksymalne wsparcie 70 tys. zł).
Więcej środków zostało w przypadku subsydiów dla osób fizycznych. Z przyznanych 100 mln zł nadal do wykorzystania jest 45,572 mln zł (poziom wykorzystania na poziomie 46%). Jeszcze więcej środków jest w przypadku ścieżki dla przedsiębiorców i podmiotów innych niż osoby fizyczne. W tym przypadku nadal jest 68% alokacji do rozdania (z 200 mln zł nadal do dyspozycji jest 135 403 mln zł).
Podczas Kongresu Nowej Mobilności przedstawiciel NFOŚiGW deklarował, że w najbliższym czasie dojdzie do dołożenia 100 mln zł na ścieżkę prowadzoną przez BOŚ Bank. Zakładając nawet 100 mln zł więcej na rzecz leasingu lub wynajmu, pozwoli to przedłużyć trwanie programu – przynajmniej ścieżki bankowej – o ok. 4 miesiące (średnio w Polsce rejestrowanych jest ok 1,3 tys. samochodów elektrycznych), gdyż finansowania starczy (szacunkowo) na ok. 3700 pojazdów osobowych lub 1428 lekkich pojazdów dostawczych.
Z punktu widzenia Polski jest to niepokojąca sytuacja, gdyż obserwując to co się działo w Norwegii czy Niemczech możemy spodziewać się zapaści sprzedaży pojazdów elektrycznych po wyczerpaniu się środków z programu „Mój Elektryk”.
Warto przypomnieć, że po wycofaniu przez niemiecki rząd wsparcia dla przedsiębiorców (pozostała dotacja dla odbiorców prywatnych do 4500 euro ze strony państwa) w przypadku zakupu samochodów elektrycznych z dniem 31 sierpnia br., we wrześniu odnotowany został największy spadek sprzedaży elektryków o 35%. Najbardziej popularna “elektryczna” marka u naszych zachodnich sąsiadów (Tesla) zanotowała natomiast 69% spadek sprzedaży.
Niemiecka sytuacja jest zbliżona do tego co miało miejsce w Norwegii. Po tym jak zmieniły się zasady ulg podatkowych, w kraju najbardziej zelektryfikowanym w Europie (w 2022 roku aż 80% nowo rejestrowanych samochodów było elektryczne), spadek sprzedaży w stosunku miesiąc do miesiąca wyniósł ekstremalne 95%.
Biorąc pod uwagę europejskie przykłady zakończenie programu wsparcia dla samochodów elektrycznych w Polsce będzie najprawdopodobniej skutkować podobną tendencją spadkową. Różnica polega jednak na tym, że w kraju mamy nieco ponad 50 tys. pojazdów elektrycznych. W Niemczech odsetek ten przekroczył 1,09 mln sztuk, a w Norwegii jest to niemal 3 mln.
Maciej Gis