Planowanie trasy z uwzględnieniem aktualnych warunków drogowych – oto funkcja, bez której wielu kierowców nie wyobraża sobie obecnie wyruszenie w podróż. Większość korzysta w tym celu z Google Maps, ewentualnie z nawigacji Apple. Problem pojawia się jednak w momencie, w którym jedziemy samochodem elektrycznym. Popularne rozwiązania albo nie obsługują planowania postojów na ładowanie, albo nie radzą sobie z tym zadaniem zbyt dobrze. Potrzebne są do tego osobne aplikacje. Google Maps będzie obsługiwać taką fukcjonalność na smartfonach prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku, obecnie działa ona tylko w samochodach z systemem Google Automotive Services, czyli np. w Volvo EX40 i Renault Megane E-Tech.
Producenckie „apki”
Pewną receptą na opisane kłopoty mogą być aplikacje stworzone przez producentów aut. Jednym z przykładów jest e-Routes, za którego powstanie odpowiada koncern Stellantis.
Aplikacja planuje trasę z uwzględnieniem ruchu na drogach, a także z uwzględnieniem postojów na ładowanie akumulatorów. Wylicza zasięg oraz – co istotne – przekazuje także informacje na temat aktualnego obciążenia stacji do ładowania, w czasie rzeczywistym. Ostrzega o fotoradarach (w krajach, w których jest to legalne – czyli na przykład w Polsce), emituje też komunikaty głosowe.
Za darmo do czasu
Od połowy zeszłego roku e-Routes było dostępne w Citroenach (e-C4, e-C4 X). Obecnie dostęp do aplikacji uzyskali również posiadacze aut na platformie e-CMP, czyli Peugeotów e-208 i Opli Corsa Electric. Aplikacja zbiera niezłe opinie od użytkowników, nie jest jednak darmowa. Owszem, osoby, które kupiły nowe auto, otrzymują darmowy dostęp na 6 lub 12 miesięcy. Potem abonament kosztuje jednak 23 złote miesięcznie lub 230 złotych rocznie. Da się go obniżyć, używając obniżających cenę o 20 procent kodów ROUTES24Y (na rok, cena spada wtedy do 184 zł) lub ROUTES24M (na abonament miesięczny, cena spada wtedy do 15,30 zł). W niedalekiej przyszłości należy spodziewać się rozwoju rynku tego typu, „fabrycznych” aplikacji.
MA