Home elektromobilni Elektrycznym Mini do Skandynawii, czyli tysiące kilometrów bez stresu

Podróże elektromobilnych

Elektrycznym Mini do Skandynawii, czyli tysiące kilometrów bez stresu

Podróże elektromobilnych

Elektrycznym Mini do Skandynawii, czyli tysiące kilometrów bez stresu

Fot. Antoni Sarnowski-Trypka
Dziś podróżowanie elektrykiem nie różni się wiele od wyprawy autem ze spalinowym silnikiem
Przeczytasz w 6 min
Przeczytasz w 6 min

Zwolennicy elektromobilności nieustannie udowadniają, że podróżowanie autem elektrycznym na dalekich dystansach nie stanowi żadnego problemu. By realizować marzenia wystarczą chęci. Udowodnił to Antoni Sarnowski-Trypka, który z partnerką (i dwoma czteronożnymi pupilami) wybrał się Mini Countrymanem E do Skandynawii, regionu Europy z bardzo rozbudowaną infrastrukturą ładowania. Wypada mieć nadzieję, że polska sieć ogólnodostępnych ładowarek za kilka lat będzie wyglądała równie imponująco. Klubowicz EV Klub Polska postanowił podzielić się z nami wrażeniami z wyprawy liczącej …bagatela 7 tys. km! Będzie sporo przemyśleń i cennych uwag. Oto relacja. Zapraszamy!   

Kierunek daleka północ

Oto małe podsumowanie naszej pierwszej dużej podróży elektrykiem, konkretnie nowym Mini Countrymanem E, podczas której odwiedziliśmy niesamowitą Skandynawię. Tradycyjnie dla nas ruszyliśmy z namiotem dachowym, co było dla nas ogromną zagadką, jak wpłynie on na jazdę EV, ale do tego dojdziemy.

W 18 dni zrobiliśmy łącznie równiutko 7000 km, najdalej na północ dojeżdżając do Kristiansundu. Przejechaliśmy kawałek Polski, promem popłynęliśmy do Szwecji, by dojechać do docelowej Norwegii, a wróciliśmy lądem przez Szwecję, Danię i Niemcy.

Jazda z namiotem dachowym

Zacznijmy od namiotu – na wyprawę wybraliśmy się z namiotem Ocean Cross Tamani Prime, jest to namiot w twardej obudowie z włókna szklanego, otwierający się w 30 sekund, montowany do poprzeczek dachowych. Waży niecałe 100kg.

To już 4 auto, na którym jeździł namiot, a po raz pierwszy nie odczuliśmy w ogóle spadku osiągów samochodu. Zarówno przyspieszenie, jak i elastyczność nie uległy pogorszeniu. Zużycie prądu jednak bardzo nas zaskoczyło – na autostradzie bowiem… praktycznie żadnych zmian. Przy jeździe 110-115km/h (szybciej nie zaleca ani producent poprzeczek, ani namiotu, ani nie jest to jakoś wygodne), zużycie wzrosło zaledwie o 5-10%, przy dobrych warunkach wietrznych nie przekraczało 21 kWh/100km, a najgorszy wynik w strasznym huraganie to 26 kWh/100km. Nie odbiegało to wiele od zużycia Mini w codziennej jeździe z pustym dachem.

O dziwo jednak, bardzo wzrosło zużycie w jeździe miejskiej i podmiejskiej. W mieście niemożliwe było zejście poniżej 16 kWh (bez namiotu spokojnie 13 było do złamania) a w spokojnej trasie oscylowało w okolicy 18-19 kWh.

Ładowanie

Ładując naszego elektryka korzystaliśmy z usługi BMW/Mini Charging. To przyjemny abonament, który integruje ponad 100 europejskich operatorów ładowania i pozwala na autoryzację przy pomocy karty lub aplikacji. Niemal wszyscy operatorzy w tym abonamencie mają taką samą stawkę za ładowanie właściwą dla danego kraju. Wszystkie sesje są fakturowane zbiorczo w kolejnym miesiącu. Dodatkowo, do abonamentu można dokupić pakiet IONITY, który daje preferencyjne stawki u tego właśnie operatora. Usługa Mini Charging z pakietem IONITY jest bezpłatna przez pierwszy rok po zakupie auta, następnie kosztuje 40 zł brutto miesięcznie (+37zl za IONITY).

Ceny ładowania w naszym pakiecie:

Polska

AC: 1.09zł/kWh + 2.59zl

DC: 1.80zł/kWh + 2.59zł

IONITY: 2.85zł/kWh

Szwecja

AC: 4.09 SEK/kWh + 7 SEK (1.55zł/kWh + 2.66zł)

DC: 5.69 SEK/kWh + 7 SEK (2.16zł/kWh + 2.66zł)

IONITY: 5 SEK/kWh (1.90zl/kWh)

Norwegia  

AC/DC: 4 NOK/kWh + 6 NOK (1.50zl/kWh + 2.50zl)

IONITY: 3.50 NOK/kWh (1.31zl/kWh)

Dania

AC: 3.49 DKK/kWh + 4.50 DKK (2.02zl/kWh + 2.60zł)

DC: 4 DKK/kWh + 4.50 DKK (2.31zł/kWh + 2.60zł)

IONITY: 4 DKK/kWh (2.31zł/kWh)

Niemcy  

AC: 0.36€/kWh + 0.59€ (1.55zł/kWh + 2.53zł)

DC: 0.55€/kWh + 0.59€ (2.36zł/kWh + 2.53zł)

IONITY: 0.53€/kWh (2.28zł/kWh)

Terminale do dyspozycji

Taka podróż jest jednak bez problemu możliwa bez abonamentu, a nawet bez żadnych aplikacji. Znaczna większość stacji ładowania DC/HPC miały wbudowane terminale płatnicze dla jednorazowych płatności, zazwyczaj w takiej samej cenie jak dla zarejestrowanych klientów. W Szwecji bardzo dobrze rozwiązane są stacje operatora OKQ8, gdzie cena za prąd podawana jest na „totemach” stacji benzynowych, a płacenie jest możliwe wyłącznie kartami płatniczymi (najtaniej znaleźliśmy za jedynie 3 SEK/kWh, a to niewiele ponad 1zł, były też jednak stacje szalenie drogie – 10 SEK/kWh). Należy się jednak przygotować na tymczasowe blokady na kartach na ok. 500 koron. Terminale mają też wszystkie stacje IONITY, CircleK, Mer czy Eviny.

Na słupkach z RFID

Większym problemem są słupki AC w miastach, gdzie niezbędna jest karta RFID lub aplikacja. W całej Skandynawii dominującą aplikacją jest EasyPark, w której dokonamy autoryzacji i zarządzimy sesją ładowania. Każde miasto, a nawet punkt ładowania ma swoje inne ceny.

Czasowe ładowanie

Co ciekawe, w kilku miastach spotkaliśmy się z rozliczeniem nie per kWh, a czasowym. Godzina ładowania za dnia w Sztokholmie kosztuje ok. 40 koron – jest to więc wyjątkowo opłacalne dla posiadaczy aut z ładowarką pokładową o mocy 22kW. Hitem jest opłata za ładowanie w Oslo po 20:00 – godzina ładowania kosztuje bowiem… 15 koron norweskich, czyli nieco ponad 5zł. Niezła cena za 11 lub 22 kWh, prawda?

Uzupełniasz energię i nie płacisz za parkowanie

Ładowanie elektryka jest przy tym świetnym sposobem na uniknięcie dodatkowej opłaty za parking, bo jest ona już uwzględniona w cenę ładowania. Lepiej jest zapłacić 30 koron za godzinę i się ładować, niż 25 koron za godzinę i się nie ładować, prawda?

Infrastruktura w Skandynawii oczywiście bije na głowę naszą polską, ale najlepiej oceniam te w Danii. Zagęszczenie ładowarek jest tak duże, że mapa nam się zawieszała 🙂

Pierwszy raz spotkaliśmy się też ze stacjami o mocy 500 kW. Niemożliwe jest przejechanie 25 km, nawet w wysokich górach, bez napotkania stacji HPC o mocy minimum 150 kW. Tylko dwa razy zdarzyło nam się, że ładowarka nie dostarczyła obiecanej mocy.

Skandynawowie jak Polacy

Niestety, Skandynawowie nie ustępują Polakom w kwestii zastawiania miejsc do ładowania. W Danii miejsca przy ładowarkach są dostępne tylko dla pojazdów elektrycznych i PHEV, nie muszą się one jednak ładować. W związku z tym, mimo że aplikacja pokazuje 10 miejsc wolnych, tak naprawdę nie uda nam się tam zaparkować i podłączyć.

Opłaty w Norwegii

Kolejnym godnym odnotowania benefitem z podróży do Norwegii akurat samochodem elektrycznym jest zwolnienie z opłat lub wysokie zniżki na drogach płatnych. 90% dróg płatnych dla EV jest darmowych. Elektryki nie płacą za wjazd do dużych miast, jak Oslo czy Bergen. Wszystkie promy zrzeszone w systemie AutoPass kosztują 50% taniej. Niestety najdroższe mosty, czyli Øresundsbron i Storebælt, nie mają żadnych zniżek dla EV.

Warto odnotować, że przeprawy promowe trwające dłużej niż 20 minut zazwyczaj mają na pokładzie kilka ładowarek o mocy 150 kW. Oczywiście są dodatkowo płatne.

Dalej czekam na fakturę za przejazdy, ale to, kiedy ona dotrze, jest zawsze jedną wielką niewiadomą – podobno jeden Brytyjczyk otrzymał ją po dwóch latach od podróży :). *

Jak poszło Mini?

Ostatecznie średnie zużycie wyniosło 18.2 kWh/100km, co uważam za przyzwoity wynik. Najlepsze oczywiście były zjazdy z górki, gdzie raz udało się zrobić -2 kWh/100km na dystansie… 85 km!

Auto ani razu nas nie zawiodło przede wszystkim z predykcjami zasięgu, zawsze dojechaliśmy tam, gdzie mieliśmy, mimo różnych gór i zmian prędkości na trasie. Bez zarzutu działało planowanie tras z przerwami na ładowanie, prawidłowo estymował czas ładowania, w porę rozpoczynał rozgrzewanie akumulatora przed ładowaniem.

Samochód wspaniale sprawdził się w górskich trasach, dawał dużo radości z jazdy, mimo dużej bryły czuć było doskonale, co dzieje się z kołami. Hasło producenta „gokartowa frajda z jazdy” po raz kolejny okazało się prawdziwe. Mile zaskoczył też bagażnik i pojemność auta, bez problemu zapakowaliśmy się z dwoma psami w klatkach na długi roadtrip. Jedyne, czego zabrakło, to V2L – przydałby się do czajnika elektrycznego lub suszarki do włosów.

Ładowaliśmy się głównie w zakresie 10-80%, raz naładowaliśmy do 100%, raz spadliśmy do zaledwie 2%. Czasem jednak nie czekaliśmy na znaczny spadek poziomu energii w akumulatorze, a ładowaliśmy się po prostu podczas zakupów, prysznica, przy mijaniu IONITY, czy też podpinaliśmy się do AC podczas zwiedzania. Stąd też średnia odległość na jednym ładowania niewielka, w samej trasie jednak wyszło, że 250 km autostrada spokojnie jest do zrobienia w zakresie 80-10%. Ostatecznie w całej tej podróży, mimo 37 ładowań, tylko dwa z nich spędziliśmy siedząc w samochodzie i czekając. Można więc powiedzieć, że stricte na ładowanie poświęciliśmy zaledwie godzinę.

Polecam zajrzeć na nasz profil na insta: @ourbigelectricadventure , będzie się tam działo 🙂

Antoni Sarnowski-Trypka

  • tytuł, nadtytuł, lead i niektóre śródtytuły pochodzą od redakcji. Zdjęcia i grafika: Autor
  • * Faktura dotarła o czym poinformował nas pod koniec czerwca Autor . Za wszystkie drogi płatne i cztery przeprawy promowe wystawiono fakturę na 405 NOK, czyli 153 zł. „Niedużo, jak za tyle kilometrów” – podsumował p. Antoni.

Narzędzia
i kalkulatory

Partnerzy kampanii Elektromobilni.pl

Partnerzy strategiczni
Partnerzy branżowi
Organizator