Nowy rodzaj baterii

Co mają wspólnego baterie do „elektryków” z lasami deszczowymi?

Nowy rodzaj baterii ma być bardziej przyjazny dla środowiska
Źródło zdjęcia: Generate by AI

Nowy typ baterii do samochodów elektrycznych zdobywa rynek i niesie ze sobą nie tylko przełom technologiczny, ale też ulgę dla planety. Baterie litowo-żelazowo-fosforanowe (LFP), które nie wymagają kontrowersyjnego wydobycia kobaltu i niklu, szybko wypierają dotychczasowe rozwiązania. To dobra wiadomość dla środowiska, zwłaszcza dla zagrożonych wylesianiem regionów w Demokratycznej Republice Konga i Indonezji.

Jeszcze pięć lat temu baterie litowo-żelazowo-fosforanowe (LFP) były ledwo zauważalne na rynku pojazdów elektrycznych. Dominowały te, które opierały się na niklu, manganie i kobalcie (NMC), a każdy z tych surowców miał swoją wysoką cenę — nie tylko rynkową, ale i ekologiczną oraz społeczną. W 2020 roku baterie LFP stanowiły mniej niż 10 proc. rynku – wylicza Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Dziś — niemal połowę. To nie tylko technologiczna zmiana, ale i głęboki zwrot w stronę bardziej odpowiedzialnego podejścia do surowców.

Dlaczego to tak istotne? Bo kobalt i nikiel nie biorą się znikąd. Największe ich złoża znajdują się w Demokratycznej Republice Konga (DKR) i Indonezji — krajach bogatych w przyrodę, ale ubogich w mechanizmy kontroli eksploatacji zasobów. Eksploatacja tych minerałów często odbywa się kosztem lasów deszczowych, ziem rdzennej ludności oraz z naruszeniem podstawowych praw pracowniczych. Zwłaszcza kopalnie kobaltu w DRK wielokrotnie były przedmiotem śledztw i raportów, które ujawniały przypadki pracy dzieci czy brak podstawowych standardów bezpieczeństwa.

Popularność LFP

Przejście na baterie LFP, które opierają się głównie na żelazie i fosforze — surowcach powszechnie dostępnych i niekoniecznie znajdujących się pod dziewiczymi lasami — to sygnał, że przemysł motoryzacyjny potrafi się zmieniać. Jak pokazują dane IEA, ten trend nie tylko się utrzymuje, ale przyspiesza. Organizacja obniżyła ostatnio swoje przewidywania dotyczące globalnego zapotrzebowania na nikiel i kobalt właśnie ze względu na wzrost popularności baterii LFP.

Wbrew pozorom nie chodzi wyłącznie o kwestie środowiskowe. Producenci takich baterii jak chińskie BYD i CATL, ale również norweska firma Morrow Batteries, wskazują na inne korzyści: niższe koszty produkcji (baterie LFP są około 30 proc. tańsze niż NMC), większe bezpieczeństwo użytkowania (są trudniejsze do zapalenia i odporniejsze na uszkodzenia mechaniczne), a także poprawioną gęstość energetyczną, co przekłada się na większy zasięg aut.

Co więcej, jak wynika z raportu przygotowanego przez francuski think-tank négaWatt oraz Wiedeński Uniwersytet Ekonomii i Biznesu na zlecenie organizacji Fern, przejście wyłącznie na baterie LFP w pojazdach elektrycznych mogłoby ograniczyć globalne wylesianie aż o 43 proc. do 2050 roku. To liczba, która wykracza poza akademickie spekulacje — to potencjalna zmiana dla milionów hektarów lasów i całych ekosystemów.

Jest i „ale”

Nie znaczy to jednak, że LFP nie ma wad. Jak zauważa IEA, nowy łańcuch dostaw tych baterii jest jeszcze bardziej zdominowany przez Chiny niż wcześniejszy model oparty na NMC. Państwo Środka produkuje aż 98 proc. katod do baterii LFP, a także zdecydowaną większość kluczowych komponentów takich jak kwas fosforowy czy siarczan manganu. W styczniu 2025 roku chińskie Ministerstwo Handlu zaproponowało nawet ograniczenia eksportu technologii związanych z produkcją tych baterii, co może wpłynąć na globalną dostępność komponentów i dalszy rozwój rynku.

To z kolei rodzi pytanie – czy świat nie wpadnie z jednej zależności surowcowej w drugą? Lars Christian Bacher, szef Morrow Batteries, mówił dziennikarzom w Oslo, że brak kobaltu w bateriach LFP to nie tylko atut ekologiczny, ale też ludzki, bo to „mniej ryzyk związanych z pracą dzieci i innymi problemami, o których wszyscy słyszeliśmy”.

Oczywiście, LFP nie są jedyną alternatywą. Trwają prace nad bateriami sodowo-jonowymi czy rozwiązaniami o większej zawartości manganu. Teoretycznie mają potencjał, by w przyszłości konkurować z litowymi, ale — jak zauważają eksperci — realne szanse na ich masowe zastosowanie to dopiero perspektywa lat 30. XXI wieku. Dziś to lit i jego różne kombinacje wciąż wiodą prym — i, jak mówi badaczka Urvi Mehta z Lux Research – cytowana przez media – „lit zostanie z nami na długo”.

Wobec rosnących napięć geopolitycznych, pytań o sprawiedliwą transformację energetyczną i wyzwań środowiskowych, historia LFP pokazuje, że możliwe są zmiany, które przynoszą wymierne korzyści nie tylko koncernom i rynkom, ale także lasom, ludziom i całym regionom globu. To przykład tego, że technologia nie musi oznaczać kompromisu kosztem natury.

(źródłó)

REKLAMA