Podróże elektromobilnych

Włoskie, rodzinne wakacje na pokładzie Mercedesa EQE SUV

Europejska infrastruktura ładowania, zapewnia elektromobilnym komfort podróżowania
Źródło zdjęcia: Adam Dutkowski

– Wypad „na bateriach” nad jezioro Garda? Czemu nie ?  
– Jak sprawił się Mercedes EQE w trasie liczącej łącznie 3,5 tys. km?
– Ile auto zużyło energii i ile wyniósł koszt przejechania 100 km?
– Relacja z podróży Adama – członka EV Klub Polska wiele wyjaśni

Bez obaw, bez stresu

Całkiem niedawno zostałem zagadnięty pod przedszkolem przez innego rodzica, jeżdżącego EV. Od słowa do słowa o jeżdżeniu, zużyciu energii i na koniec… a gdzie najdalej byliśmy. Odpowiedź moja – nad Gardą, we Włoszech. I choć rozmawiało dwóch kierowców elektryków, cisza która zapadła wprost wskazywała na zaskoczenie. A tu nie ma się czego bać w dalszej podróży EV

Z pełnym bagażnikiem i dobrymi humorami wsiedliśmy do auta, które miało nad dostarczyć na wakacje – Mercedesa EQE 500 SUV, z baterią 96 kWh. Pasażerowie – żona plus dwójka młodzieży w wieku 6 i 3 lat – co już wskazuje, że postoje na trasie są naszą zupełnie naturalną czynnością. Czas jazdy około 15h wedle fabrycznej nawigacji i 5 postojów z ładowaniami w granicach 20-35 minut. Jak na 1500 km nie zapowiadało się to wielkim problemem i utrudnieniem. Szczególnie, że z uwagi na dystans, zaplanowaliśmy nocleg w okolicy Wiednia.

No to w drogę!

Zgodnie ze wskazówkami nawigacji, pierwszego dnia ładowaliśmy się dwa razy na stacjach Ionity – w Radomsku oraz w Ostrawie. W Ostrawie jedzenie i zgodnie z oczekiwaniami, w połowie posiłku samochód zameldował, że możemy jechać dalej. Pod tym względem aplikacja bardzo precyzyjnie pokazuje czas. Trzeci przystanek mieliśmy już pod hotelem – który z czystym sumieniem mogę polecić. Smart Livin’ w Boheimkirchen, w pełni automatyczny, a na hotelowym parkingu 6 szybkich ładowarek i 2 AC o mocy 22kW. Co ciekawe – wszystkie szybkie stacje polskiej Ekoenergetyki.

Rano z pełną baterią ruszyliśmy dalej, a trasa wiodła nas przez Salzburg, Innsbruck i Brenero. Tu również dwa ładowania, jedno ze śniadaniem (Mondsee, kapitalne widoki), a drugie już typowo techniczne – jedynie 12 minut (Brenero). Przystanek końcowy – kemping w Padenghe sul Garda, który poza kameralną atmosferą i dobrym wypoczynkiem oferował również ładowanie samochodu elektrycznego w cenie, z czego skorzystałem.

KNM 2025: Katowice tegoroczną stolicą elektromobilności. Nowości, trendy, wyzwania. Przyszłość jest bezemisyjna – zobacz! 

Na miejscu – i co było w sumie jedynym utrudnieniem – na kempingu było całkiem sporo EV, więc niejako trzeba było zerknąć, czy ładowarka kempingowa akurat jest wolna czy nie. W okolicy też znajdował się Lidl ze stacją 22 kW dla klientów na czas zakupów, także problemu z brakiem prądu nie uświadczyłem. Jedynie – dwa dni przed wyjazdem na wszelki wypadek naładowałem auto „do pełna”.

Bezproblemowy powrót

Sam powrót zaś dał okazję do testu – co będzie w czasie większego korka – bo takowy trafiliśmy, gdzie przez 15 minut udało się przejechać 1km, a to wszystko przy 28*C w cieniu i pełnym słońcu. Tym razem samochód przewidywał tylko jedno ładowanie w drodze do hotelu, w Bernau am Chiemsee. Pierwsza prognoza mówiła o dojechaniu do ładowarki z 18% baterii.

Mimo korków, stania na włoskiej autostradzie w pełnym słońcu – co z dziećmi na pokładzie nigdy nie jest przyjemne – i suma sumarum 6 godzin potrzebnych na przejechanie 400km, pod ładowarką zameldowaliśmy się z 15% zapasu. Klimatyzacja działająca bez przerwy nie zjadła baterii, a my dotarliśmy na miejsce bez grama stresu o zasięg.

Dalsza droga powrotna – wiodła już tymi samymi punktami, z miłym zaskoczeniem, gdzie na ładowarce w Brnie przy 47% auto zameldowało 176 kW mocy ładowania, a stacja pokazywała 179. Jak na architekturę 400v to fajny wynik i fajna krzywa ładowania.

Słowem – bezproblemowo, bazując w pełni na tym co pokazało auto w fabrycznej nawigacji i obsługując wszystko z kartą do ładowania MB.CHARGE Public.

A teraz trochę matematyki: koszty i zużycie

Całkowity koszt prądu zamknął się w 1005zł. Pełna bateria dzień przed wyjazdem naładowana z PV w firmie. 7 razy korzystaliśmy ze stacji DC, 6 razy z IONITY, raz z Shell Recharge, wszystkie ładowania obsługiwane kartą Mercedesa – na IONITY nawet bez karty, dzięki Plug&Charge wystarczyło tylko podłączyć samochód. Ładowanie na kempingu – w cenie noclegu. Łączny dystans to około 3500 km, z czego 500 zrobiliśmy na miejscu. Przy powyższych faktach oznacza to około 29 zł za 100 km niemałym samochodem elektrycznym.

Co do prędkości – w Polsce około 125-130 na autostradzie, za granicą – tak jak znaki, przeważnie 110/120/130 kmh. A czasem i wolniej, bo trochę remontów po drodze trafiliśmy lub przejazdów na miejskich obwodnicach lub bocznych drogach (omijając korki). Tutaj mocno pomagał aktywny tempomat, który współpracuje z mapą i odpowiednio wcześniej zmniejsza prędkość (np. przed miejscowościami). Zaufałem mu, mając na uwadze stojące tu i ówdzie fotoradary, szczególnie, gdy droga wiodła poza głównym, autostradowym szlakiem

Średnie zużycie komputer w aucie pokazał niecałe 21 kWh/100 km w drodze do Włoch i około 22 wracając. Na miejscu, jeżdżąc lokalnie zwykle wynosiło ono 15-17 kWh/100km.

Niuanse między krajami

Co na pewno warto sprawdzić przed taką podróżą – to drobne niuanse w przepisach między krajami. W Czechach możemy nie płacić opłat autostradowych, ale wcześniej trzeba zgłosić auto na stronie eDalnice, by skorzystać z darmowych autostrad. Procedura jest prosta i wymaga wypełnienia jednego druku i podpisania go podpisem elektronicznym (uwaga – Profil Zaufany niestety nie działał, można skorzystać z jednorazowego np. mSzafir). Austria – tutaj w niektórych odcinkach autostrad funkcjonują wyższe limity prędkości dla EV niż dla samochodów spalinowych (130 km/h, nie 100 km/h). Za autostrady jednak płacimy zupełnie normlanie.

Podobnie we Włoszech, opłaty zupełnie normalne, odcinkowe na bramkach, nie ma też zwolnienia z opłat za parkowanie w miastach. Jedyną różnicą jest brak konieczności opłaty jeżeli ładujemy auto, jednak zwykle jest to ograniczone czasowo (np. do 4 godzin, trzeba zwracać uwagę na znaki).

Czy jest się czego obawiać?

Absolutnie nie. Oczywiście, dla kogoś, kto jest nastawiony na dojechanie jak najszybciej do celu i „5 minut postoju” na stacji benzynowej może wydawać się to stratą czasu. Realnie jednak spokojniejsza jazda i regularne postoje powodują, że podróż nie męczy, mamy czas na rozprostowanie nóg i chwilę odpoczynku dla głowy – co jest nie tylko zdrowsze, ale i bezpieczniejsze przy długodystansowej jeździe. Przy dobrej nawigacji i dobrej karcie roamingowej ładowanie nie sprawia żadnych problemów, a EQE precyzyjnie wylicza pozostałe procenty zasięgu i na ich podstawie na bieżąco proponuje najlepszą możliwą trasę.

Ciężko tu więc mówić, żeby dalsza podróż elektrykiem wymagała wyrzeczeń, sprawiała problemy lub była niemożliwa do wykonania jako właśnie rodzinny wyjazd. Zamiast gonić za celem, zaczynasz cieszyć się samą drogą. Konieczne postoje na ładowanie przestają być przymusem, a stają się okazją. Okazją do zjedzenia śniadania z widokiem na alpejskie jezioro, do rozprostowania nóg, kiedy auto i tak „tankuje się” podczas naszego obiadu. Dla rodziny z dziećmi to rytm wręcz idealny.

Zamiast wyrzeczeń, zyskujemy więc spokój, komfort i poczucie, że wakacje zaczynają się już w momencie ruszenia z domu. A o to przecież w tym wszystkim chodzi.

Adam Dutkowski, EV Klub Polska

Zdjęcia: Autor

REKLAMA