Jak świat długi i szeroki, na drogach od lat możemy obserwować bardzo różne poczynania mechaników, ale też amatorów pracujących w zaciszu domowego garażu, związane z modyfikacją samochodów. Od profesjonalnych ulepszeń silnika, komputera sterującego i zawieszenia, przez dostosowywanie aut do wizualnych upodobań właścicieli, aż po tzw. wiejski tuning z użyciem laminatu, naklejek i farby w spreju. Większość tuningowanych samochodów to starsze, co najmniej kilkuletnie, modele. Spowodowane jest to tym, że te nowsze są o wiele bardziej skomplikowane i zaawansowane technicznie, jest w nich więcej elektroniki, a także dlatego, że producenci wolą sami oferować ulepszone wersje swoich samochodów niż zostawiać klientom miejsce do popisu. W przypadku elektryków sprawa jest jeszcze bardziej złożona. Nie dość, że są to w znakomitej większości pojazdy nie starsze niż 10 lat, to ich specyfika zmniejsza pole manewru osoby chcącej ulepszyć swój samochód. Zatem, co można w nich zmienić?
Zwiększenie mocy i zasięgu
Najprostszym zabiegiem, dzięki któremu można „podkręcić” samochód elektryczny jest zwiększenie jego mocy. W tej kwestii EV mają całkiem spory potencjał. Klucz do sukcesu to posiadanie odpowiedniego sprzętu i umiejętności, pozwalających na ingerencje w oprogramowanie samochodu. Remapping może dotyczyć między innymi maksymalnej mocy, momentu obrotowego, czułości pedału gazu, zarządzania energią i kontroli trakcji. Jednakże zazwyczaj są one bardzo dobrze zabezpieczone przed próbą ingerencji z zewnątrz. Co więcej, niektóre EV otrzymują zdalne aktualizacje oprogramowania w systemie Over The Air (np. Tesle). Problematyczność tej kwestii polega na tym, że nawet jeśli uda nam się wprowadzić zmiany w elektronice sterującej samochodem, to po jakimś czasie producent może wgrać aktualizacje systemu, bez konieczności sprowadzania auta do serwisu. Powoduje to usunięcie wdrożonych przez nas modyfikacji.
Popularnym rozwiązaniem są również range extendery, power boxy i pedal boxy. To małe urządzenia wpinane w złącza diagnostyczne OBD, potrafią one odpowiednio – zwiększyć zasięg, zwiększyć moc i zwiększyć wrażliwość akceleratora. Samochód elektryczny bez EV Box’a (range extender) rozładowuje lub ładuje akumulator, ale prawie niemożliwe jest toczenie się przy zerowym zużyciu energii. Ponieważ sprawność akumulatora i silnika nie wynoszą 100%, ciągłe przepływy energii powodują termiczne straty energii. EV Box poprawia zachowanie samochodu, a dzięki około 20% niższemu łącznemu przepływowi energii (suma regeneracji i rozładowań) – obniża temperaturę akumulatora i wydłuża jego żywotność. Power boxy, dla przykładu wyprodukowane przez HGP-turbo dla Porsche Taycana i Audi RS e-tron GT, trwale aktywują funkcję overboost, co skutkuje zwiększeniem ilości prądu dostarczanego przez akumulator trakcyjny, jednakże bez wyłączania fabrycznych zabezpieczeń. Dodatkowo, regulują one ogranicznik prędkości. Eksperci z HGP-turbo utrzymują, że ich metoda nie będzie wykrywalna, a aktualizacje producenta nie będą miały na nią wpływu.
Oczywistą opcją wydaję się również dołożenie kolejnych jednostek napędowych. W wielu aspektach, to jest znacznie prostsze w przypadku samochodów elektrycznych. Dlaczego? Bo te o większej mocy zazwyczaj posiadają fabrycznie dwa, trzy lub cztery silniki, a elektryczne jednostki są mniejsze i lżejsze, więc łatwiej je zmieścić. Nie oznacza to jednak, że jest to łatwe zadanie. Podobnie jak w tradycyjnych samochodach, dodanie nadprogramowych silników wymaga znacznego nakładu pracy, przeróbek i kompletnego systemu sterowania, aby działały poprawnie.
Redukcja masy
Powszechnie wiadomo, że samochody elektryczne są relatywnie ciężkie, głównie za sprawą ważących kilkaset kilogramów baterii. Czy można zatem zmniejszyć wagę baterii, bo to ich waga stanowi sedno problemu? Teoretycznie tak, ale nie jest to proste zadanie. Można usunąć część baterii, ale spowodowałoby to zmniejszenie zasięgu, a eliminacja wystarczającej ilości, aby miało to sens i realnie przekładało się na osiągi, mogłaby skrócić zasięg do tego stopnia, że samochód stałby się nieprzydatny poza torami wyścigowymi. Na przykład, elektryczne samochody rajdowe na najwyższym poziomie mają baterię o pojemności 52 kW, ważącą 330 kg, czyli mniej więcej tak samo jak w standardowej konfiguracji baterii Tesli o podobnej wydajności. To pokazuje, że nawet w przypadku samochodów wyścigowych znaczące oszczędności są niemożliwe do osiągnięcia.
Co z redukcją masy reszty samochodu? Jest to możliwe w podobnym stopniu jak w przypadku konwencjonalnego pojazdu o tej samej wielkości. Ze względu na ogólnie większą masę samochodu elektrycznego, usunięcie części nadwozia robi mniejszą różnicę niż w przypadku spalinówek. Doskonałym przykładem był projekt kanału Boostedboiz opublikowany w serwisie YouTube. Autorzy niemal całkowicie odcięli nadwozie swojej Tesli S Plaid – usunęli dach, drzwi, wnętrze i tył. Mimo że udało im się pozbyć prawie 400 kg, samochód, który standardowo ważył niemal 2200 kg, nie przyspieszył tak mocno jak mogłoby się zdawać. Tym samym znacząco pogorszyła się jej aerodynamika, a przez brak docisku prowadziła się o wiele gorzej w zakrętach.
Modyfikacja nadwozia, zawieszenia i hamulców
Tak jak wspominaliśmy, z nadwoziem EV nie da się zrobić wiele, żeby poprawić osiągi samochodu. Są one zaprojektowane z myślą o jak największym zmniejszeniu oporów powietrza (współczynnik Cx) i jednoczesnym zachowaniu docisku. Auta elektryczne mają zaawansowany system kontroli trakcji, zatem dokładanie elementów zwiększających docisk to tylko dodawanie zbędnych kilogramów. Jeśli chodzi o zawieszenie i hamulce, tutaj obowiązują takie same zasady, jak w przypadku samochodów spalinowych. Należy jednak pamiętać, że podwozie musi wytrzymywać wagę pojazdu i być odpowiednio wyregulowane. To samo tyczy się hamulców. Ostatnią częścią układanki są opony, które podlegają dużym przeciążeniom przy agresywnej jeździe – chcąc maksymalizować osiągi EV, nie można na nich oszczędzać.
Realia tuningu EV
Rzeczą, o której trzeba bezwzględnie pamiętać rozpoczynając swoją przygodę z tuningiem samochodów elektrycznych jest to, że modyfikacji powinni podejmować się wyłącznie odpowiednio wyszkoleni profesjonaliści. O ile tuning aut spalinowych jest bezpieczny i nie wymaga specjalistycznej wiedzy, to ingerencja w układ napędowy aut zeroemisyjnych wiąże się ze sporym ryzykiem i nieumiejętne zabranie się za to grozi poważnymi uszczerbkami na zdrowiu (porażenie prądem o wysokim napięciu). Problem w tym, że w Polsce dziś praktycznie nie da znaleźć się warsztatu, który podjąłby się tuningu samochodów elektrycznych. ASO odmówią ze względu na gwarancję, która po bezpośredniej modyfikacji lub nawet częściowej ingerencji zwykle wygasa (może to dotyczyć konkretnego elementu, ale też całego samochodu), a prywatni mechanicy nie są odpowiednio wykwalifikowani, żeby modyfikować auta elektryczne.
Uwzględniając wszystkie wyżej wymienione kwestie sprawiają, że tuning samochodu elektrycznego na obecną chwilę jest z gruntu rzeczy nieopłacalny. To dopiero raczkująca dziedzina, która potrzebuje wielu lat rozwoju, żeby stać się bezpieczną i powszechną.
Maksym Berger