Skoda Enyaq jest na rynku już piąty rok, lecz Czesi cały czas dbają, by zachować świeżość modelu: w 2022 r. pojawił się wariant Coupe, pod koniec 2023 r. zmodernizowano układ napędowy wraz z baterią, co zaowocowało istotnym zwiększeniem zasięgu. Właściciele na bieżąco korzystają też ze zdalnych aktualizacji oprogramowania. Wraz z początkiem 2025 r. Skoda zaprezentowała Enyaqa po face liftingu, z zupełnie inną „twarzą” w nowym stylu Skody, zainicjowanym przez przełomowego Elroqa.

Przyciąga uwagę, a może nawet wydziela witaminę D
Jak się przekonałem jeżdżąc Enyaqiem po Warszawie – ten lifting wyglądu wcale jeszcze nie jest niezbędny. Elektryczny SUV Skody jeszcze nie zdążył się opatrzeć, a w tak oryginalnej specyfikacji, jak ta testowana, skutecznie przyciąga uwagę innych kierowców i przechodniów. W trzy dni testowy Enyaq zebrał od nich trzy „łapki w górę” – o dziwo nawet elektryczne SUV-y niektórych marek premium, które miałem okazję także testować, nie wzbudzały takiego uznania, co czeski BEV.



Pomarańczowo-bursztynowy lakier „Phoenix” rozświetla najbliższe otoczenie auta, w zimowej szarówce emanuje dobrą aurą, a może nawet wydziela witaminę D… Z ceną 2050 zł to uczciwie wyceniony dodatek, w pozostałych wersjach dopłata wynosi ponad 5 tys. zł. Linia nadwozia z płynnie opadającą linią dachu czyni Enyaqa Coupe zgrabniejszym niż inne modele bazujące na płycie MEB, natomiast 20-calowe, cienkoszprychowe felgi oraz grill przypominający BMW sprawiają, że czeski elektryk prezentuje się nad wyraz szlachetnie. W obiegowej opinii raczej mało kto tak sobie wyobraża elektryczną Skodę.



Luksusowe wykończenie i wyposażenie
Do tego wyrafinowanego stylu doskonale pasuje luksusowe wyposażenie wersji Laurin & Klement, która stanowiła jedną z nowości na rok modelowy 2024. Z zewnątrz, poza wspomnianymi felgami, wyróżniają ją też elementy lakierowane w szarym kolorze. Uwagę przyciąga także podświetlany grill w kryształowej estetyce.

W środku natomiast Enyaq zachwyca nie tylko przestrzenią, ale też bardzo bogatym wyposażeniem. Wygodne siedzenia z jasnej, skórzanej tapicerki są elektrycznie sterowane, podgrzewane i wentylowane z przodu, a także podgrzewane z tyłu. O komfort termiczny dba ponadto podgrzewana kierownica i trzystrefowa klimatyzacja – to wszystko w standardzie L&K. Dopłacić trzeba jedynie za pompę ciepła (5500 zł) i jest to element, którego w naszej strefie klimatycznej nie powinno się pominąć.


Seryjnym wyposażeniem wersji Laurin & Klement są także m.in. rozbudowany zestaw asystentów, kluczyk zbliżeniowy, elektrycznie sterowana klapa bagażnika, reflektory matrycowe, system multimedialny online z nawigacją, ekran head-up, kamera cofania czy komplet czujników parkowania. W drzwiach jest też oczywiście słynna parasolka Skody, a kabina pełna innych schowków i praktycznych rozwiązań umilających codzienną eksploatację.



Luksusem dostępnym w każdej wersji Skody Enyaq jest doskonała przestronność w obu rzędach siedzeń – Skoda zawsze potrafi wyczarować ekstra centymetry w kabinie. Wrażenie przestronności szczególnie z tyłu poprawia panoramiczny dach – seryjny w wersji Enyaqu Coupe. Co ciekawe, nie ma on żaluzji. Skoda twierdzi, że specjalna powłoka ogranicza nagrzewanie się kabiny przy silnym słońcu. Rolety znalazły się jednak na bocznych oknach – tutaj Skoda woli stawiać na sprawdzone rozwiązania.




W przypadku Skody nadwozie coupe nie wyklucza walorów praktycznych. Miejsca nad głową z tyłu wystarczy nawet dla osób o wzroście 1,85 m, natomiast bagażnik mieści 570 litrów – zaledwie 15 l mniej niż Enyaq z klasycznym nadwoziem. Po złożeniu oparć różnica rośnie do 100 l na niekorzyść Enyaqa Coupe, ale nadal do dyspozycji jest przepastna przestrzeń. Na przewody ładowania przewidziano koszyk, który na styk mieści się w bocznej kieszeni. Podobnie jak w innych autach zbudowanych na platformie MEB, frunka w Enyaqu niestety nie znajdziecie.






Miłośnicy kolarstwa koniecznie powinni dodać do konfiguracji elektrycznie wysuwany hak (3900 zł) – żadne tego typu rozwiązanie montowane akcesoryjnie nie da takiej wygody użytkowania, jak ten fabryczny.


Komfortem Enyaq rozpieszcza także podczas jazdy. Szczególnie z opcjonalnymi amortyzatorami DCC, zawieszenie bardzo skutecznie filtruje nierówności. W pakiecie z adaptacyjnym zawieszeniem (6700 zł) otrzymuje się także progresywny układ kierowniczy, którego charakterystykę wspomagania można regulować.

Prowadzenie Enyaqa szybko budzi zaufanie, precyzja prowadzenia również jest satysfakcjonująca. Tylny napęd zapewnia lepszą trakcję niż porównywalne elektryki, które mają silnik umieszczony z przodu i szybciej zaczynają buksować kołami podczas dynamicznego startu.
Deklarowane przez Skodę 6,7 s 0-100 km/h jest osiągalne także wtedy, gdy jezdnia nie jest idealnie sucha. Zmodernizowana maszyna elektryczna dostarcza aż 286 KM i właściwie stawia to pod znakiem zapytania zasadność wyboru wersji x, czyli z drugim silnikiem napędzającym przednią oś. Jeśli ktoś jednak poza lepszymi osiągami oczekuje też większego zaangażowania w prowadzenie – powinien spróbować Enyaqa RS, Cupry Tavascana VZ czy Forda Explorera AWD, które są zbudowane na tej samej płycie MEB, ale mają bardziej dynamiczne usposobienie i wszystkie po 340 KM.
Kolejnym pozytywnym skutkiem tylnonapędowej platformy jest dobra zwrotność Skody Enyaq – średnica zawracania wynosi 9,3 m wg danych fabrycznych. Codzienne użytkowanie w mieście ułatwia także opcjonalny zestaw kamer 360° i zaawansowany asystent parkowania z funkcją zapamiętywania manewrów.
W mieście, przy temperaturach wahających się między 1 a 5°C, Enyaq zużywał średnio 22,2 kWh/100 km. Przy takim scenariuszu użytkowania realny zasięg wynosi 347 km. Skoda obiecuje w optymalnych warunkach nawet 695 km na ładowaniu w mieście, lecz ten wynik może być trudny do osiągnięcia nawet w ciepłych warunkach.
Pokonywanie dalszych tras jest łatwiejsze z pomocą planera podróży w nawigacji – po wpisaniu celu system sam dobiera przystanki na ładowanie, oblicza potrzebny czas i poziom naładowania. Przydałoby się jednak więcej opcji filtrowania sieci ładowania po drodze.



Ze wszystkich wersji Skody Enyaq, Coupe z baterią o pojemności 77 kWh netto jest tą, która oferuje największy zasięg wynoszący 577 km wg WLTP. Zaprezentowana na początku stycznia wersja po face liftingu oferuje 596 km zasięgu w wersji 85 – żadna rewolucja, ale dodatkowe 19 kilometrów na ładowaniu każdy kierowca doceni.


Maksymalna moc ładowania Skody Enyaq wynosi 135 kW, co sprawia, że przy szybkiej ładowarce trzeba spędzić co najmniej 28 min, by uzupełnić zapas energii od 10 do 80 proc. – lifting pod tym względem nic nie zmienił. Aby wykorzystać pełen potencjał, należy ustawić ładowarkę jako cel w nawigacji lub w menu wybrać opcję ogrzewania baterii. System jasno informuje, ile czasu potrzebuje, by osiągnąć najwyższą możliwą moc ładowania przy danym poziomie naładowania baterii.





Jakość materiałów i aranżacja elementów obsługi przebija to, co oferuje Volkswagen w modelu ID.4 czy ID.5. Miękkie obicie deski rozdzielczej i tunelu wprowadzają przytulną atmosferę. Skoda pomyślała też o panelu z klasycznymi klawiszami, które ułatwiają szybkie wywoływanie funkcji na ekranie. Resztę, w tym sterowanie klimatyzacją, trzeba już obsługiwać na dotykowym ekranie. Zmodernizowany w roku modelowym 2024 interfejs ma bardziej klarowny układ menu niż przedtem i pozwala na jeszcze większą personalizację. Responsywność ekranu jest na niezłym, ale nie topowym poziomie.





Kierowcy przyzwyczajeni do doskonałej czytelności wskazań w Skodach mogą być też nieco zawiedzeni ekranem za kierownicą – choć prezentuje najpotrzebniejsze informacje nt. jazdy, to jednak ekran jest mały, a użyty font mógłby być większy. Sytuację poprawia za to ekran head-up, który pomaga skupić się na drodze.



Nie każdemu przypadnie do gustu bardzo mały i nieporęczny selektor kierunku jazdy – zamiast poręcznej dźwigni Skoda wybrała kostkę. Niby spełnia swoją funkcję, ale taki minimalizm sprawia, że przy manewrowaniu łatwiej o pomyłkę przy wyborze kierunku jazdy. Nierzadko spotykaną i irytującą przypadłością Skody Enyaq jest niestety trzeszczący pedał hamulca. Co prawda, wybierając silniejsze ustawienie rekuperacji „B” da się jeździć „jednopedałowo”, czyli hamować głównie przez odpuszczanie pedału przyspieszenia i przy płynnej, przewidującej jeździe rzadko dotykać hamulca, ale okazjonalne trzeszczenie psuje przyjemnie odprężającą ciszę panującą w kabinie Enyaqa.



Fabryka Skody Enyaq już przestawia się na wersję po face liftingu, której ceny jeszcze nie są znane. Do tej pory Skoda Enyaq Coupe 85 kosztowała w promocji od 247 550 zł, czyli 10 450 zł więcej niż Enyaq z klasycznym nadwoziem. Z wyposażeniem Laurin & Klement za Enyaqa trzeba zapłacić 279 500 zł, natomiast testowana konfiguracja wynosi 299 100 zł (z upustem 26 tys. zł). Żeby przy zakupie Enyaqa móc skorzystać z dofinansowania i zmieścić się w ustawowym limicie trzeba więc wybrać nieco uboższe wyposażenie.

Podsumowanie
Skoda Enyaq Coupe to dowód, że funkcjonalność i elegancki wygląd pozbawiony udziwnień mogą iść w parze. Auto jest wystarczająco wygodne i pakowne, by sprostać rodzinnym wyzwaniom, a przy tym na tyle stylowe i luksusowe, że poradzi sobie też z reprezentacyjną rolą. Wśród modeli zbudowanych na platformie MEB wyróżnia się komfortowym zestrojeniem zawieszenia i materiałami wykończeniowymi w kabinie. Przy cenie 300 tys. zł za testowaną konfigurację można tego wręcz wymagać.
Tekst i zdjęcia: Błażej Buliński