Radykalnych obniżek cen nie będzie

Lider słabnie

Jeszcze kilka lat temu Tesla wyznaczała trendy w świecie elektromobilności i była niemal synonimem samochodu elektrycznego. W Europie, Stanach Zjednoczonych i Australii uchodziła za markę przyszłości, a Model 3 i Model Y biły rekordy sprzedaży. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej – choć amerykański producent wciąż jest ważnym graczem, to jego rynkowa przewaga topnieje z miesiąca na miesiąc. Na horyzoncie pojawili się nowi rywale, a ich największym atutem nie są marketingowe slogany czy futurystyczne funkcje – lecz cena.

Egzotyczna ciekawostka, to przeszłość

Chińskie marki, takie jak BYD, Geely, Leapmotor czy Nio, przestały być egzotyczną ciekawostką. To dziś poważni konkurenci, którzy oferują zaawansowane technologicznie auta za znacznie niższe kwoty niż Tesla.

Radykalnych obniżek cen nie będzie - byd atto 2 2
Fot. BYD

W Australii Geely EX5 kosztuje o około 18 tysięcy dolarów mniej niż najtańszy Model Y. Z kolei Leapmotor C10 można kupić za mniej niż 50 tysięcy dolarów australijskich w wersji „drive-away” – czyli z pełnym pakietem opłat. I choć Tesla twierdzi, że jej klienci są gotowi płacić więcej za jakość, dane sprzedażowe są nieubłagane: dostawy Tesli w kraju kangurów spadły w tym roku aż o 62 proc.

Radykalnych obniżek cen nie będzie - leapmotor t03 99
Fot. Stellantis

Niedopasowana struktura cenowa

Co na to Tesla? Thom Drew, dyrektor generalny firmy w Australii, utrzymuje, że marka pozostaje „na premiowym końcu segmentu średniego” i nie zamierza konkurować wyłącznie ceną. – Uważamy, że klienci wciąż wybierają technologię i jakość – powiedział Drew w rozmowie z australijskim portalem Drive.

Jednocześnie wykluczył powrót do agresywnych obniżek cen, które Tesla wprowadzała jeszcze w 2024 roku. Wtedy cena Modelu Y RWD spadła o niemal 10 tysięcy dolarów w zaledwie dwa miesiące. Dziś takich cięć nie będzie, a Tesla woli skupiać się na „dopracowywaniu struktury cenowej”.

Sęk w tym, że dla wielu klientów sama jakość i technologia to już za mało. Auta elektryczne z Chin nie tylko nadrabiają zaległości w zakresie rozwiązań technicznych, ale też kuszą bogatym wyposażeniem w standardzie i nowoczesnym designem. W dodatku wiele z nich oferuje zasięg porównywalny z Teslą i coraz częściej pojawia się w rankingach najlepiej sprzedających się aut. Konsumenci zaczynają więc chłodniej patrzeć na logo z Kalifornii i coraz częściej rozglądają się za alternatywami.

Cena robi różnicę

W Polsce również rośnie apetyt na tańsze auta elektryczne. Tesla Model Y, choć bez wątpienia cieszy się (jeszcze!) dużym zainteresowaniem, pozostaje autem dla wybranych. Nowa, odświeżona wersja Modelu Y zadebiutowała niedawno nad Wisłą, oferując m.in. przeprojektowane wnętrze, zmodernizowane nadwozie i układ jezdny.

Najtańsza opcja „Y-ka” z napędem na tył kosztuje od 204 990 zł. Wersja Long Range RWD to już 219 990 zł, a Long Range AWD – 229 990 zł. Wariant Performance przekracza 250 tysięcy złotych. Owszem, za te pieniądze klient dostaje świetne osiągi, ponadprzeciętny zasięg i dostęp do sieci Superchargerów (darmowy na minimum rok oraz 30-dniowy dostęp do łączności Premium). Ale dla wielu rodzin w Polsce to wciąż pułap cenowy, który trudno osiągnąć – zwłaszcza przy rosnących kosztach życia.

Klienci nie będą czekać

Dodatkowo chińska konkurencja coraz śmielej puka do drzwi europejskich salonów. BYD, MG i wiele innych już oferują swoje modele w Polsce, a kolejne marki planują wejść na nasz rynek. Ceny ich aut zaczynają się nieraz od poziomu 120–150 tysięcy złotych – a więc o kilkadziesiąt tysięcy mniej niż najtańsza Tesla (oczywiście są to przeważnie mniejsze modele – przyp. red.). Różnica bywa kluczowa dla klientów szukających rodzinnego SUV-a elektrycznego, który nie zrujnuje budżetu domowego.

Tesla musi więc odpowiedzieć na pytanie, którego coraz częściej nie zadają już tylko dziennikarze, ale i klienci: kiedy zobaczymy nową Teslę w naprawdę przystępnej cenie? Elon Musk już wcześniej zapowiadał „model za 25 tysięcy dolarów”, ale jego premiera była wielokrotnie przesuwana. W obecnej sytuacji rynkowej taka strategia odwlekania może być ryzykowna – bo klienci nie będą czekać w nieskończoność.

Czy Tesla utrzyma swoją pozycję lidera bez odpowiedzi na chińską ofensywę? To się dopiero okaże. Pewne jest natomiast jedno – polscy kierowcy z entuzjazmem przyjęliby nową, bardziej dostępną Teslę. Taką, która łączyłaby zalety marki z konkurencyjną ceną.

Dziś Model Y, choć rodzinny, nowoczesny i dopracowany, kosztuje co najmniej 200 tys. zł – i to w bazowej wersji. A wielu klientów po prostu nie chce (lub nie może) tyle płacić. Tym bardziej, gdy za rogiem czekają równie dobre auta… z Chin.

OW

REKLAMA