
Mówiąc o nowym samochodzie Forda trzeba zacząć od zarysu historycznego. Pierwsze Capri okrzyknięte „europejskim Mustangiem”, swoje początki miało w 1969 roku. Wtedy było to zgrabne, niewielkie auto, które swoją popularność oraz przydomek „legendarny” uzyskało dzięki odmianom RS1300 oraz GT.
Obecna interpretacja tego pojazdu jest zupełnie inna. Nadwozie może i w nazwie ma akronim coupe, ale z przedrostkiem SUV, co w efekcie odbiega całkowicie od tego co reprezentował protoplasta. Nie jest to jednak żadne zaskoczenie. W końcu, gdyby dzisiejsza interpretacja tego modelu pozostałaby taka sama, to najprawdopodobniej jego sprzedaż byłaby marginalna. Dlatego nie dziwi fakt takiego zabiegu. W końcu sam Ford podkreśla, że legendy zmieniają się z biegiem lat i ewoluują, by dopasować się do obecnych trendów.
Capri jest tego najlepszym przykładem. Nie tylko jest SUVem, ale też współdzieli platformę z innymi pojazdami. W tym przypadku jest to dobrze znana platforma MEB od koncernu Volkswagena, na której powstały m.in. cała rodzina modeli ID. Volkswagena, Skoda Enyaq, Cupra Born i Tavascan czy nawet Audi Q4 e-tron.


Mimo tak wielkiej rodziny, Ford zarówno w przypadku Explorera, jak i teraz Capri, odrobił pracę domową i poza platformą, bateriami, napędem oraz kilkoma innymi elementami, postanowił zbudować swój produkt od nowa. W efekcie otrzymaliśmy pojazd z kilkoma mocnymi stronami.
Zdecydowanie dla rodziny
Rynkowy debiutant ma 4,63 metra długości 1,95 m szerokości i 1,63 m wysokości. Porównując go do innych aut z gamy, jest o 17 cm dłuższy od Forda Explorera, ale o 8 cm krótszy od Forda Mustanga Mach-E. Z kolei 2,76 m rozstawu osi sprawia, że we wnętrzu jest naprawdę dużo przestrzeni. Odczują to zwłaszcza osoby podróżujące z tyłu, które mają zapewnione sporo miejsca z na nogi oraz mimo opadającej linii dachu, również nad głową.
Gabaryty samochodu widać również w przypadku bagażnika. Choć nie mamy co liczyć na frunka, to przestrzeń na tyle oferuje od 572 do 1510 litrów pojemności. Co ważne bagażnik jest kształtny z podwójną podłogą (dzięki czemu choć kable schowamy) oraz pojemnymi kieszeniami po bokach.


Explorer wyznaczył wnętrze
Pozostając w środku pojazdu od razu warto zaznaczyć, że deska rozdzielcza stanowi kopię, którą poznaliśmy już z Forda Explorera. W efekcie mamy 14,6-calowy, pionowy wyświetlacz centralny z możliwością regulacji jego stopnia pochylenia o ok. 35 stopni. Co ważne sama regulacja ma też ukrytą opcję „My Private Locker”. Otóż w sytuacji, kiedy nasz ekran jest w pionie, to pod nim jest dość pojemny schowek. Możemy go zasunąć i nie będzie widać co jest tam położone. Co więcej w momencie, kiedy wyjdziemy i zamkniemy samochód, a ekran jest w pozycji w pełni pochylonej, to elektrozamek uniemożliwia dostęp do tego schowka. Jest to ciekawe i przydatne rozwiązanie.


Kolejny pojemny schowek ukryto w podłokietniku – Ford określił to nazwą „MegaConsole”. Ma on 17 litrów pojemności i mieści się w nim 14 calowy laptop lub dwie butelki wody.
Mówiąc o wnętrzu warto też podkreślić, że mimo znacznego odejścia od stylistyki Volkswagena są elementy wspólne. Takim przykładem jest choćby ekran za kierownicą, przełączniki od szyb, lusterek i świateł czy w dużej mierze ułożenie przełączników dotykowych na kierownicy.
Cechą wspólną są też stosunkowo dobrej jakości materiały. Boczki drzwi w wyższej partii zrobione są z miękkich tworzyw, podobnie jak deska rozdzielcza, w którą wkomponowano rzucający się w oczy soundbar systemu audio B&O. Co ważne, Ford pomyślał też o podróżujących i umożliwił doposażenie pojazdu o fotele AGR. Ich koszt to 3900 lub 1800 zł (w zależności od wersji wyposażenia, których w przypadku tego modelu są dwie: Capri oraz Premium).


Stylistyka Capri może się podobać
Kolejny silny punkt Capri, to stylistyka. W nowym modelu Forda otrzymujemy lekko narysowane nadwozie, które zostało podkreślone gustownymi dodatkami. Wśród tych najbardziej zauważalnych jest choćby blenda pomiędzy reflektorami, która jest wyróżnikiem tego modelu zarówno z przodu jak i z tyłu. Dobrze też prezentuje się połączenie kolorystyczne. Ford odważnie podszedł do tematu podstawowej barwy nadwozia. Żółty, niczym kurczak kolor, to gwarant wyróżnika na drodze. W połączeniu z czarnymi wstawkami, to zdecydowanie jeden z najlepszych elementów stylistycznych nowego Forda.


Napęd współdzielony z bratem
Jak już wspominałem wspólną cechą Forda oraz Volkswagena jest napęd. Jest to jeden z mocniejszych punktów tego samochodu, zwłaszcza, że na osi (osiach) umieszczono jednostkę elektryczną APP550, która jest zoptymalizowana i dopracowana pod kątem wydajności. Jeżeli natomiast chodzi o baterię to do wyboru mamy trzy opcje:
– z akumulatorem 52 kWh netto, jednym silnikiem na tylnej osi o mocy 170 KM (310 Nm) i zasięgiem do 393 km,
– z akumulatorem 77 kWh netto, jednym silnikiem na tylnej osi o mocy 286 KM (545 Nm) i zasięgiem do 627 km,
– z akumulatorem 79 kWh netto, dwoma silnikami o łącznej mocy 340 KM (134 Nm z przodu i 545 Nm z tyłu) i zasięgiem do 592 km.
Miało być drapieżnie, a jest kanapowo
Podczas premiery Capri, producent zapewniał, że układ jezdny Capri został dostrojony do charakteru auta, a nowy SUV będzie jeździł nieco bardziej „zadziornie”, niż modele z rodziny ID. Jednak praktyka (na wersji 340 KM) pokazuje, że te zmiany są bardzo subtelne. Zawieszenie w samochodzie jest miękkie, co sprawia, że nie ma tutaj sportowej zadziorności właśnie. Zdecydowanie postawiono na komfort resorowania, które czasami bywa nieprzyjemnie sprężyste. Bujanie na boki odczuwa się zwłaszcza na drogach podmiejskich. I oczywiście, jak weźmiemy pod uwagę charakter samochodu, który po prostu jest SUVem coupe, to jest to jak najbardziej w porządku – w końcu ma to być wygodny pojazd. Jednak jak będziemy odnosić się do nazwy i „sportowych emocji”, to zdecydowanie ich tutaj nie ma. Nie można jednak odebrać Capri, że jest dość szybkim samochodem. W topowej podmianie z napędem na obie osie pierwsze 100 km/h osiągniemy już po 5,3 sekundy, a maksymalnie rozpędzimy się do 180 km/h.


Średnia elektryczna
To, co ważne jeżdżąc nowym Capri – nie będziemy musieli obawiać się o nadmierne zużycie energii – tak przynajmniej można wnioskować po pierwszych doświadczeniach z tym samochodem. Jazda podmiejska na dystansie niemal 300 km pokazała, że realne zużycie przy zerze Cercjusza wynosi w granicach 21-22 kWh/100 km. W efekcie można prognozować, że na w pełni naładowanej baterii będziemy w stanie pokonać do 340-350 km. W lato, kiedy wartości zużycia będą mniejsze, te dystanse zapewne odczuwalnie wzrosną.
W odniesieniu do zasięgów nie można też pominąć kwestii ładowania. W tym przypadku może to być nieco bardziej skomplikowane, ponieważ dla każdego wariantu mamy inne parametry. Najmniejsza bateria (52 kWh) może szczytowo ładować się z mocą 145 kW. Środkowa (77 kWh) z mocą 135 kW. Zaś topowa (79 kWh) osiągnie moc 185 kW. Co ciekawe mimo tych różnic czas ładowania w zakresie od 10 do 80 proc. trwa odpowiednio 25, 28 i 26 minut, czyli podobnie.
Cena promocyjna zachęca?
Zgodnie z oficjalnym cennikiem ceny nowego Forda Capri startują od 207 770 zł. W tej kwocie otrzymujemy auto z baterią 52 kWh i silnikiem o mocy 170 KM. Topowa odmiana natomiast to wydatek 264 770 zł.

Ford jednak wprowadzając Capri, postanowił od razu go przecenić. Oznacza to, że realnie idąc do salonu możemy nabyć go za 179 990 zł w wersji podstawowej, a w topowej odmianie (bateria 79 kWh, AWD, 340 KM, wersja Premium) za 229 770 zł. Oczywiście do tego trzeba jeszcze doliczyć opcje dodatkowe, ale w przeciwieństwie do innych europejskich producentów, tutaj otrzymujemy dość bogate wyposażenie standardowe. Odpowiadając na pytanie zadane na początku, jest szansa, że Capri przekona do siebie sporo zwolenników elektromobilności i Forda oczywiście.
Maciej Gis