Zacznijmy od początku. Czym zajmuje się Happy Team?
Happy Team to zespół wykwalifikowanych programistów, wśród których jest wielu pasjonatów samochodów elektrycznych. Pracujemy dla różnych branż, m.in. elektromobilności, logistyki i e-commerce – tworzymy oprogramowanie, zapewniamy doradztwo technologiczne i pomagamy budować zespoły deweloperskie.
Działacie w sektorze elektromobilności poprzez m.in. tworzenie oprogramowania EV. Co oferuje firma w tym segmencie i dla kogo. Jakich macie klientów?
Naszym pierwszym klientem w obszarze elektromobilności była firma Evyon z Norwegii, dla której współtworzyliśmy oprogramowanie do monitorowania stanu baterii, ich właściwości fizycznych, takich jak temperatura, napięcie, natężenie, oraz analizowania i przewidywania wytrzymałości ogniw z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Dzięki tej współpracy zdobyliśmy doświadczenie, które możemy wykorzystywać do tworzenia oprogramowania dla domowych stacji ładowania i kontroli baterii. Oferujemy też spersonalizowane dashboardy do samochodów elektrycznych, które firmy różnej wielkości mogą wykorzystać do aut w swojej flocie oraz aplikacje mobilne dla sieci ładowania. Mamy też duże doświadczenie w tworzeniu oprogramowania dla branży logistycznej i możemy przełożyć je na tworzenie rozwiązań do zarządzania flotą samochodów elektrycznych.
Jakie korzyści mają klienci z usług oferowanych przez firmę na rzecz EV?
Najważniejsze jest dla nas realizowanie celów biznesowych klienta – każdą współpracę rozpoczynamy od dobrego zrozumienia potrzeb biznesowych, by zaproponować skuteczne oprogramowanie. To główna korzyść dla naszych klientów. Podsumowaliśmy niedawno, że w ciągu ostatnich 5 lat nasze rozwiązania technologiczne przyniosły klientom prawie 10 miliardów złotych przychodu. Dbamy również o to, by tworzyć solidny i efektywny kod z wykorzystaniem najnowszych technologii. Dzięki temu nasi klienci dostają stabilne oprogramowanie, które może być rozwijane w przyszłości bez ponoszenia wysokich kosztów.
W jaki sposób postęp technologiczny wpłynął/wpływa na rozwój elektromobilności?
Moim zdaniem nie ma już odwrotu od elektromobilności: będzie coraz więcej samochodów elektrycznych i rozbudowana infrastruktura do ładowania. Producenci powinni wykorzystać postęp technologiczny do tworzenia jak najlepszego oprogramowania, bo to z nim użytkownik samochodu elektrycznego ma do czynienia na co dzień. Słabe oprogramowanie, z błędami, powolne, z niezrozumiałym interfejsem użytkownika, ma ogromny wpływ na ogólną ocenę samochodu. Jeden ze znanych producentów aut elektrycznych traci klientów właśnie przez niedopracowane oprogramowanie. Nie da się wygrać z konkurencją i zrewolucjonizować tej branży bez postawienia na doskonałe oprogramowanie – żaden poważny klient nie kupi samochodu, jeśli opinie o jego oprogramowaniu będą słabe.
Czy całkowicie autonomiczna jazda jest kresem postępu technologicznego w segmencie oprogramowania? Jeśli nie, to co dalej?
Autonomiczna jazda może całkowicie zmienić nasz sposób myślenia. Może zrezygnujemy z posiadania własnych samochodów i będziemy zamawiać autonomiczne auto, by dojechać w dowolne miejsce? To postawi na głowie całą branżę i trudno tu cokolwiek precyzyjnie przewidzieć – ale na pewno nie będzie to oznaczać końca postępu w tworzeniu oprogramowania, wręcz przeciwnie.
Czy elektronika we współczesnych autach zastąpi z czasem całkowicie kierowcę i kiedy się to stanie? Czy można na niej całkowicie polegać? Pytam w kontekście przypadków, gdzie kierowcy zbytnio jej zaufali, co nie zawsze kończyło się dobrze.
Wracamy trochę do poprzedniego pytania. W USA elektronika w samochodach już zastępuje kierowcę. Testowane w tesli rozwiązanie radzi sobie obecnie w ponad 99% sytuacji drogowych, a kierowca musi przejąć kierowanie raz na kilkaset mil. Taka skuteczność możliwa jest dzięki ogromnej ilości danych zbieranych przez Teslę, które przetwarzane są w olbrzymich centralach obliczeniowych, by następnie trenować sztuczną inteligencję. To naprawdę kwestia czasu, by samochody mogły jeździć bez kierowcy. Trzeba jednak pamiętać, że na razie kierowca musi monitorować sytuację. Dopóki nie powstanie w pełni autonomiczny samochód, to kierowca jest odpowiedzialny za to, co się dzieje na drodze. Można się wspierać technologią, ale nadal trzeba trzymać rękę na pulsie.
Jest Pan od lat użytkownikiem Tesli. Jakie wrażenia? Pytam również Pana jako eksperta o stosowaną tam technologię – oprogramowanie.
Oprogramowanie w Tesli jest w zupełnie innej lidze niż u innych producentów. Klasyczni producenci samochodów spalinowych, którzy produkują też auta elektryczne, mają największy problem właśnie z oprogramowaniem. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie mają oni odpowiednich kompetencji, nie potrafią szybko zbudować skutecznych zespołów deweloperskich. Kosztowało to już posadę prezesa Volkswagena: stworzono osobną spółkę, która miała zajmować się tworzeniem oprogramowania do aut elektrycznych, ale skończyło się na potężnych opóźnienia i przesuwaniu premier samochodów, bo oprogramowanie nie było gotowe. Tesla jako firma wywodząca się z Kalifornii, z Doliny Krzemowej, doskonale radzi sobie z oprogramowaniem. Zresztą do budowy samochodów stosują podobne zwinne zasady, jak do tworzenia oprogramowania – stąd też wynika ich przewaga, po prostu nie wiedzą, że czegoś nie da się zrobić.
Tesla na początku miała problemy z jakością właśnie tych fizycznych elementów samochodu: coś tam skrzypiało, coś trzeszczało, coś było trochę tandetne lub niedopasowane. Ale to zmieniło się bardzo szybko i obecnie tesle dorównują europejskiej czy amerykańskiej konkurencji.
Uważam, że tę firmę wyróżnia podejście do budowania aut, bo innowacje wprowadzane są również na liniach produkcyjnych. Na przykład Tesla ma największe na świecie prasy do odlewania całego przodu i tyłu auta z aluminium, podczas gdy inni producenci składają je z wielu spawanych ze sobą elementów, co jest dużo bardziej czasochłonne i kosztowne. Linie produkcyjne Tesli są specjalnie projektowane, każde stanowisko jest maksymalnie optymalizowane, każda sekunda się liczy, by cały proces tworzenia auta był szybszy i tańszy – z tego co mi wiadomo, nie dzieje się to aż w takim stopniu u innych producentów. Tesla też szybko wprowadza zmiany, nie działa w cyklu kilkuletnim, jak inni, tylko jest w stanie wprowadzić jakąś zmianę w konstrukcji auta praktycznie z dnia na dzień.
Do tego wszystkiego tworzone jest specjalne oprogramowanie, które zarządza całym procesem tworzenia auta w fabryce i monitoruje każde stanowisko. Również testy przeprowadzane są bardzo szybko, między innymi dzięki automatyzacji. Tesla jest znana z tego, że nie korzysta z rozwiązań pudełkowych, tylko tworzy własne oprogramowanie, nawet jeśli chodzi o systemy ERP. To również buduje ich przewagę konkurencyjną.
Kalifornijska firma Elona Muska jest dla innych producentów samochodów swego rodzaju kierunkowskazem w kontekście oprogramowania. Dlaczego?
Zdecydowanie tak, z tych wszystkich powodów, które wymieniłem. Nawet taka prosta rzecz jak aplikacja mobilna – w Tesli za jej pomocą można z telefonu uruchomić samochód, włączyć klimatyzację, sprawdzić, gdzie jest auto i je przywołać, żeby po nas przyjechało, łatwo można kogoś dodać, by też mógł korzystać z samochodu. U innych producentów to nie są wcale oczywiste rzeczy i aplikacje często mają ograniczoną funkcjonalność, działają bardzo wolno (mówię to na podstawie moich doświadczeń z innym samochodem elektrycznym). W Tesli to wszystko po prostu działa – a nawet jak nie działa przez chwilę, z powodu jakiejś aktualizacji, to potrafią to szybko naprawić.
Dlaczego Pana zdaniem niektóre koncerny motoryzacyjne (nie wymieniając nazwy) gorzej sobie radzą z oprogramowaniem niż np. wspomniana Tesla, pomimo dostępu do niemal nieograniczonych środków? Gdzie tkwi problem?
Rynek zmienia się bardzo dynamicznie i Tesla, która wywodzi się z Doliny Krzemowej i stosuje zasady zwinnego działania ma naturalną przewagę nad producentami, którzy dopiero tego wszystkiego się uczą. Firmy działające w bardziej tradycyjny sposób wydają więcej pieniędzy, zatrudniają więcej ludzi, a rezultaty mają gorsze. To zderzenie podejść agile i waterfall, które znamy z branży oprogramowania.
Jak ocenia Pan rozwój elektromobilności w Polsce? Co jest szansą, a co przeszkodą w rozwoju?
Przez ostatnie trzy lata widoczne są kolejne inwestycje w sieci ładowania. Szczególnie wyróżnia się Greenway, ale też Orlen. Dzięki rozbudowywanej sieci ładowarek, coraz przyjemniej jeździ się w Polsce. Nadal oczywiście doskwiera to, że zazwyczaj dostępne są tylko dwa złącza, a gdy podłączony jest drugi samochód, to moc ładowarki dzieli się na pół i ładowanie trwa dłużej. Słychać też narzekania na moc do przyłączania nowych ładowarek, ale to już złożony problem sieci energetycznej w Polsce, która niekoniecznie jest przystosowana do tak dużych obciążeń w jednym miejscu. Z drugiej strony rozmawiałem kiedyś (przy okazji ładowania auta) z inspektorem z Urzędu Dozoru Technicznego, który twierdził, że operatorzy ładowania rzadko składają poprawną i kompletną dokumentację i dlatego cały proces tak długo trwa. Prawda pewnie leży gdzieś pomiędzy tymi dwoma punktami widzenia.
Mamy nawet ustawę, która określa, że w nowych budynkach w garażach podziemnych czy na parkingach muszą być przygotowane instalacje do ładowarek, które będzie można łatwo rozbudowywać. Nie jestem pewien, czy to pomaga tworzyć dobry klimat wokół elektromobilności, zwłaszcza wśród jej przeciwników czy sceptyków. Moim zdaniem ta technologia wybroni się sama, bo jest po prostu lepsza, a silniki spalinowe zostaną w naturalny sposób wyparte.
Dziękuję za rozmowę,
Paweł Mazur
Angielską wersję wywiadu znajdziecie na: https://www.happyteam.io/blog/electric-vehicle-technology-will-defend-itself/