Zgodnie z analizą przygotowaną przez serwis Euronews, najbardziej hojnym krajem dla kupujących jest w tym roku Italia. Nowy program startujący w połowie października przewiduje dopłaty sięgające 11 tysięcy euro (ok. 48 tys. zł) – do 30 proc. wartości pojazdu, pod warunkiem że jego cena nie przekracza 42 700 euro z VAT. To bezkonkurencyjna oferta na tle Unii, gdzie średni udział elektryków w sprzedaży nowych aut wynosi obecnie 15 proc. a we Włoszech zaledwie 5,2 proc. Być może wkrótce się to zmieni, właśnie za sprawą wspomnianego programu.
Tuż za Italią znalazły się … Polska i Grecja – oba kraje oferują po 9 tysięcy euro (czyli ok. 40 tys. zł) wsparcia. Grecy dodatkowo mogą liczyć na bonus w kwocie 2 tys. euro za złomowanie starego auta i kolejne 1 tys. euro dla kupujących poniżej 29. roku życia. Do tego dochodzi zwolnienie z podatku rejestracyjnego i ulgowy podatek drogowy dla pojazdów niskoemisyjnych – to bardzo dużo, przekonują branżowi eksperci.

Polska – wysokie dopłaty, niskie udziały rynkowe
A propos naszego kraju, który obok Grecji, należy do europejskich liderów pod względem kwoty wsparcia. Kierowcy kupujący BEV-y są zwolnieni z podatku rejestracyjnego, a sama dopłata – przeliczona na złotówki – sięga aż 40 tys. zł (pod warunkiem spełnienia określonych warunków – przyp. red.). Mimo to udział aut elektrycznych w sprzedaży nowych samochodów pozostaje niski, gdyż w pierwszych siedmiu miesiącach 2025 roku wyniósł zaledwie 5,4 proc., wobec wcześniej wspomnianej, średniej unijnej na poziomie 15 proc. – wylicza redakcja Euronews.
Jednocześnie na tle Europy widoczny jest kontrast między wysokością dopłat a rzeczywistym wykorzystaniem programu w Polsce. Jednym z powodów jest struktura rynku – Polacy nadal masowo sprowadzają używane auta spalinowe np. z Niemiec, Belgii czy Francji (wg IBRM Samar w 2024 roku do Polski sprowadzono łącznie 967 579 używanych samochodów osobowych i lekkich dostawczych (do 3,5 t), co oznacza wzrost o 20,1 proc. w stosunku do roku poprzedniego). Dodatkowym hamulcem jest stosunkowo niska dostępność tańszych modeli elektrycznych, bo większość nowych BEV-ów kosztuje powyżej 150 tys. zł, co sprawia, że dopłaty, choć wysokie, nie wystarczają, by przekonać masowego konsumenta.

Konkurencja: Słowenia, Hiszpania, kraje nordyckie
Słowenia oferuje dopłaty do 7 200 euro dla aut do 35 tys. euro, a jej udział BEV w rynku to 9,2 proc. Hiszpanie mogą liczyć na 4 500–7 000 euro wsparcia i dodatkowe ulgi podatkowe – 15 proc. odliczenia od PIT (do 3 tys. euro) oraz redukcję podatku drogowego o 75 proc. w największych miastach. Efekt? BEV stanowią tam 7,8 proc. rynku.
Z kolei Skandynawia dowodzi, że dopłaty gotówkowe nie są jedynym kluczem do sukcesu. W Norwegii, gdzie BEV to już 94,1 proc. nowych rejestracji, kierowcy korzystają głównie ze zwolnienia z VAT, ceł i opłat drogowych. W Danii – gdzie udział BEV wynosi 64,3 proc. – właściciele pojazdów elektrycznych płacą tylko 40 proc. podatku rejestracyjnego z dodatkowym odpisem w wysokości 22 tys. euro.
Zmiany, zmiany
W tym miejscu warto nadmienić, że polityka wsparcia dla pojazdów elektrycznych w Europie dynamicznie się zmienia. Dość powiedzieć, że jest nierównomierna, bo np. Austria właśnie zrezygnowała z dopłat dla osób prywatnych, podczas gdy Szwecja planuje nowy program – od stycznia 2026 roku rodziny o niskich dochodach z terenów wiejskich będą mogły otrzymać 54 000 koron szwedzkich (ok. 4 938 euro) w ciągu 36 miesięcy na zakup EV. Z kolei Francja, mimo cięć budżetowych, nadal oferuje atrakcyjne wsparcie i planuje dodatkowy bonus w wysokości 1 000 euro za zakup europejskiego pojazdu elektrycznego poniżej 47 500 euro.
Inny kraj – Finlandia rozważa wprowadzenie programu złomowania, który zapewni do 2 500 euro dla osób wymieniających ponad 10-letnie auto na pojazd niskoemisyjny. Te zmiany pokazują, że kraje UE szukają nowych sposobów na wspieranie zrównoważonej mobilności, dostosowując zachęty do lokalnych potrzeb i możliwości budżetowych.
Co dalej z elektromobilnością w Polsce?
Choć Polska plasuje się w europejskiej czołówce pod względem wartości dopłat, ich efekt na rynek jest wciąż ograniczony. Powód? Brak gęstej sieci ładowarek i wciąż wysokie ceny aut, które nawet po uwzględnieniu wsparcia pozostają poza zasięgiem wielu konsumentów. Jeśli jednak rozbudowa infrastruktury nadąży za unijnymi planami – czytaj dyrektywą AFiR, o której pisaliśmy już wielokrotnie na łamach elektromobilni.pl, a oferta modeli stanie się bardziej dostępna, to nasz kraj ma szansę wykorzystać swoje mocne atuty finansowe i przyspieszyć transformację transportu.

