Elektryczny mainstream
Jeszcze kilka lat temu samochody elektryczne na polskich drogach były egzotyką. Dziś – jak przekonuje wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta – w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej (PAP) – to już codzienność. Lipiec pokazał, że dokonał się przełom.
Elektryki nie są niszą ani fanaberią, to mainstream – powiedział w rozmowie z dziennikarzami, komentując aktualne wyniki sprzedaży. W ubiegłym miesiącu liczba zarejestrowanych w Polsce elektryków przekroczyła bowiem 100 tys. pojazdów na prąd, a ich udział w rynku nowych aut wyniósł ponad 8 procent.

NaszEauto: Wszystkie złotówki do wykorzystania
Rząd liczy, że ten trend wzmocni program „NaszEauto”. Do 10 września Polacy złożyli już ponad 13 tysięcy wniosków o dopłaty, opiewających łącznie na ponad 400 milionów złotych – pisze portal tvn24.pl. W puli środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) pozostaje jeszcze 1,2 miliarda złotych, które – jak zapewnia Bolesta – mają być w pełni wykorzystane. Robimy wszystko, by ani jedna złotówka nie wróciła do Brukseli – podkreślił minister.
Rozszerzenie wsparcia
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) przygotował propozycję rozszerzenia programu, którą zaakceptowała już Komisja Europejska. Nowe zasady – jeśli wejdą w życie w październiku – obejmą nie tylko osoby fizyczne i osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, ale także organizacje pozarządowe, szkoły, instytucje medyczne, placówki opiekuńcze czy parki narodowe. Lista pojazdów objętych wsparciem również się wydłuży – dołączą do niej dostawczaki do 3,5 tony i niewielkie busy do 5 ton.

Przypomnijmy, że aktualnie podstawowa dotacja dla osoby prywatnej kupującej auto elektryczne wynosi dziś 18 750 zł, a w przypadku zezłomowania starego samochodu spalinowego może wzrosnąć o kolejne 10 tysięcy. Osoby o niższych dochodach mogą liczyć na dodatkowe wsparcie w wysokości 11 250 zł. Najwięcej zyskują także posiadacze Karty Dużej Rodziny – nawet 40 tysięcy złotych dopłaty. Jeszcze wyższe progi obowiązują przy leasingu, gdzie bazowa kwota wsparcia wynosi 30 tysięcy zł.
Elektromobilność, ale nie dla wszystkich
Rząd planuje jednak wyłączenie z programu części pojazdów. Mowa o „elektrykach” produkowanych w Chinach – jeśli objęte są cłem, nie będą mogły otrzymać dotacji. To reakcja na coraz większy udział marek z Kraju Środka na europejskim rynku.
Nie ma też co liczyć na dopłaty do aut elektrycznych dla flot korporacyjnych. Bolesta przyznał, że takie rozwiązanie nie jest przewidziane w polskim KPO i nie zostanie wprowadzone. – Uważamy, że to firma powinna decydować, kiedy i jak zazielenia swoją flotę. Poza tym powinniśmy być technologicznie neutralni – podkreślił Bolesta.
Ambitne cele, ostrożny budżet
Wiceminister przypomniał, że w prognozach Krajowego Planu Energii i Klimatu zakłada się, iż do 2030 roku po polskich drogach będzie jeździło 720 tysięcy aut elektrycznych. – To ambitny scenariusz – zastrzegł, podkreślając, że stan finansów publicznych wymaga ostrożności w tworzeniu nowych mechanizmów wsparcia. O dalszym tempie transformacji mogą zadecydować również narzędzia legislacyjne, których wdrożenie – jak przyznał minister – nie zawsze spotyka się z aprobatą głowy państwa.
Rozmowa z ministrem Bolestą i zapowiedź przemeblowania „NaszEauto” to przysłowiowy drugi oddech dla tego programu. Pisaliśmy już o tym na łamach elektromobilni.pl, że do tej pory ten projekt nie spełnił oczekiwań rynku. Po pierwsze miał być impulsem do rozwoju elektromobilności, ale po pół roku trudno mówić o sukcesie, bo zaledwie ok. 20 proc. dostępnych środków zostało wykorzystanych, a liczba złożonych wniosków nie odpowiada skali budżetu.
Po drugie, skierowanie programu głównie do osób fizycznych i mikroprzedsiębiorców okazało się zbyt wąskim podejściem, co przy wysokich cenach „elektryków”, ograniczonej ofercie i braku infrastruktury ładowania skutecznie zniechęciło potencjalnych odbiorców. Zatem wszystko wskazuje na to, że druga połowa 2025 roku będzie testem, czy rządowe dopłaty są w stanie utrzymać dynamikę tego przełomu.
OW

