Dolce vita, włoski styl, urok retro. Na widok Fiata 500, kojarzącego się właśnie z takimi klimatami, aż chce się wypić filiżankę espresso z widokiem na Florencję czy Rzym. Udana stylistyka w połączeniu z akceptowalnymi cenami (było drożej niż w przypadku Pandy, ale o wiele taniej niż przy równie stylowym Mini), okazała się na tyle skuteczną receptą na sukces, że 500-tka przy niewielkich zmianach jest chętnie kupowana od 2007 roku aż do dziś.
Obecnie, od 2020 roku, oferowana jest także druga generacja modelu. Wygląda podobnie i korzysta ze zbliżonej recepty na sukces, ale póki co można ją kupić wyłącznie z silnikiem elektrycznym. Co mają zrobić klienci, którzy mieliby ochotę na stylowe, miejskie auto EV, ale nie chcą wydawać aż tyle pieniędzy? Po odpowiedź na to pytanie należy udać się w podróż – ale wcale nie do żadnego z zabytkowych, włoskich miast. Zamiast tego, można pojechać do… Los Angeles.
Fiat 500e był tylko w USA
Dokładniej – w Kalifornii, a późnej także w Oregonie. Fiat nie wprowadził tej wersji do Europy, ponieważ na Starym Kontynencie nie oferowano wówczas żadnych dopłat do zakupu aut elektrycznych. Legendarny prezes koncernu Fiata, Sergio Marchionne, powiedział zresztą dziennikarzom o 500e cyt.: „Mam nadzieję, że go nie kupicie. Na każdym egzemplarzu tracimy 14 tysięcy dolarów. Mam wystarczająco dużo odwagi, by to przyznać”.
Fiat 500e został wprowadzony do sprzedaży w 2013 roku. Zaprezentowano go w listopadzie 2012 roku na salonie w Los Angeles. Z zewnątrz auto wygląda niemal tak samo, jak spalinowa 500-tka – ale zastosowano tu kilka zmian, mających na celu poprawienie aerodynamiki. Między innymi przeprojektowano wygląd grilla z przodu i dodano spojler z tyłu. Dzięki temu współczynnik oporu powietrza spadł z 0,359 dla modelu spalinowego do 0,311. 500e nie powstawało w Tychach, a w meksykańskim zakładzie w mieście Toluca.
Akumulator jest chłodzony cieczą i ma pojemność 24 kWh. Moc samochodu to 113 KM (silnik dostarczał Bosch), a moment obrotowy sięga 199 Nm. Zasięg według danych producenta to – w zależności od cyklu jazdy – od 130 do 160 km. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ocenia zasięg na 140 km.
Auto ma wbudowany moduł, pozwalający na ładowanie AC o mocy 6,6 kW – wtedy akumulator uzupełnia się w mniej niż cztery godziny. W standardzie nie było złącza DC. W USA ładowanie ze zwykłego gniazda trwa około doby, ale mowa tu o amerykańskim standardzie 110V. Europejskie 230V skraca ten czas o połowę.
Czy Fiat 500e nie stał się zbyt ciężki? Akumulatory dodają mu 270 kg do całkowitej masy. Sięga ona teraz 1400 kg, co można uznać jeszcze za akceptowalną wartość. W dodatku umieszczone w podwoziu za przednimi siedzeniami akumulatory poprawiły rozłożenie masy 500-tki: zamiast stosunku 64:36, jak w wersji spalinowej, mamy tu 57:43.
Różnice między wersją spalinową
Mimo zbliżonego wyglądu (miłą dla oka różnicą są inne kolory, np. pomarańczowy, niespotykany w Europie), Fiat 500e nie jest dokładnie tym samym autem, co znane z naszych dróg odmiany 1.2 czy 1.4. Fiat w wersji elektrycznej ma m.in. wzmocnioną konstrukcję, by lepiej radzić sobie w amerykańskich testach zderzeniowych. Karoseria ma delikatne różnice – np. w kwestii umiejscowienia wlewu paliwa/gniazda do ładowania, co oznacza, że nie wszystkie blachy pasują. Różne są także reflektory. O ile europejska wersja w 2015 r. przeszła lifting, o tyle odmiana EV go uniknęła.
Czy części z odmiany spalinowej pasują? Niektóre tak, ale nie wszystkie. Różni się np. przednia szyba, bo ta z odmiany EV ma czujnik deszczu w innym miejscu. To może powodować kłopoty z naprawą po stłuczce, choć obecnie elektrycznych 500-tek jeździ już po Polsce na tyle dużo, że większość elementów dostępnych jest na miejscu. Czasami trzeba posiłkować się eBayem czy innym portalem z USA.
Należy jednak pamiętać, że Fiat 500e jest samochodem zza Oceanu, więc po sprowadzeniu wymaga pewnych przeróbek, by mógł legalnie poruszać się po naszych drogach. Nie jest ich na szczęście zbyt wiele – wystarczy zmodyfikować światła na asymetryczne i dodać lampę przeciwmgielną z tyłu. Gdy kupujemy auto, które jeździ już po Polsce, przeróbki najpewniej są zrobione.
Włoski elektryk zbiera dobre opinie
Większość wad i zalet 500e dzieli z odmianami spalinowymi. Decydując się na taki samochód należy pamiętać, że z tyłu będzie ciasno. Z drugiej strony, mała długość (nieco ponad 3,5 metra) bardzo ułatwia parkowanie w zatłoczonych centrach miast. Kierowca i pasażer siedzą bardzo wysoko, co nie każdemu odpowiada. Wyżsi kierowcy powinni unikać egzemplarzy z szyberdachem, bo ogranicza przestrzeń nad głowami. Użytkownicy zwracają uwagę na mały bagażnik (185 litrów).
Właściciele 500e podkreślają jednak świetne wrażenia z jazdy, dobrą dynamikę (setka w ok. 10 sekund, świetne przyspieszenie do „miejskich” 50 km/h – szybszy w gamie 500-tki jest już tylko Abarth) i ogólną „zwinność” auta. „To sympatyczny samochód, który po prostu da się lubić” – napisał jeden z użytkowników amerykańskiego forum. „Jedno z najlepszych aut, jakie miałem” – to zdanie kolejnego z nich. Przyzwoity jest także zasięg (kierowcy uzyskują w cyklu mieszanym ok. 160 km na jednym ładowaniu), a możliwości baterii raczej nie zmniejszają się z czasem. Poza tym, zakup 500e to najlepszy sposób na wejście w posiadanie Fiata 500, w którym… nie trzeba ręcznie zmieniać biegów. Wersje spalinowe z przekładniami zautomatyzowanymi (klasycznych automatów nie było) nie słyną ani z płynności i szybkości działania, ani z trwałości.
Co psuje się w Fiacie 500e?
Użytkownicy narzekają na awarie mechanizmu podnoszenia szyb, czasami awariom ulegają także klamki. Spora masa oznacza przyspieszone zużycie przedniego zawieszenia. Klasyczne hamulce zużywają się za to powoli, bo w większości przypadków uaktywniają się dopiero poniżej 13 km/h – wcześniej auto zwalnia dzięki rekuperacji.
W Fiacie 500e należy zwrócić uwagę również na stan opon – spory moment obrotowy oznacza, że jeśli ktoś dynamicznie jeździ po mieście, zwłaszcza te z przodu mają raczej krótki żywot. Fabryczny rozmiar to 185/55 R15. Fiat 500e kusił klientów w USA aplikacją na smartfony, w której można było sprawdzić m.in. stan naładowania auta albo zdalnie zaplanować chłodzenie kabiny. Niestety, w Europie nie działa. System multimedialny uConnect czasami się zawiesza.
Jeśli chodzi o kłopoty z „elektrycznością” – wczesne egzemplarze, głównie z 2014 i 2015 roku miewały problem polegający na wyłączaniu się podczas jazdy. Fiat to naprawił, aktualizując oprogramowanie.
Sytuacja rynkowa
Sprzedaż w USA szła nieźle, należy jednak pamiętać, że mówimy tylko o dwóch stanach. Mimo wszystko, do Polski trafia relatywnie sporo 500e. Obecnie (stan na 2.08.2024 r. – przyp. red.) na Otomoto po wpisaniu „Fiat 500”, określeniu roczników i zaznaczeniu napędu elektrycznego możemy znaleźć dziewięć ogłoszeń.
Najtańsze 500-tki EV kosztują 20-25 000 zł. Uwaga – nie są to jednak omawiane 500e, a pojazdy przerobione z wersji spalinowej na auta elektryczne przez niezależne firmy. Mają niższe moce, typu 25 KM i mniejsze akumulatory. Sensowność takiego zakupu każdy musi ocenić samemu – dziś jednak nie skupiajmy się na tego typu modyfikacjach.
„Prawdziwe” 500e, to wydatek co najmniej 29 000 zł (auto z przebiegiem 140 000 km). „Realny zasięg to do 100 km” – pisze sprzedający. Większy wybór mamy w przedziale 35-40 tysięcy złotych, a najdroższe auta kosztują nieco mniej niż 50 000 zł.
Używany Fiat 500e – czy warto?
Interesując się Fiatem 500e z drugiej ręki należy pamiętać, że mówimy tu o autach z USA. Zdecydowana większość z nich ma za sobą mniejsze lub większe „przygody” blacharskie. Warto sprawdzić raporty Carfax po numerze VIN, sprawdzając, jak Fiat wyglądał, gdy dotarł do Polski. Podczas oględzin zachowajmy ostrożność.
Zaletą Fiata 500e jest z pewnością korzystna cena. To jeden z najtańszych „pełnowartościowych” (czyli oferujących wystarczający, codzienny zasięg i przyzwoite osiągi) elektryków na rynku. Jego głównym rywalem może być Nissan Leaf I – z pewnością o wiele bardziej praktyczny i przestronny, ale i o wiele mniej stylowy.
W mieście, jak ryba w wodzie
Żywiołem 500e jest miasto. Kombinacja możliwości wjeżdżania na buspasy, darmowego parkowania w centrum ze zwinnością i przystępnymi cenami tworzy nam wyjątkowo interesującą propozycję. Jeśli ładujemy auto w domu (bo należy pamiętać, że po stronie wad 500e znajduje się brak możliwości szybkiego ładowania) i trafimy na egzemplarz, który nie był mocno uszkodzony i został naprawiony zgodnie ze sztuką, pozostaje się tylko cieszyć. Włoskie „dolce vita” całkiem nieźle pasuje do kalifornijskiego słońca. Ale i w Polsce ma swoje zalety.
Mikołaj Adamczuk