Orlen apeluje o rozsądek w polityce klimatycznej i rewizję unijnych planów

Tekst partnerski

To jest z naszej perspektywy zasadnicza, kluczowa i strategiczna dyskusja – mówił Damian Fogel, dyrektor Biura Regulacji Międzynarodowych w Orlenie, podczas spotkania z dziennikarzami. Jak podkreślał, przyjęcie zbyt rygorystycznych założeń może doprowadzić do sytuacji, w której możliwe do wykorzystania technologie dekarbonizacyjne zostaną znacznie ograniczone. Orlen zamierza stosować szerokie spektrum rozwiązań: od technologii niskoemisyjnych po zeroemisyjne. Jednak obecne tempo transformacji forsowane przez Komisję może zmusić koncern do inwestowania wyłącznie w drogie technologie zeroemisyjne, co – jak zaznacza Fogel – znacząco wpłynie na konkurencyjność przedsiębiorstwa.

183 miliardy złotych w 10 lat

Grupa Orlen koszt dekarbonizacji swojej działalności szacuje na 183 miliardy złotych do 2035 roku. Największe nakłady przewidziane są na elektroenergetykę i sektor ciepłowniczy – aż 144 miliardy. Kolejne 36 miliardów pochłonie transformacja w sektorze transportu i przemyśle, a 2 miliardy w segmencie Upstream. Te ogromne środki to – jak przyznaje Fogel – maksimum tego, co koncern może wygospodarować przy wsparciu własnych zasobów i pożyczek. Jeśli trajektoria dekarbonizacji zostanie zaostrzona, niezbędne będzie zewnętrzne finansowanie, w tym publiczna pomoc dla dużych podmiotów przemysłowych.

Tymczasem Komisja Europejska twardo stoi przy swoich założeniach. W opublikowanych w 2024 roku zaleceniach klimatycznych wskazano, że osiągnięcie 90-procentowej redukcji emisji do 2040 roku jest nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne, aby do 2050 roku możliwe było osiągnięcie pełnej neutralności klimatycznej. Dokumenty unijne wskazują m.in. na potrzebę szybkiego wycofywania się z paliw kopalnych, masową elektryfikację transportu oraz rozwój odnawialnych źródeł energii, takich jak energia wiatrowa i słoneczna. Jednym z fundamentów nowej strategii ma być rozwój technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS).

Zdaniem ekspertów

Jednak właśnie ta ostatnia propozycja budzi najwięcej kontrowersji. Jak informował w ubiegłym roku prestiżowy magazyn „Nature”, unijna polityka klimatyczna staje się niebezpiecznie zależna od niesprawdzonych technologii CCS. Eksperci, na których powołuje się magazyn, ostrzegają, że w Europie nie działa jeszcze żadna w pełni operacyjna instalacja CCS, a planowanych projektów jest zaledwie dziesięć. Nawet gdyby wszystkie z nich powstały i funkcjonowały zgodnie z planem, ich łączna zdolność wychwytywania dwutlenku węgla byłaby niewystarczająca, by wypełnić lukę emisji pozostałą po innych sektorach. W efekcie Komisja stawia państwa członkowskie przed ryzykiem polegania na technologii, która może nie być gotowa na czas i nie zrealizować oczekiwanych efektów.

Orlen dostrzega w tym wszystkim jedno kluczowe niebezpieczeństwo – utratę konkurencyjności. Z jednej strony słyszymy komunikaty Komisji o potrzebie ochrony przemysłu i zapewnienia „sprawiedliwej transformacji”, z drugiej – brakuje konkretów. Plan Clean Industrial Deal, zaprezentowany przez Ursulę von der Leyen, to na razie dokument bardziej wizjonerski niż operacyjny. – Cały czas czekamy na konkrety – mówi dyrektor z Orlenu. I dodaje, że bez faktycznych mechanizmów wsparcia, europejskie firmy – w tym polskie – znajdą się w trudniejszej sytuacji niż konkurenci z państw trzecich, których nie obowiązują równie rygorystyczne normy.

Stanowisko MKiŚ

Krytyczne spojrzenie na propozycje KE prezentuje również polski rząd. W oficjalnym komunikacie Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaznaczyło, że opublikowane przez Komisję zalecenia nie są dokumentem wiążącym. Polska – jak czytamy w dokumencie z ubiegłego roku – nie ustala jeszcze celu redukcji emisji na 2040 rok, koncentrując się obecnie na realizacji wcześniej przyjętych celów na lata 2030 i 2050. Resort podkreśla, że debata wokół propozycji Komisji jest dopiero początkiem prac nad kształtem polityki klimatycznej w nowej dekadzie. W międzyczasie planowana jest szeroka analiza oraz konsultacje społeczne, które mają pomóc w opracowaniu strategii sprawiedliwej transformacji.

Eksperci, cytowani przez „Nature”, przypominają, że opóźnianie działań klimatycznych również wiąże się z kosztami. W dokumencie Komisji wskazano wyraźnie, że zmiany klimatu już teraz mają poważny wpływ na ludzi, gospodarkę i środowisko, a ich skutki będą się nasilać. Mimo to doradcy naukowi Komisji ostrzegają przed marginalizowaniem bardziej konwencjonalnych metod redukcji emisji, takich jak odejście od węgla czy poprawa efektywności energetycznej, na rzecz technologii obarczonych dużym ryzykiem.

Wielka polityka

W tle tej debaty trwa napięta rozgrywka polityczna. Francja i Niemcy, które dotąd były liderami europejskiej polityki klimatycznej, obecnie stają przed rosnącą presją wewnętrzną, by złagodzić zobowiązania. W Wielkiej Brytanii obserwujemy już wycofywanie się z niektórych obietnic klimatycznych. Także w Polsce, gdzie przemysł energochłonny odgrywa istotną rolę w gospodarce, sceptycyzm wobec przyspieszonej dekarbonizacji znajduje podatny grunt.

Choć Komisja Europejska słusznie opiera swoje rekomendacje na analizach naukowych i dąży do długofalowej ochrony klimatu, głosy z przemysłu – jak ten płynący z Orlenu – przypominają o tym, że każda transformacja musi być nie tylko sprawiedliwa społecznie, ale i wykonalna technologicznie oraz uzasadniona ekonomicznie. Bez odpowiedniego wsparcia i rozsądnego harmonogramu nawet najbardziej ambitne cele mogą okazać się nierealne – a ich koszty poniosą wszyscy: konsumenci, przedsiębiorcy i całe państwa. Ot, smutna, ale realistyczna konkluzja.

REKLAMA