Test z ADAC

Ile przejadą auta elektryczne, gdy komputer pokazuje „zero”?

W autach spalinowych zwykle mamy do czynienia z „ukrytą rezerwą” i w podobnych sytuacjach zazwyczaj można jeszcze pokonać kilka-kilkanaście kilometrów
Źródło zdjęcia: Hyundai

Jak samochody elektryczne ostrzegają o niskim zasięgu? Jak daleko mogą zajechać, gdy kierowca widzi już na ekranie zasięg zero kilometrów? Sprawdzono to przy udziale ADAC. Zdaniem specjalistów organizacji, samochody elektryczne nie potrzebują lawety z powodu „końca zasięgu” częściej niż modele spalinowe.

Zasięgowy lęk

Lęk przed topniejącym zasięgiem to coś, co towarzyszy wielu kierowcom aut elektrycznych. Jest to także kwestia, która sprawia, że wiele osób wstrzymuje się z wymianą samochodu spalinowego na elektryczny. Obawiają się, że zasięgu im nagle zabraknie i będą musieli czekać na poboczu na lawetę.

Na szczęście nowe auta elektryczne oferują już naprawdę dobre parametry w tej kwestii. Nawet relatywnie przystępne i spełniające kryteria programu dopłat „NaszEauto” modele oferują zasięgi na poziomie realnych 400 czy nawet 500 km.

Mają też systemy podgrzewania i chłodzenia baterii przed ładowaniem, co skraca czas potrzebny na tę czynność i przyjmują dużą moc ładowania. Problem niewystarczającego zasięgu znika.

Ile na zerze?

Ale warto też odpowiedzieć sobie na pytanie – częściowo z ciekawości, a częściowo po to, by być przygotowanym na skrajne sytuacje – ile samochody elektryczne przejeżdżają, gdy ich komputery wyświetlają już w rubryce „zasięg” zero:? W autach spalinowych zwykle mamy do czynienia z „ukrytą rezerwą” i w podobnych sytuacjach zazwyczaj można jeszcze pokonać kilka-kilkanaście kilometrów. Jak jest w „elektrykach”?

Sześć aut w testach

Wykonały go niemieckie portale Heise i C’t. Materiał zatytułowany „Praxistest mit sechs Elektroautos: Akkus bis zum Stillstand leerfahren” („Praktyczny test sześciu aut elektrycznych: jazda z pustymi akumulatorami aż do zatrzymania”) przedstawia próbę sześciu różnych modeli.

Celem testu było zbadanie, jak pojazdy zachowują się w sytuacji, gdy poziom naładowania baterii spada do zera, oraz jak dokładne są wskazania zasięgu i ostrzeżenia systemowe.

Kilka aspektów

Zespół testowy monitorował różne aspekty, takie jak:

– Dokładność wskazań zasięgu – porównując deklarowany zasięg z rzeczywistym dystansem pokonanym przed zatrzymaniem.

– Zachowanie pojazdu przy niskim poziomie naładowania – obserwując, jakie funkcje są ograniczane lub wyłączane w miarę spadku energii.

– Ostrzeżenia systemowe – analizując, jak i kiedy pojawiają się komunikaty ostrzegawcze dla kierowcy.

Od Tesli po Leafa

W teście wzięły udział następujące modele samochodów elektrycznych: Tesla Model 3, Hyundai Kona Electric, Volkswagen ID.3, Renault Zoe, BMW i3 i Nissan Leaf.

Wzięto więc pod uwagę modele, które niekoniecznie są najnowsze (jak Zoe czy i3). Za to wszystkie testowane auta są popularne na rynku, zarówno aut nowych, jak i używanych. Test może być więc przydatny dla przeciętnego użytkownika auta EV (jest spora szansa, że jeździ akurat którymś z tych modeli).

Wnioski z testu

Test wykazał, że większość samochodów podawała dokładne informacje o pozostałym zasięgu i odpowiednio ostrzegała kierowcę o tym, że ma do czynienia z niskim poziomem naładowania. Auta różniły się jednak między sobą.

-Tesla Model 3: System ostrzegawczy był bardzo precyzyjny, a ten model zachowywał pełną funkcjonalność aż do bardzo niskiego poziomu naładowania.

Hyundai Kona Electric: Ostrzeżenia (symbol żółwia) pojawiały się odpowiednio wcześnie, a samochód stopniowo ograniczał moc w miarę spadku energii.

-Volkswagen ID.3: System zarządzania energią był skuteczny, ale zaobserwowano pewne opóźnienia w aktualizacji wskazań zasięgu.

Renault Zoe: Pojazd wykazywał tendencję do szybszego spadku realnego zasięgu niż wskazywał pokładowy system, co może wprowadzać kierowcę w błąd

-BMW i3: System ostrzegawczy działał poprawnie, ale BMW  ograniczało niektóre funkcje wcześniej niż inne modele.

-Nissan Leaf: Zaobserwowano, że pojazd wcześniej niż inne modele przechodził w tryb ograniczonej mocy, co wpływało na komfort jazdy przy niskim poziomie naładowania

Do 30 km „bez prądu”

Jeśli chodzi o być może najciekawszą kwestię – czyli o to, ile samochody mogą przejechać, gdy wskaźnik pokaże już 0% naładowania – niemal wszystkie auta zdołały wciąż przejechać około 10 kilometrów z prędkością 100 km/h. W końcu stawały się coraz wolniejsze. Niektóre pokonały jeszcze od 5 do 10 kilometrów, a później się zatrzymały.

Warto pamiętać, że podczas jazdy w warunkach zimowych lub z większą prędkością, koniec jazdy nastąpiłby znacznie szybciej. Przykładowo, Tesla przejechała „na zerze” jeszcze 30 km, ID.3 również. Renault Zoe pokonało ok. 10 km, natomiast w Hyundaiu „tajna rezerwa” właściwie nie istniała, co może być ważną informacją dla kierowców koreańskich modeli. Należy przyłożyć się do planowania trasy i ładowania.

Jak podsumowuje test jeden z redaktorów: „Jeśli zwrócisz uwagę na ostrzeżenia i udasz się do stacji ładowania najpóźniej przy dziesięciu procentach naładowania, nigdy nie będziesz się wstydzić i używać rezerwy”. ADAC potwierdza także, iż samochody elektryczne nie potrzebują lawety z powodu „końca zasięgu” częściej niż modele spalinowe. Jeśli wystąpi awaria, zwykle jest to spowodowane problemami technicznymi, a nie zasięgiem.

PMA

REKLAMA