Ford długo zwlekał z zaprezentowaniem w pełni elektrycznego wariantu topowego dostawczaka. E-Transit został zrobiony z odpowiednią pieczołowitością, wykorzystaniem zdobyczy współczesnej techniki i kilkudziesięcioletniego doświadczenia amerykańskiego producenta w segmencie aut dostawczych. Czy to jednak wystarczy, by ten dedykowany do ciężkiej pracy elektryk osiągnął sukces na miarę swojego spalinowego (wysokoprężnego) odpowiednika?
Ford bez wątpienia miał przed sobą nie lada wyzwanie. Transit jest najlepiej sprzedającym się samochodem dostawczym na świecie (na pewno takim jest w USA). Nie jest to przypadek. Jest to jedno z najlepiej dopracowanych aut tego typu. Jego praktyczność, rozwiązania techniczne oraz dobre dostosowanie ceny do jakości są autami, z którymi trudno konkurować.
Świat poszedł jednak na przód i znacząco przyspieszył flotową elektryfikację. W efekcie Renault, Peugeot, Opel, Citroen czy Mercedes wprowadziły elektryczne warianty swoich największych dostawczaków. Ford pozostał w tym wyścigu na szarym końcu. By nadrobić zaległość musiał zaproponować wariant, który dosłownie zmiecie konkurencję. Czy to się udało? By to sprawdzić wybrałem się na premierę elektrycznego Transita, który ma nie tylko umożliwić marce zwiększenie sprzedaży, ale dzięki Ford Pro stworzyć pełnym ekosystemem dla osób potrzebujących dostawczej mobilności.
Pierwszy dostawczy elektryk
Mówiąc jednak o samym aucie, Ford E-Transit nie sposób pominąć faktu, że jest dostępny w 25 różnych wariantach. Wśród nich nie zabrakło furgonu, brygadówki, podwozia. Ponadto auto jest dostępne w dwóch długościach i wysokościach. W zależności od wersji masa całkowita waha się od 3,5 do 4,25 tony. Ta ostatnia zaoferuje bardzo wysoką ładowność, ale jest nieco problematyczna w obliczu polskich przepisów.
W nowym dostawczaku, inżynierowie zastosowali ciekawe rozwiązanie, które nazwano ProPower Onboard. Są to trzy gniazda 230V. Jedno umieszczono w kabinie a dwa na pace, tuż przy tylnych drzwiach. Dwa gniazdka dają szereg możliwości, zwłaszcza, że można maksymalnie podłączyć odbiorniki prądu o mocy 2,3 kW. To praktyczne i przydatne rozwiązanie.
Napęd i bateria
E-Transit, którego miałem okazję poznać wyposażony został w silnik o mocy 269 KM i 430 Nm, który napędzał tylne koła i akumulator o pojemności użytecznej 68 kWh. W efekcie mamy całkiem mocny zestaw, którego się nie odczuwa. Mimo tylko 400 kg obciążenia w przestrzeni ładunkowej, przyspieszenia w Transicie nie powalały na kolana. Ponadto w wariancie, którym miałem okazję podróżować, prędkość maksymalna była ograniczona do 100 km/h. To na co zwróciłem uwagę, to fakt, że dużo w odczuciach z przyspieszania zależało od wybranego trybku jazdy. W trybie „eko” moc była rozwijana zdecydowanie wolniej i maksymalnie można było osiągnąć około jej 80 procent. Auto zdecydowanie żywsze stawało się po przełączeniu trybu na standardowy, gdzie podczas jazdy można było wykorzystywać pełen dostępny zakres.
Ciekawostką, która w E-Transicie się pojawiła, to „pomocnik”, który w zależności od ustawień może informować o zbyt dynamicznym przyspieszaniu i gwałtownym hamowaniu. Wszystko po to, by uzyskać jak najlepsze wartości zużycia energii. Trzeba też nadmienić, że Ford deklaruje maksymalny zasięg wynoszący nawet 317 km. Oznacza to, że duży i ciężki bus powinien zużywać średnio około 21,5 kWh na każde sto kilometrów. Teoretycznie te wartością są do uzyskania, ale muszą być spełnione podstawowe wymagania, jak np. temperatura powyżej 15 stopni Celsjusza. Takie warunki były podczas pierwszych jazd. Mój wynik wahał się między 21,5 a 23 kWh/100 km.
Jest dobrze, ale kilku rzeczy brakuje
Pierwsze spotkanie z nowym E-Transitem wykazało, że marka postarała się przy tworzeniu topowego dostawczaka. Zmodernizowane wnętrze stało się jeszcze praktyczniejsze. Dołożono w standardzie automatyczną klimatyzację, podgrzewane i elektrycznie regulowane lusterka zewnętrzne, podgrzewaną przednią szybę, podgrzewane fotele oraz system bezkluczykowego uruchamiania. Nie zabrakło również elektrycznego hamulca postojowego i Auto holdu.
Ponadto E-Transit otrzymał 12-calowy ekran z najnowszym systemem multimedialnym SYNC4, którego obsługa jest nader prosta – choć nawigacja pozostawia wiele do życzenia. Są też dwa złącza USB (jedno klasyczne, a drugie USB-C) oraz elektrycznie sterowany fotel kierowcy. W efekcie wnętrze jest praktyczne i dość przyjazne biorąc pod uwagę wykorzystane materiały. Również przestrzeń ładunkowa została dobrze uzbrojona. Podłoga oraz ściany boczne są wykonane z dużą precyzją, a materiały odporne na uszkodzenia.
Zabrakło jednak kilku istotnych elementów. Przede wszystkim LEDowego oświetlenia z przodu, które jest energooszczędne. Oferowane są warianty halogenowe lub biksenonowe. Tylne reflektory również pozostały wyposażone w klasyczne żarówki. Z kolei na „pace” brakuje dodatkowej listwy świetlnej – ta na szczęście była LEDowa. Ponadto zdecydowanie nie wykorzystano przestrzeni pod maską. Gdyby tylko lepiej rozplanować usytuowanie niektórych elementów, można byłoby tam zmieścić pojemny schowek np. na kable do ładowania. Niestety tego też zabrakło.
Ford Pro
Uzupełnieniem oferty Forda jest uruchomienie Ford Pro. Jest to połączenie pełnego pakietu produktów oraz usług, dzięki którym możliwe będzie zmniejszenie okresów przestojów, a przy okazji optymalizacja kosztów eksploatacji pojazdów. Do tego ma posłużyć telemetria. Pod tym kątem amerykański producent się postarał. Postanowił stworzyć system, który nie tylko dostarczy menadżerom odpowiedniej wiedzy, ale też będzie w czasie rzeczywistym informował, gdzie jaki pojazd jest. Dzięki tej wiedzy możliwe jest realna analiza stylu jazdy, prędkości z jakimi kierowcy podróżują oraz sprawdzania stanu pojazdu. Użytkownicy mogą też w prosty sposób określać uszkodzenia auta, tak by zarządca floty nie musiał stracić czasu na wstępne oględziny tylko zlecić naprawę lub zakup elementu uszkodzonego.
Ford Pro to też serwis, który ma być jak najbardziej pomocny dla użytkowników. Dlatego możliwe jest umówienie się na dogodny termin, zamówienie kierowcy, który przyjedzie po auto, a po naprawie odwiezie (usługa door-to-door), a w samym serwisie przypisany konsultant w sposób zdalny pokaże elementy do wymiany albo zda raport z oględzin auta.
Ford E-Transit Custom
Podczas pierwszych jazd E-Transit czekała nas jeszcze jedna niespodzianka. Otóż zaprezentowano kolejnego w pełni elektrycznego dostawczaka od Forda. E-Transit Custom jest zbudowany w całości od podstaw i będzie stanowił kolejny rozdział w elektrycznej historii marki. To czym auto będzie się wyróżniać to całkowicie nowy design przodu wraz z LEDową listwą między reflektorami. W mojej jednak ocenie, choć auto prezentuje się naprawdę okazale, to nie jest to stylistyczna rewolucja na wzór Volkswagena Multivana najnowszej generacji. O aucie pisaliśmy na orpa.pl w tym tygodniu. Więcej szczegółów producent ma ujawnić w okolicach września br..
Ceny modelu E-Transita na polskim rynku rozpoczynają się od 226 770zł netto za wersję E-Transita podwozie z kabiną serii 350 L3 i silnikiem elektrycznym o mocy 184 KM. Na brygadowego vana trzeba bez VAT-u przeznaczyć od 245 660 zł.
Ford na początku marca tego roku informował, że przyjął zamówienia na elektrycznego Transita od ponad 10 tys. klientów w Stanach Zjednoczonych. Wracając do pytania, czy ten elektryczny van ma szansę powtórzyć sukces spalinowych „braci”. Odpowiedź brzmi: tak. Biorąc pod uwagę z jednej strony nieuchronność transformacji napędowej zmierzającej w kierunku zeroemisyjności z drugiej ilość jeżdżących aut spalinowych (niemal w 100 proc. to Diesle), będzie to proces długotrwały. Osiągnąć sukces Fordowi będzie na pewno łatwiej na rynku amerykańskim. Na europejskim, będzie musiał się zmierzyć ze zdecydowanie większą konkurencją.
Maciej Gis