Tesla: Cennik

Tesla Model 3 droższa o 10 tys. zł. To koniec spadków cen?

Tesla dokonała korekty cennika Modelu 3. Podstawowa odmiana droższa o 10 tys. zł
Źródło zdjęcia: Tesla

Cena Tesli Model 3 w wersji RWD wzrosła o równe 10 tys. zł. Czy to zmiana na stałe, czy tylko na chwilę? Czy nie zaszkodzi sprzedaży aut tej marki?

Z informacji na grupach facebookowych właścicieli i miłośników marki, a także z obserwacji konfiguratora wynika jasno: w nocy amerykański producent samochodów elektrycznych znów „zamieszał” w cenniku Tesla Model 3. Choć to tylko jedna pozycja, jej znaczenie jest większe, niż mogłoby się wydawać. Cena wersji RWD Standard Range wzrosła z 184 990 zł do 194 990 zł, a więc o równe 10 tys. zł. W tak zwanym inventory – czyli na podstronie pokazującej składy gotowych aut, czyli stock – stare ceny wciąż „wiszą”… ale to złudna okazja.

Wygląda na to, że dopóki cena samochodu na placu pokrywała się z tą z konfiguratora, można było korzystać z promocyjnego finansowania. Teraz zasada jest jasna: albo klient decyduje się na Model 3 za 194 990 zł z preferencyjnymi ratami, albo wybiera tańsze egzemplarze ze stocku, ale zewnętrzne finansowanie lub gotówka są wtedy jedyną opcją.

Skąd takie – niekorzystne dla klientów – zmiany? Tesla wie, że klienci i tak będą kupować, bo dostępnych egzemplarzy wersji Long Range AWD praktycznie już nie ma – i każdy, kto chce „Trójkę”, będzie brał to, co zostało.

Tesla Model 3

Ceny często się zmieniają

To nie jest pierwszy raz, kiedy Tesla koryguje ceny w reakcji na sytuację rynkową. W lipcu 2024 r. „trójka” podrożała po wprowadzeniu ceł na auta produkowane w Chinach. Wtedy firma ostrzegała wprost, że po 1 lipca ceny wzrosną, i faktycznie tak się stało – choć podwyżki były mniejsze niż sugerowały to same stawki celne. Model 3 RWD zdrożał wtedy z 194 990 zł do 201 900 zł, Performance – z 244 990 zł do 251 490 zł, a wersja Long Range akurat wtedy nie podrożała. Ruchy były stosunkowo niewielkie i rozłożone tak, by nie zabić popularności modelu, który dla Tesli jest jednym z kluczowych produktów w segmencie. Później klienci doczekali się obniżek.

Dzisiejsza korekta idzie w innym kierunku – nie jest reakcją na cła, lecz sygnałem, że kończy się dostępność wyższych wersji, a popyt na RWD pozostaje wystarczająco mocny, by usprawiedliwić cenę zwiększoną o 10 tys. zł. Podejście Tesli jest tu niezmiennie pragmatyczne: cennik to narzędzie sterowania popytem, a stock (inventory) używany jest jako amortyzator: pozwala przez chwilę utrzymać atrakcyjne kwoty dla „spóźnialskich”, ale bez dostępu do najkorzystniejszego finansowania.

Interesujące jest również to, jak zmienia się strategia Tesli na przestrzeni lat. Kiedyś firma była znana z agresywnych cięć cenowych, budujących przewagę nad konkurentami. Obecnie rynek EV dojrzewa, presja marżowa rośnie, a polityka ceł i dostępność produkcji zaczynają realnie wpływać na cenniki. Do tego dochodzi fakt, że nowe wersje Modelu 3 i Modelu Y dały Tesli chwilową świeżość, ale nie przełożyły się na wyraźny wzrost sprzedaży.

Gdy brakuje modeli i nowości, a klienci czekają na kolejne generacje, trzeba działać cenami. Obecnie marka wie, że klienci i tak wybiorą to, co zostało na placu. Na dłuższą metę jednak podnoszenie cen i pogarszanie warunków finansowania może okazać się zgubne – walka z rywalami, przede wszystkim tymi z Chin, wciąż trwa, a z miesiąca na miesiąc auta Tesli stają się coraz bardziej leciwe. Marka może w końcu stracić „mocne karty”.

PMA

REKLAMA