Niemiecki producent miał duże nadzieje co do modelu ID.3. Nic dziwnego. W końcu miał być naturalnym następcą kultowego Volkswagena Golfa, w elektrycznej wersji. Zaprezentowany 3,5 roku temu we Frankfurcie model nie spotkał się jednak z oczekiwanym poklaskiem. W dużej mierze była to zasługa pandemii, która wpłynęła nie tylko promocję, ale też produkcję. Teraz zgodnie z życiem produktu przyszedł czas na lifting.
Subtelne odświeżenie
Podczas pierwszych jazd zorganizowanych w Polsce, mogłem dowiedzieć się co tak naprawdę się zmieniło. Okazuje się, że modernizacji jest więcej niż na pierwszy rzut oka widać. Przede wszystkim przemodelowany został przedni zderzak, który otrzymał nowe wloty powietrza oraz zamykane klapy, które mają – przynajmniej w teorii – wpływać na aerodynamikę pojazdu. Dodatkowo zmieniła się też maska. Otrzymała bardziej wyraziste przetłoczenia, jak też zniknął czarny pas przy podszybiu na rzecz jednolitego koloru całej maski. Z kluczowych zmian w nadwoziu można powiedzieć, że to tyle, gdyż inne modernizacje dotyczą wizualizacji tylnych reflektorów i nowych wzorów felg.
Wnętrze z lepszym wykończeniem
O wiele więcej zadziało się we wnętrzu. Pojawiły się nowe materiały wykończeniowe foteli, jak też deski rozdzielczej. W końcu w ID.3 jest mniej plastików, które były zmorą tego modelu. Ponadto deska została w części obszyta skórą oraz dodano miękki materiał na jej szczycie. Podobnie stało się w przypadku boczków. Oczywiście jak przystało na samochód elektrycznych skóra jest ekologiczna tak samo jak wiele elementów wnętrza, które są wytwarzane z recyklingu.
Volkswagen dorzucił też nieco wyposażenia. W ID.3 pojawił się wyczekiwany wyświetlacz przezierny head-up, który na szczęście nie jest płytką, a rzutnikiem na szybę z rozszerzoną rzeczywistością, pomagającą podczas korzystania z nawigacji, rzucając na „drogę” strzałki, w którą stronę trzeba się kierować. Nie zapomniano też o Travel Assist, który działa w oparciu o dane inteligencji zbiorowej (Car2X). Z kolei asystent parkowania potrafi zapamiętać sekwencję parkowania np. w naszym garażu i odtwarzać ją, by ułatwić wjazd lub wyjazd z miejsca.
Kolejne zmiany dotyczą systemu infotaitment. Ekran centralny ma teraz 12-cali. Zmieniono również ID.Software, dzięki czemu responsywność ekranu jest o wiele lepsza, a cały system działa szybciej i stabilniej. W tej euforii trzeba być jednak oszczędnym, gdyż w porównaniu do innych elektrycznych modeli, nadal Volkswagen ma nad czym pracować.
Wraz ze zmianą softu na małym wyświetlaczu za kierownicą pojawiły się informacje z komputera pokładowego. Jednak nie byłem w stanie sprawdzić jak można te dane przełączać pomiędzy trybami z ostatniej jazdy a trybem długodystansowym.
Nie wszystko poprawiono
Choć Volkswagen otrzymywał wiele informacji, co przydałoby się poprawić w ID.3, to niestety nie odniósł się do tego. Przykładem jest choćby panel sterowania temperaturą we wnętrzu oraz głośnością. Nadal jest dla mnie nie zrozumiałe, dlaczego nie jest podświetlony, skoro w nowych modelach (ID.7) już jest. Podobne odczucie można mieć w przypadku kierownicy z dotykowo-haptycznymi przyciskami, które nie działają zbyt dobrze, a mimo możliwości zmiany pozostały (ciekawostka w ID.7 już ich nie ma).
Kolejna kwestia to rekuperacja. Tryb „B” jest raczej tylko dla pozoru, gdyż można uznać, że trybu odzysku energii nie ma w tym samochodzie. Szkoda, że nie pomyślano również o możliwości jazdy w trybie „one pedal”. To zdecydowanie przydałoby się bądź co bądź, w samochodzie, którego głównym przeznaczeniem jest miasto. Nie poprawiono również jakości wyświetlanego obrazu z tylnej kamery.
Napędowo bez zmian
Raczej nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że w przypadku napędu w odświeżonym ID.3 się nie zmieniło. Nadal do dyspozycji są 204-konie mechaniczne przekazywane na tylną oś. Z kolei w przypadku baterii do czynienia mamy warianty 58 kWh – „Pro Performance” oraz 77 kWh – „Pro S”. W zależności od wariantu zasięg wynosi od 449 do 559 km (wg WLTP).
Poprawiono natomiast ładowanie. Proces napełniania od 5 do 80 proc. pojemności baterii (dla mniejszego wariantu) zajmuje 35 minut przy ładowarce o mocy 120 kW oraz 30 min. jak moc ładowarki będzie wynosić 170 kW. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że poliftingowy ID.3 może szczytowo ładować się z mocą 170 kW.
Ćwierć miliona to nie wyzwanie
Tak dochodzimy do ostatniej kwestii – ceny. Volkswagen wyceniając nowego ID.3 nie miał łatwego zadania, biorąc pod uwagę rynkowe trendy. Niestety nie mam dobrych wieści, gdyż model podstawowy został wyceniony na 191 290 zł. Z kolei testowy egzemplarz z bogatym wyposażeniem kosztował 264 080 zł. Jest to poziom niemalże nieakceptowany zwłaszcza przy cenach Tesli, czy innych producentów. Co więcej Skoda Enyaq (z Grupy Volkswagen), która jest 3-krotnie większym samochodem jest tańsza niż kompakt od Volkswagena.
Słowo od redakcji
Poliftingowy Volkswagen ID.3 to nadal fajna propozycja w świecie kompaktowych elektryków. Ma wiele rozwiązań, których próżno szukać u konkurencji. Co więcej nadal pamiętano o przyjemności z jazdy, a można wręcz powiedzieć, że dzięki obniżonemu środkowi ciężkości prowadzi się bardziej jak gokart niż samochód. Ponadto dzięki stosunkowo dużej przestrzeni we wnętrzu i utrzymaniu go jako 4-osobowy wariant, sprawdzi się nawet dla rodziny 2+1. Problemem pozostaje jednak cena, która dosłownie może odstraszać, w szczególności, że za tą kwotę możemy już przebierać w elektromobilnym świecie.
Maciej Gis