Ładowanie przy autostradzie? ADAC nie zostawia suchej nitki

Niemiecki automobilklub ADAC przyjrzał się, jak naprawdę wygląda ładowanie samochodów elektrycznych przy autostradach – i wyniki testu trudno uznać za powód do dumy. Spośród 50 przebadanych miejsc – w tym 25 klasycznych „rastanlagen” (czyli przyautostradowych MOP-ów) i 25 „autohofów” (parkingów i stacji zlokalizowanych tuż przy zjazdach) – ponad połowa wypadła słabo lub bardzo słabo. Zaledwie 13 otrzymało ocenę „dobrą”, a żadna nie zasłużyła na „bardzo dobrą”.

  • Przy niemieckich autostradach brakuje szybkich ładowarek – co piąta lokalizacja oferuje jedynie wolne ładowarki 50 kW, a tylko 25% miejsc ma więcej niż 10 stanowisk o mocy min. 150 kW. Na co trzeciej stacji stwierdzono przynajmniej jedną niesprawną ładowarkę.
  • Niezależne stacje przy zjazdach z autostrad (autohofy) wypadły zdecydowanie lepiej – otrzymały wszystkie 13 ocen „dobrych” w badaniu. Natomiast autostradowe MOP-y, często będące jedynym miejscem postoju na długich trasach, oferują znacznie gorszą infrastrukturę.
  • Żadna z 50 badanych stacji nie ma zadaszenia nad ładowarkami, co zmusza kierowców do ładowania w deszczu czy śniegu. Stanowiska są często oddalone od toalet i restauracji oraz słabo oświetlone, co stanowi problem bezpieczeństwa.
  • Tylko połowa ładowarek umożliwia płatność kartą kredytową, a pełny koszt ładowania znany jest z góry jedynie w 44% przypadków – sytuacja nie do pomyślenia na tradycyjnych stacjach benzynowych.

Wnioski płynące z badania ADAC są jednoznaczne – mianowicie infrastruktura ładowania przy niemieckich autostradach wciąż kuleje, bo brakuje szybkich ładowarek, do tego część z nich jest niesprawna, a kierowcy często zostają bez podstawowych udogodnień, takich jak zadaszenie czy możliwość prostego płacenia kartą.

Gdzie lepiej – na autohofie czy na MOP-ie?

Zdecydowanym zwycięzcą tego porównania okazały się „autohofy” – niezależne stacje i parkingi obsługujące kierowców ciężarówek i aut osobowych przy zjazdach z autostrad. To właśnie tam ADAC przyznał wszystkie 13 ocen „dobrych”. Najlepszy wynik osiągnął Euro Rastpark Schweitenkirchen przy A9, tuż przed Aral Autohof Königslutter przy A2.

Z kolei na autostradowych „rastanlagen”, które często są jedynym miejscem postoju na długich trasach, sytuacja wygląda znacznie gorzej. Co piąta lokalizacja oferowała wyłącznie ładowarki o mocy 50 kW – stanowczo za wolne, by realnie obsługiwać podróżujących na długich dystansach. Przy takim tempie ładowania samochód potrafi stać nawet godzinę, podczas gdy ładowarki 150 kW pozwalają uzupełnić energię w 20–30 minut – przypominają niemieccy eksperci.

Szybko? Tylko miejscami

Nie wszystko jednak wygląda tak dramatycznie. ADAC zauważa, że ponad 60 proc. badanych lokalizacji ma już ultraszybkie ładowarki o mocy 300 kW, co oznacza, że nawet przy dwóch podłączonych pojazdach każdy z nich może liczyć na minimum 150 kW mocy. Inny, pozytywny przykład to np. dwie stacje – Rosi’s Autohof Fulda Nord (A7) i Inntaler Autohof Raubling (A93) – które zainstalowały nawet ładowarki o mocy 400 kW i również zostały ocenione pozytywnie.

Problem w tym, że takie miejsca to wyjątki. Zaledwie jedna czwarta lokalizacji dysponuje więcej niż dziesięcioma stanowiskami ładowania o mocy przynajmniej 150 kW. A nawet tam, gdzie infrastruktura istnieje, na co trzeciej stacji ADAC odnotował co najmniej jedną niesprawną ładowarkę – gani ADAC.

Komfort? Kierowcy dosłownie w deszczu

O ile techniczne braki można zrozumieć jako efekt rozwoju rynku, to wyniki dotyczące komfortu ładowania są po prostu kompromitujące. Na żadnej z 50 badanych stacji nie ma zadaszenia nad ładowarkami – kierowcy w deszczu lub śniegu stoją więc pod gołym niebem. Ponadto, tylko dwa „autohofy” umożliwiały ładowanie kamperów lub aut z przyczepą bez konieczności ich odłączania.

Do tego dochodzi kwestia lokalizacji samych stanowisk – często są one oddalone od restauracji, toalet czy sklepu, a nierzadko także słabo oświetlone, co ADAC uznał za problem bezpieczeństwa.

Płatności i ceny – to wciąż jest chaos

Niemiecki automobilklub zwrócił również uwagę na brak przejrzystości cen i utrudnione formy płatności. W wielu miejscach nie da się zapłacić zwykłą kartą – tylko nieco ponad połowa ładowarek miała terminale umożliwiające bezpośrednią płatność kredytówką. Jeszcze gorzej jest z informacją o cenach: choć stawki za kilowatogodzinę często są wyświetlane przed rozpoczęciem ładowania,  to pełny koszt sesji znany jest z góry jedynie w 44 proc. przypadków. I jak zauważa ADAC, na klasycznej stacji benzynowej taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia.

„Ordnung must sein”

Eksperci klubu apelują zatem, by rozbudowa infrastruktury szybkiego ładowania przy autostradach przyspieszyła, a standardy jej jakości stały się bardziej spójne. W ocenie ekspertów potrzebne są stacje z większą liczbą sprawnych punktów ładowania o mocy minimum 150 kW, możliwość płatności kartą, jasne cenniki i lepszy komfort dla kierowców – od zadaszenia, przez oświetlenie, po dostęp do gastronomii i toalet.

Jak podsumowuje ADAC, ładowanie samochodu elektrycznego powinno być tak samo proste, szybkie i wygodne jak tankowanie paliwa. Jednak aktualnie, jadąc autostradą w Niemczech, kierowca elektryka musi się liczyć z tym, że jego postój będzie dłuższy, mniej komfortowy i często… w strugach deszczu.

OW

REKLAMA