Słynne stwierdzenie mówi też, że: „są samochody i są samochody”. Choć można interpretować to na wiele sposobów, to obecnie bardzo mocno zatarta została granica pomiędzy markami popularnymi a premium. Jest to już tak mało wyraźna różnica, że na dobrą sprawę poza podziałami przyjętymi lata temu trudno jest mówić, jakie auto do której klasy należeć powinno. To bez wątpienia dotyczy Kii i jej nowych samochodów.

Koreański producent znacząco poprawił swoje produkty na przestrzeni lat. Nowa jakość materiałów, nowy odważny design czy rozwiązania, które w wielu przypadkach nie są po prostu dostępne u konkurencji. To są te główne wyróżniki marki. Najlepiej można to zobrazować na flagowym samochodzie koncernu – Kia EV9.
Więcej osób i miejsca
Elektryczny SUV, który ma 5010 mm długości oferuje możliwość przewozu 7 osób oraz dość sporą przestrzeń ładunkową. Przy założeniu rozłożeniu wszystkich foteli pasażerowi do dyspozycji mają 333 litry. Jednak jak dwa rzędy siedzeń zostaną złożone (z czego trzeci jest regulowany elektrycznie zarówno pod kątem składania i rozkładania), ładowność auta zwiększa się do 2393 litrów. Jest to ogromna przestrzeń do zagospodarowania i bez trudu pozwoli przewieźć nawet szafę bez konieczności jej rozkręcania.

Kierowca i pasażer w komforcie
Wracając jednak do samych siedzeń warto zwrócić uwagę na kilka istotnych szczegółów. Przede wszystkim z przodu kierowca i pasażer dostają pełen komfort podróżowania. Siedzenia są podgrzewane i wentylowane. Ponadto na oparciu fotela pasażera umieszczono przyciski do regulacji. Po co? Aby pasażer jadący z tyłu mógł zwiększyć sobie w łatwy sposób przestrzeń bez konieczności wysiadania z pojazdu. Ponadto w fotelach umieszczono też złącza USB-C, aby łatwo było ładować sprzęty osobą jadącym z tyłu.

Mówiąc o drugim rzędzie siedzeń EV9 dostępne jest w dwóch konfiguracjach. Możemy mieć 3-osobową wersję z dwoma niezależnymi częściami (podział 2/3 i 1/3) i możliwością regulacji kąta pochylenia oparcia. Wszystko po to aby móc zapewnić jak największą praktyczność i możliwość komfortowego wejścia na sam tył.

Ostatni nie powinni narzekać
Jak już jesteśmy w 3-rzędzie siedzeń, od razu trzeba powiedzieć, że nie są to tak zwane miejsca „za karę”.

Przy odrobinie zachodu można ustawić przestrzeń tak, że nawet na samym tyle będzie stosunkowo wygodnie. Na pewno zaletą będzie fakt, że można regulować kąt oparcia oraz, że w suficie nalazły się nawiewy, które poprawiają termikę tej części auta.

Kolejną kwestią, jeżeli chodzi o wnętrze są ciekawe rozwiązania. Zarówno kierowca jak też pasażer otrzymują tak zwane fotele komfortowe z możliwością ułożenia ich niemal jak leżankę. Jest to ukłon w stronę oczekiwania na naładowanie samochodu, który wbrew pozorom nie trwa aż tak długo (ale o tym za chwilę). Ponadto kierowca ma możliwość włączenia masażu. Jest kilka opcji w tym zakresie do wyboru. To na co jednak warto zwrócić uwagę to „aktywacja lędźwi”. Jest to specjalny program, który uruchamia się co 30 minut, aby nawet długa podróż była jak najbardziej przyjemna.
Deska z klasycznymi przełącznikami
Ostatnią kwestią odnośnie do wnętrza jest deska rozdzielcza. Jest ona wykonana z przyjemnych i miękkich materiałów. Posiada – co ważne – klasyczne przełączniki m.in. od podstawowych funkcji klimatyzacji czy od menu systemu multimedialnego. Jest to bez wątpienia dobry zabieg, który jest doceniany przez użytkowników. Są też trzy ekrany złączone w jeden element. W nim zawarto 12,3-calowy ekran tablicy rozdzielczej, 5,3-calowy monitor od klimatyzacji oraz 12,3-calowy system multimedialny. Wszystko w tym aspekcie byłoby super, gdyby nie umieszczenie samego panelu klimatyzacji, który jest przesłaniany przez kierownicę i trzeba się do niego po prostu wychylić. Można mieć też pewne zastrzeżenia do samego systemu, a zwłaszcza nawigacji, która choć trasę wyznacza w miarę dobrze to niestety programowanie przystanków na ładowanie odbywa się dla mnie w niezrozumiały sposób. Cieszy natomiast fakt, że można włączyć funkcję grzania baterii bez konieczności włączenia systemu nawigacyjnego.

Ładowanie to przyjemność … przynajmniej do 80 proc.
Jak już przeszliśmy przez wnętrze pojazdu warto skupić się tak naprawdę na najważniejszym elemencie, czyli ładowaniu. W tym przypadku Kia stanowi bez wątpienia lidera w segmencie samochodów popularnych. Architektura 800V sprawia, że 96 kWh (netto) baterię od 10 do 80 proc. jesteśmy w stanie naładować w 22 minuty. Co ważne średnia moc ładowania w tym zakresie to 194 kW, a szczytowy pik określony jest na 210 kW. W efekcie inżynierowie marki tak opracowali krzywą ładowania, że jest ona niemal płaska w przedstawionym zakresie. Jest to naprawdę bardzo mocny punkt tego samochodu.
Nieco gorzej wygląda natomiast zakres od 80 do 100 proc., kiedy czas tego ładowania zwiększa się niemal dwukrotnie. Podczas naszych testów naładowanie 20 proc. trwał niemal 30 min.
W tym miejscu warto też dodać, że EV9 ma możliwość zasilania z baterii innych urządzeń. Umożliwia to funkcja Vehicle-2-Load (V2L). Za pośrednictwem przejściówki lub gniazdka możemy zasilać np. ekspres do kawy z mocą do 3,6 kW. Ponadto auto jest też przystosowane do obsługi funkcjonalności Vehicle-2-Grid (V2G) z mocą 11 kW. Niestety w tym przypadku pojawia się problem, że skorzystają z tej opcji wybrane rynki w tym roku (te najbardziej rozwinięte pod względem sieci energetycznych). Kia jasno podkreśla, że włączana ta opcja będzie sukcesywnie również w innych krajach, ale to jeszcze potrwa.
Mocy w nim nie brakuje
Kolejną mocną stroną Kia EV9 jest układ napędowy. Auto w testowej odmianie (GT-Line) podsiada dwa silniki elektryczne (dzięki temu generowany jest napęd 4×4) o łącznej mocy 385 KM oraz 600 Nm. Prędkość maksymalna to z kolei 200 km/h. Są to wystarczające parametry jak dla tego pojazdu. Jestem wręcz przekonany, że wiele osób nawet nie wykorzysta pełnego potencjału tego napędu, ponieważ nie jest to samochód wyścigowy tylko wielki SUV, który bardzo dobrze się prowadzi, ale przez masę wynoszącą ponad 2,6 tony jest też mocno obciążony kwestią wynoszenia w zakręcie czy bujaniem na nierównościach. Ponadto układ hamulcowy choć robi co może aby zatrzymać tą jeżdżącą „ścianę” to nie zawsze jest w stanie zatrzymać go tak szybko jak niektórzy mogliby się spodziewać. Po prostu trzeba pamiętać o tym, że fizyki nie da się oszukać i przy założeniu szybszej jazdy po prostu wcześniej zakładać punkty hamowania.
Duże pragnienie na energię
Mówiąc o szybszej jeździe warto też nawiązać do zużycia energii, które w przypadku tego samochodu nie jest małe. W trasie przy prędkościach 120-130 km/h trzeba liczyć się z wynikami około 36 kWh/100 km – tutaj od razu dodam, że test robiony był przy kilku stopniach na plusie (nie więcej niż 10 st. C). nie liczby też na znacznie niższe wyniki w mieście. Auto jak nie jest garażowane to podczas miejskich przejazdów zużywa około 25-27 kWh/100 km.

Ratunkiem na tak duże zużycie energii jest pojemność baterii oraz szybkość ładowania. Jednak wybierając się tym samochodem w trasę trzeba założyć, że realnie w zimę przejedziemy między 250 a 300 km, a w lato między 300 a 350 km.
Jest monstrualnie wielki, ale i tak bym go chciał
Na koniec warto dodać jeszcze, że mimo swoich gabarytów Kia EV9 jest naprawdę zwrotnym samochodem. Promień zawracania wynosi 12,4 metra co jest niezłym wynikiem. Jednak przez duże przeszklenie i system kamer 360 st. widoczność jest naprawdę dobra.

Dobra w przypadku tego samochodu jest również cena. Kia wprowadziła cennik promocyjny, aby wyprzedać modele z 2024 roku. Dzięki temu można zyskać nawet 115 tysięcy złotych nie uwzględniając dotacji z programu NaszEauto. Jeżeli jednak byśmy to zrobili to obecnie najtańszy wariant EV9, to wydatek niecałych 245 tys. zł. Jest to cena, której żadna konkurencja (a dodajmy, że Kia nie ma konkurencji dla EV9 w segmencie popularnym) premium nie jest w stanie zaoferować.
Podsumowując. Kia zrobiła samochód, który pod wieloma względami może wydawać się absurdalny. Ale z punktu widzenia komfortu jazdy, praktyczności czy pakowności po prostu jest idealny. I choć nie jestem fanem dużych SUV-ów, to ten mógłbym rozważyć aby stał się moim autem na co dzień.
Maciej Gis
Zdjęcia: Autor