Home Magazyn Elektryczna Skoda z potencjałem

Test

Elektryczna Skoda z potencjałem

Test

Elektryczna Skoda z potencjałem

Fot. Maciej Gis
Segment SUVów zaczyna pękać w szwach. W tym gronie Skoda próbuje wybić się ze swoim elektrycznym Enyaq’iem.
Przeczytasz w 6 min
Przeczytasz w 6 min

Czeska marka, słynąca z dobrych i sprawdzonych pojazdów nowymi produktami chce podbić serca elektromobilnych fanów. Enyaq, czyli flagowy model ma być sposobem na osiągnięcie celu. Jednak czy w topowej odmianie RS jest w stanie zdominować rosnącą w siłę konkurencję?

Skoda w swojej gamie modelowej ma tak naprawdę jednego w pełnoprawnego elektryka – Enyaqa – ale za to w dwóch wariantach nadwozia: SUV oraz SUV Coupe. Ta druga, oparta na płycie MEB, podobnie jak połowa elektryków z Grupy Volkswagena, ma 4653 mm długości, 1622 mm wysokości i takie same jak w klasycznym Enyaqu: szerokość nadwozia (1879 mm) i rozstaw osi (2765 mm). W efekcie poza spłaszczoną tylną częścią linii dachu, znakami rozpoznawczymi nowego modelu są seryjny panoramiczny dach oraz felgi w rozmiarze od 19 do 21 cali. Nieco więcej dostajemy wybierając wariant RS, gdzie poza wymienionym wyróżnikami są również obniżone zawieszenie, czarne obramowanie grilla, okien i tylnego dyfuzora oraz jaskrawą paletę kolorów nadwozia.

Można powiedzieć, że Enyaq Coupe, to jeden z lepiej wyglądających elektryków. Mimo nadwozia SUV nie widać w nim „ociężałości”, a jaskrawe kolory są w tym przypadku dużym atutem. Jedyną zastanawiającą kwestią jest plastikowa atrapa chłodnicy, która jest podświetlana. Ten zabieg możemy spotkać w wielu pojazdach (jak np. w BMW), ale w Skodzie za dnia „nos” tego elektryka wygląda nieco tandetnie. Zupełnie inaczej jest w nocy, kiedy na drodze jest to znak rozpoznawczy tego modelu i z pewnością nikt go nie pomyli z żadnym innym pojazdem.

Cyfryzacja tak, ale nie w pełni

Wnętrze Skody Enyaq RS jest wykończone w czarnych barwach. Dotyczy to zarówno podsufitki, siedzeń jak też kokpitu. Jedynym urozmaiceniem jest jasnozielone przeszycie na desce rozdzielczej, kierownicy i fotelach. Choć dla wielu może to być zbyt ciemne połączenie, to biorąc pod uwagę usportowiony charakter samochodu, jest on jak najbardziej zasadny i muszę przyznać, że dobrze się prezentuje.

To co natomiast nadal zaskakuje, to pozostawienie analogowych przełączników na desce rozdzielczej. W dobie pełnej cyfryzacji oraz przenoszenia całego sterowania samochodem do systemów multimedialnych, Skoda postanowiła zrobić ukłon w stronę swoich klientów i zachować sterowanie niektórych z opcji w starym stylu. Ten zabieg muszę przyznać mi osobiście się podoba. W końcu czeska marka musi być dość mocno wyważona, z jednej strony zabiegając o nowych, młodych klientów ale też utrzymać dotychczasowych, którzy nie zawsze są fanami biegu ku pełnej cyfryzacji.

Wracając do wnętrza w Enyaqu nie zabrakło też 13-calowego ekranu centralnego, którego obsługa jest stosunkowo prosta. Do poprawy zostaje szybkość działania całego systemu, który jak na te czasy nie powala. Ponadto jest też mały wyświetlacz za kierownicą, przekazujący najważniejsze informacje jazdy. Szkoda tylko, że nie jest on nieco większy. Mógłby też zawierać większą ilość dostępnych danych. W opcji jest też wyświetlacz typu HUD, którego obraz jest rzucany na szybę. Jest to przydatny element, jednak nie do końca rozumiem zastosowania plastikowej czarnej pionowej listwy na desce rozdzielczej przed wyświetlaczem HUD.

Przestronność to jeden z wielu atutów

Jak przystało na dużego SUVa, Skoda Enyaq Coupe oferuje sporo przestrzeni we wnętrzu. Płaska podłoga przyczyniła się do zapewnienia odpowiedniego miejsca na nogi. Z kolei opadająca linia dachu nie przeszkadza, aby z tyłu zasiadły wyższe osoby bez obawy o miejsce nad głowami. Na nowej sylwetce ucierpiał natomiast bagażnik. Odmiana Coupe oferuje o 15 litrów objętości mniej niż w wariancie klasycznym. W efekcie do dyspozycji jest 570 litrów przestrzeni bagażowej.

Oczywiście w elektrycznej Skodzie są również zastosowane rozwiązania Simply Clever. Dlatego w drzwiach znajdziemy parasolkę, pod klapką złącz do ładowania jest umieszczona skrobaczka, a w bagażniku znajdzie się latarka oraz liczne haczyki i uchwyty na drobiazgi.

Wersja RS = sport?

Podczas testów Enyaqa Coupe w odmianie RS miałem nieodparte wrażenie, że to co kiedyś oznaczały dwie litery „RS” straciło na znaczeniu. Oczywiście auto nadal ma wiele cech z domieszką „sport” jak ciężej pracujący układ kierownicy, lepsze reakcje układu hamulcowego czy sztywniejsze zawieszenie. Jednak parametrowo auto nie zachwyca. Pod maską, pracują dwa silniki elektryczne zapewniające napęd 4×4 oraz 300-koni mechanicznych (460 Nm). Pozwala to na przyspieszenie do 100 km/h w 6,5 sekundy. Prędkość maksymalną ograniczono natomiast do 180 km/h. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest masa auta, która według producenta wynosi od 2510 do 2740 kg.

Przechodząc dalej Enyaq jest stosunkowo dobrze skonfigurowany bateryjnie. Większy wariant (82 kWh brutto, czyli 77 kWh netto) pozwala na przejechanie w trasie ponad 350 km bez konieczności ładowania. Miałem okazję sprawdzić to w trasie, pokonując odcinek ponad 320 km z prędkościami między 120 a 140 km/h. Bez żadnych problemów auto dojechało do celu, a średni zużycie energii wahało się między 21 a 22 kWh/100 km. W mieście natomiast dystans spokojnie wydłużymy do ponad 430 km.

Mówiąc o podróżowaniu w trasach warto nadmienić, że Enyaq to dobry przyjaciel kierowcy i podróżnych. Mimo kubełkowych siedzeń, wygoda jest na wysokim poziomie. Dodatkowo, podwójnie klejone szyby boczne oraz odpowiednio przygotowane wyciszenie sprawiają, że przy prędkościach autostradowych we wnętrzu jest po prostu cicho. Mimo twardszego zawieszenia, tłumienie jest na wysokim poziomie i np. przejeżdżając przez nierówności czy tory tramwajowe nie będziemy cierpieć z powodu bólu kręgosłupa, pomimo 21-calowych kół.  

Wiele zalet … poza ceną

Choć Enyaq Coupe ma wiele zalet, to największą wadą jest jego cena. Za wariant podstawowy trzeba zapłacić 295 900 zł. Choć już na wstępie mamy bogate wyposażenie (m.in. 20-calowe koła, duży wyświetlacz centralny (13-cali), panoramiczny dach, pełen pakiet bezpieczeństwa, kubełkowe fotele), to dla pełnej funkcjonalności auta trzeba go doposażyć m.in. w pompę ciepła (5300 zł), która o dziwo nie jest standardem. W efekcie na start wydajemy ponad 300 tys. zł. Analizując sytuację w segmencie niekwestionowanym liderem i zwycięzcą jest tesla Model Y, która po ostatnich obniżkach nawet łapie się w dotacje z programu „Mój Elektryk” – czyli jego cena jest poniżej 248 205 zł. Co więcej już teraz pojawiają się oferty w podobnej cenie za najbardziej pożądaną odmianę Long Range. W efekcie różnice w cenie zakupu mogą wahać się od 40 do 60 tys. zł. Tutaj pozostawię pytanie czy tak duża różnica jest warta zachowania miłości do czeskiej marki?

Długość całkowita4653 mm
Szerokość całkowita1879 mm
Wysokość całkowita1607 mm
Rozstaw osi2768 mm
Masa własnaod 2510 do 2740 kg
Pojemność bagażnika570 l
Liczba silników elektrycznych2
Moc układu napędowego300 KM (220 kW)
Maksymalny moment obrotowy460 Nm
Średnie zużycie energii18,3 kWh/100 km
Pojemność baterii netto77 kWh
Pojemność baterii brutto82 kWh
Napięcie instalacji400V
Napęd4×4
Zasięg teoretyczny523 km
Prędkość maksymalna180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h6,5 s
Cena początkowaod 295 900 zł

Skoda Enyaq Coupe RS – Galeria

Autor: Maciej Gis

Narzędzia
i kalkulatory

Partnerzy kampanii Elektromobilni.pl

Partnerzy strategiczni
Partnerzy branżowi
Organizator