Regulacje jak szwajcarski ser
Z analizy T&E wynika, że producenci samochodów chcą wprowadzenia ponad dziesięciu „dziur” w przepisach. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych propozycji jest uznanie aut zasilanych tzw. paliwami neutralnymi klimatycznie – jak e-paliwa czy biopaliwa – za pojazdy o zerowej emisji.
W praktyce oznaczałoby to, że koncerny mogłyby nadal sprzedawać duże ilości samochodów spalinowych, które wciąż emitują znaczące ilości CO₂. Według wyliczeń T&E, sam ten zapis obniżyłby udział sprzedaży aut elektrycznych o 25 proc. w 2035 roku.
– To stanowisko to hańba. Podważa ono pewność inwestycyjną potrzebną Europie, by dogonić świat w wyścigu do elektromobilności – grzmi Lucien Mathieu, dyrektor ds. samochodów w T&E i dodaje – zamienienie kluczowych regulacji klimatycznych w szwajcarski ser nie przywróci konkurencyjności europejskiego przemysłu. To cyniczna próba demontażu jednego z filarów unijnego prawa klimatycznego – czytamy w komunikacie T&E.

Lobbing pod przykrywką „elastyczności”
ACEA naciska również na rezygnację z tzw. współczynnika użytkowego (utility factor) dla hybryd plug-in, który miał zostać zaostrzony w 2027 roku, by lepiej oddawać ich faktyczne emisje w ruchu drogowym. Obecny sposób liczenia zaniża realne spalanie i emisje tych aut nawet o połowę. Według T&E utrzymanie obecnych zasad zmniejszyłoby sprzedaż samochodów elektrycznych o kolejne 10 proc.
Na tym jednak nie koniec. Branża chce również, by producenci mogli uzyskiwać kredyty CO₂ za złomowanie starych samochodów (redukcja ambicji o 6 proc.), a także za obniżenie emisji w procesie produkcji lub stosowanie określonych technologii (kolejne 6 proc.). Co więcej, ACEA proponuje przyznawanie „superkredytów” za małe auta elektryczne, co dodatkowo obniżyłoby wymagany udział EV na rynku o 1 proc.
Wszystkie te ulgi razem oznaczałyby, że w 2035 roku producenci musieliby osiągnąć jedynie 52-procentowy udział aut elektrycznych w sprzedaży – zamiast 100 proc, jak przewiduje obecne prawo.
Polityczna presja i chaos regulacyjny
Presja ze strony producentów narasta w momencie, gdy Komisja Europejska przygotowuje się do przeglądu przepisów o emisjach CO₂ dla samochodów osobowych. Przewodnicząca Ursula von der Leyen zapowiedziała, że projekt zmian zostanie przedstawiony do końca 2025 roku. Dla koncernów to okazja, by złagodzić kurs i zabezpieczyć interesy przemysłu spalinowego.
Jednak zdaniem T&E działania ACEA są chaotyczne i krótkowzroczne. – Producenci samochodów z jednej strony domagają się przyspieszenia przeglądu przepisów, a z drugiej – sami nie wiedzą, czego chcą. Tworzą listę życzeń pełną wyjątków, ale nie dają czasu na ich rzetelną ocenę. Chcą iść szybciej, ale w nieznanym kierunku. To przepis na katastrofę – ostrzega Mathieu.
Strach przed Chinami
Eksperci T&E ostrzegają, że ustępstwa wobec przemysłu mogą mieć długofalowe skutki nie tylko dla klimatu, ale i dla europejskiej gospodarki. Osłabienie przepisów osłabi pozycję konkurencyjną kontynentu wobec Chin, które już teraz dominują w produkcji tanich aut elektrycznych. – Jeśli Komisja ugnie się pod presją ACEA, odda Chinom kolejną przewagę konkurencyjną – podsumowuje Mathieu.
Przeciek z dokumentu ACEA pokazuje, jak trudny będzie rok 2025 dla europejskiej polityki klimatycznej. Na szali stoi nie tylko wiarygodność Zielonego Ładu, ale i przyszłość przemysłu motoryzacyjnego, który musi zdecydować, czy woli trzymać się przeszłości, czy inwestować w przyszłość, nawet kosztem zmniejszenia zyskowności.
OW

