Volkswagen broni europejskiej korony
Według Financial Times, Volkswagen zapowiada, że będzie bronił pozycji lidera w Europie „za wszelką cenę”. W jaki sposób? Oczywiście nowymi modelami. Podczas pokazu motoryzacyjnego w Monachium (IAA Mobility) koncern przedstawił serię nowych bateryjnych aut z niższej półki cenowej – w tym ID. Polo i inne auta zaczynające się od około 25 000 euro. To element strategii mającej na celu zatrzymanie odpływu klientów do marek chińskich, które kuszą atrakcyjnymi cenami, szybkim ładowaniem i agresywną ekspansją.

Koncern z Wolfsburga podkreśla, że nowa strategia to nie tylko samochody, ale też oprogramowanie oraz partnerstwa technologiczne, w tym współpraca z Rivianem (USA) czy Xpengiem (Chiny). Pierwsze rezultaty są już widoczne, bo w sierpniu VW zdobył około 30 proc. udziału w europejskim rynku „elektryków”, co stanowiło znaczący wzrost rok do roku – przekonują branżowi analitycy, którzy jednocześnie wskazują na spadek udziałów takich gigantów jak Mercedes, BMW i Tesla.


Agresja i szybki wzrost
Chińscy producenci widzą dla siebie otwarte drzwi do Europy. BYD, Changan, GAC (SAIC), Xpeng i wiele innych marek już nie tylko eksportują gotowe samochody, ale coraz częściej planują produkcję lub centra badawczo-rozwojowe w Europie, także w naszej części Starego Kontynentu, także po to, by obejść unijna cała – przypominają analitycy. Aktualnie, główne kierunki chińskiej ekspansji to: Węgry, Turcja, Niemcy i Wielka Brytania – wszystkie umożliwiają lepszą obsługę rynku, obniżenie kosztów logistycznych i uniknięcie ceł oraz dodatkowych barier – pisze z kolei Reuters.

Technologicznie Chińczycy też są mocni, gdyż stawiają na ultrawydajne systemy ładowania, duży zasięg swoich „elektryków” i ciągłą poprawę jakości. Przykład? BYD zapowiada technologię ładowania, która pozwoli na uzupełnienie zasięgu +/- 470 km w zaledwie 5 minut.
Co mówią eksperci?
W kontekście tej ekspansji, warto także przywołać serwis Autovista, będący częścią J.D. Power, który analizował między innymi zachowanie chińskich marek na rynku nowych i używanych samochodów oraz kwestie wartości rezydualnej tych pojazdów. Jaki obraz wyłania się z bieżącej analizy?
Po pierwsze retencja wartości (czyli, jak samochód traci na wartości z upływem czasu) jest kluczowym wskaźnikiem dla wielu klientów, ale przede wszystkim dla flot. Tu chińskie marki stoją przed wyzwaniem, bo ile konkurują ceną i funkcjonalnością, to w przypadku kosztów utrzymania, dostępność serwisu czy części zamiennych, europejska konkurencja, wypada dużo lepiej, ale z czasem nadrobi te straty – przekonują eksperci.

Wyzwaniem są też różnice w regulacjach, normach bezpieczeństwa i certyfikacjach – auta produkowane w Chinach muszą spełniać bardzo surowe wymagania (np. Euro NCAP), co nie zawsze jest łatwe i tanie.
Za to dużym atutem chińskich firm jest możliwość szybkiego dostosowania się do lokalnych rynków – nie tylko przez budowę fabryk, ale przez projektowanie modułów i funkcji zgodnie z oczekiwaniami europejskich konsumentów.
Autovista zwraca uwagę na to, że marki, które potrafią zaoferować dobrą specyfikację, solidną jakość wykonania i akceptowalną sieć obsługi, mogą zyskać zdolność do utrzymania wartości auta — ale nie jest to gwarantowane. Co więcej, marże chińskich producentów w Europie są często znacznie wyższe niż na lokalnym rynku, co daje większe zasoby na inwestycje, R&D, marketing i rozwój infrastruktury serwisowej.
Pułapki i strategie na przyszłość
Europejskie marki mają oczywiście asa w rękawie, tj. rozbudowane sieci sprzedaży i serwisów, silną tożsamość, ugruntowaną pozycję, doświadczenie w zarządzaniu jakością i standardami bezpieczeństwa. Ale by utrzymać się na prowadzeniu, muszą szybko reagować.
Już teraz obserwuje się, że Volkswagen i pozostali chcą obniżać koszty oraz zwiększać konkurencyjność modeli tzw. entry-level. Ważne jest także oprogramowanie – systemy infotainment, zarządzanie baterią, aktualizacje zdalne – stają się kluczowym polem rywalizacji – pisze Financial Times.
Chińczycy z kolei muszą uporać się z ograniczeniami związanymi z marżą, szczególnie tam, gdzie mierzą się z silną konkurencją, z kosztami pracy i energii w Europie. Jeśli będą produkować lokalnie, a także z poradzą sobie z regulacjami handlowymi, tj.: cła, podatki i ograniczenia środowiskowe, to odniosą sukces. Pozostaje także kwestia postrzegania marki przez konsumentów, bo samochód „made in China” nadal budzi mieszane uczucia.
OW

