Konwersje w stylu off-road

Cisza na safari. Elektromobilna rewolucja pod maską Land Cruisera. W 8 godzin!

Dla branży safari, której istotą jest nieinwazyjny kontakt z przyrodą, przejście na napęd elektryczny wydaje się nieuniknione
Źródło zdjęcia: Electric Classic Cars

Wyobraźcie sobie safari, gdzie jedynym dźwiękiem towarzyszącym obserwacji lwów jest szelest trawy, a powietrze pachnie wyłącznie sawanną, a nie spalinami. To nie science-fiction, ale coraz powszechniejszy obrazek w afrykańskich rezerwatach. Za tą cichą rewolucją stoją dwie firmy, które połączyły siły. To brytyjski specjalista od elektrycznych konwersji, czyli Electric Classic Cars (ECC), oraz południowoafrykański pionier elektromobilności, Electric Safari Vehicles (ESV).

  • Safari w ciszy i bez smrodu dieslowskiego silnika?
  • To możliwe! Za konwersję wzięły się dwie firmy – brytyjska i południowoafrykańska  
  • Auta idealne do konwersji? Oczywiście kultowe Land Cruiser i Land Rover
  • Zamiana na napęd elektryczny trwa zaledwie 8 godzin

Cisza na safari, czyli partnerstwo z misją

Kilka tygodni temu Richard Morgan, CEO ECC, opowiadał branżowym mediom o swoich planach dotyczących zestawów do elektrycznej konwersji specjalistycznych pojazdów wykorzystywanych do safari. Dziś te plany nabierają konkretnego kształtu dzięki ogłoszonej współpracy z największym w RPA producentem takich aut.

– „To naturalne rozszerzenie naszej misji wprowadzania czystej technologii elektrycznej do ikonicznych i ciężko pracujących pojazdów” – mówi Morgan w oficjalnym oświadczeniu. – Łącząc inżynieryjne know-how ECC z głęboką, branżową wiedzą ESV, możemy w praktyczny i skalowalny sposób wspierać przemysł safari w przechodzeniu na zrównoważony transport – czytamy na stronie producenta.

Dla operatorów wycieczek oznacza to prostszą drogę do zakupu gotowych, w pełni elektrycznych pojazdów. Kluczowym elementem umowy jest też lokalne wsparcie serwisowe oferowane przez ESV, które ma rozwiać obawy sceptyków wobec elektryków w buszu lub na sawannie.

Sprawdzone rozwiązanie w 8 godzin

Firma Electric Safari Vehicles, znana wcześniej jako Electric Powered Vehicles Africa, to nie nowicjusz. Przez 15 lat budowała specjalistyczne pojazdy terenowe, a od siedmiu lat, we współpracy z jednostką badawczo-rozwojową R.A.D., intensywnie pracowała nad elektryfikacją. Swoją ekspertyzę opiera na doskonałej znajomości Toyoty Land Cruiser – od modeli z 2012 roku wzwyż – którą uważa za idealną platformę do konwersji.

Ich oferta jest niezwykle konkretna: zapewniają „plug and play”, czyli zestawy gotowe do podłączenia, które integrują się z istniejącym układem pojazdu. Co jednak najważniejsze, gwarantują „szybką konwersję” – zamianę diesla na napęd elektryczny w zaledwie 8 godzin. To kluczowy argument dla biznesu, gdzie każdy dzień postoju pojazdu to wymierna strata – czytamy na stronie producenta.

Cieszymy się z partnerstwa z ECC, które pozwala nam zaoferować operatorom sprawdzone, niezawodne i opłacalne rozwiązanie – komentuje Steve Blatherwick, CEO Electric Safari Vehicles. – To partnerstwo poszerza dostęp do czystej mobilności w rezerwatach, obniża koszty operacyjne i podnosi komfort gości dzięki cichszym, bezemisyjnym pojazdom – podkreśla.

Głos z pierwszej linii

Najlepszą rekomendacją nie są jednak reklamowe slogany czy PR-we deklaracje, a doświadczenie tych, którzy już przetestowali technologię w praktyce . Chris Kane-Berman, dyrektor słynnego rezerwatu Londolozi, nie kryje entuzjazmu. – „Muszę przyznać, że byłem absolutnie zdumiony od pierwszej chwili, gdy nim pojechałem” – pisze w opinii dla ESV. – „Testowaliśmy nasz pierwszy elektryczny Land Rover już w 2009 roku, a droga była pełna wyzwań, łącznie ze spaleniem prototypu. Wasz pojazd przewyższył wszystkie wcześniejsze modele. Po raz pierwszy czujemy się komfortowo, sadzając w nim gości” – powiedział.

Jego słowa najlepiej oddają sedno zmian. – „Ta inicjatywa w znacznym stopniu przyczyni się do szerszego celu Londolozi, jakim jest radykalne zmniejszenie naszego wpływu na naturalną przestrzeń, od której zależymy, oraz oferowanie bogatszych, głębszych doświadczeń z obserwacji dzikiej przyrody”– podkreślił Kane-Berman i zapowiada: – „Naszym zamiarem jest konwersja całej floty tak szybko, jak to możliwe.”

Dla branży safari, której istotą jest nieinwazyjny kontakt z przyrodą, przejście na napęd elektryczny wydaje się nieuniknione. Bo czym jest safari, jeśli nie ucieczką w naturę? A teraz ta ucieczka może odbywać się w absolutnej ciszy, bez śladu dieslowej woni na wieczornym wietrze.

OW

Źródło: CleanTechnica

REKLAMA