- W pierwszych trzech kwartałach Amerykanie kupili ponad 1,2 miliona nowych samochodów elektrycznych kategorii light-duty
- Od 2015 roku sprzedano już ponad 7 milionów takich pojazdów, z czego ponad połowę w zaledwie ostatnich trzech latach
- Co napędza boom? Dużo większa niż kilka lat temu dostępność modeli i ceny
- Walka o niższą cenę, to dziś walka o dominację na amerykańskim rynku – twierdzą analitycy
Amerykanie kupują
To miał być moment triumfu amerykańskiej motoryzacji elektrycznej. Po dekadzie równomiernego wzrostu Stany Zjednoczone weszły w 2025 rok z impetem, którego nikt już nie może ignorować. Według najnowszego raportu ICCT, tylko w pierwszych trzech kwartałach Amerykanie kupili ponad 1,2 miliona nowych samochodów elektrycznych kategorii light-duty – to więcej niż w jakimkolwiek pełnym roku wcześniejszej historii rynku.
Trzeci kwartał zakończył się udziałem „elektryków” na poziomie niemal 12 proc. A jeśli spojrzeć szerzej, do od 2015 roku sprzedano już ponad 7 milionów takich pojazdów, z czego ponad połowę w zaledwie ostatnich trzech latach.

BEV-y sprzedają się na potęgę
Raport ICCT pokazuje coś, co w branży odczuwa się od miesięcy, a mianowicie 2025 rok to pasmo kolejnych rekordów sprzedażowych. W trzecim kwartale niemal każdy większy producent działający na rynku amerykańskim zanotował wzrost. I to jaki! Volkswagen „podskoczył” o blisko 140 proc., General Motors przekroczył 100-tkę, Hyundai urósł o 45 proc. W porównaniu z 2021 rokiem niektórzy wspięli się wręcz na szczyty, niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu – GM poprawił wynik o ponad 1000 proc, Hyundai o 500 proc., a VW o 275 proc. – wyliczają analitycy.

Pytanie, co napędza ten boom? Z jednej strony to większa dostępność modeli i to przede wszystkim takich, na które może pozwolić sobie przeciętny Amerykanin. Przykład? 10 lat temu Volkswagen oferował pięć lub więcej modeli elektrycznych, dziś taką ofertę ma dziesięciu producentów, a siedmiu z nich może pochwalić się co najmniej dziesięcioma modeli w portfolio.

Także rynek, pod względem dostępnych typów nadwozia, również się diametralnie zmienił. Dekadę temu nie było ani jednego pick-upa na prąd. Dziś jest ich sześć, a sam segment SUV-ów elektrycznych urósł z sześciu do… siedemdziesięciu dziewięciu modeli.
Jednocześnie spadły ceny. Aż 68 proc. sprzedaży BEV w tym roku dotyczy modeli w cenie poniżej 50 tys. dolarów, a taki poziom otwiera już drzwi do zakupu dla klasy średniej, i to od razu widać w słupkach sprzedaży.

Modeli jest więcej – klientów jeszcze więcej
Dobrym przykładem są GM i Hyundai. Dziesięć lat temu oba koncerny oferowały po trzy modele elektryczne. Dziś GM ma ich czternaście, a Hyundai piętnaście. I to działa, bo sprzedaż GM-u urosła siedmiokrotnie, Hyundai w tym czasie poprawił wynik… stukrotnie.
Jednocześnie sondaże prowadzone wśród amerykańskich kierowców sugerują, że 12-procentowy udział EV w II kw. br., to wciąż dopiero początek. Większość badanych deklaruje, że ich kolejny samochód będzie elektryczny. Symboliczne są też najgłośniejsze przetasowania, tzn. elektryczny Ford Mustang Mach-E miał w ostatnich miesiącach sprzedawać się nawet dwukrotnie lepiej niż jego spalinowy pierwowzór. Konsumenci mówią jasno: „Chcemy elektryków” – uważają eksperci ICCT, a to rodzi pytanie: czy producenci chcą ich dostarczać?
Amerykańskie marki cofają nogę znad gazu
Zaskakująco, w momencie największej sprzedażowej hossy część amerykańskich koncernów zaczęła wycofywać się z ambitnych planów. Wstrzymane linie produkcyjne, przesunięte premiery, cięcie budżetów – na decyzjach zarządów wyraźnie odciska się niepewność regulacyjna oraz obawy o tempo zmian (pisaliśmy o tym na łamach Elektromobilni.pl).
Z biznesowego punktu widzenia trudno to zrozumieć, bo konsumenci głosują portfelem na korzyść EV. Tym bardziej, że konkurenci zza oceanu nie mają zamiaru zwalniać. W tym samych czasie producenci z Chin, Europy i Korei Południowej zacierają ręce – dla nich każda wątpliwość w Detroit to otwarte drzwi do jeszcze większej ekspansji na rynku amerykańskim.
Federalne ulgi wygasają. Rynek się nie zatrzyma
Nie ma co ukrywać, że elektromobilny boom zbiega się w czasie z wygaśnięciem federalnej ulgi podatkowej na zakup EV. Toteż słychać obawy, że to zahamuje rynek. I rzeczywiście, październikowe wyniki były o około 25 proc. niższe w skali roku. Ale wrzesień? Znów wzrost o ponad 40 proc.
Amerykanie masowo przyspieszali zakupy, zanim ulgi zniknęły – co kolejny raz pokazuje, że to nie brak zainteresowania jest problemem – twierdzą branżowi eksperci.
Branża szybko znalazła też odpowiedź czy raczej panaceum na chwilowy spadek popularności. Tesla obniżyła ceny Modelu 3 i Y. GM przywrócił do oferty Bolta i wypuścił tańsze wersje Equinoxa EV. Ford odświeżył cenniki Mustanga Mach-E i F-150 Lightning. Koncerny doskonale wiedzą, że walka o niższą cenę to dziś walka o dominację na rynku.

W obliczu mniejszego wsparcia federalnego do gry weszły też pojedyncze stany. Kolorado wprowadziło rekordową dopłatę – aż 9 tys. dolarów. Kalifornia rozwija systemowe programy wspierające zakup EV i inwestuje w infrastrukturę. Inne stany konsultują wspólne strategie w ramach inicjatywy Affordable Clean Cars – wylicza ICCT.
OW

