Rok. Tyle właśnie zajęło mi pokonanie 30 tysięcy kilometrów elektryczną Kią EV6. Nie dlatego wcale, że tak dużo jeżdżę, ale prowadziłem ambitny projekt remontu w oddalonej o 550 km od Warszawy Ustce. To był właściwie nie tylko test dla mojej wytrzymałości, ale też właśnie dla samochodu elektrycznego. Pokonanie takiej trasy, z prędkościami autostradowymi, w okresie zimowym i wczesno-wiosennym to prawdziwy sprawdzian i potencjalnie odpowiedź na pytanie – czy da się?
Klasyczny argument przeciwników elektryków – “poczekajmy aż elektryki będą miały 1000 km zasięgu”. Może kiedyś będą, ale nie muszą. Moja KIA EV6 ma mniejszą z dostępnych baterii – 58 kWh, mniejszy silnik i napęd tylko na tył. Przy tych parametrach udawało się przejechać ok. 200 km (w przedziale 80% -> 20%, przy prędkości autostradowej). I zawsze miałem zapas, żeby spokojnie poszukać ładowarki. W czasie ładowania (12-14 minut) mogłem skorzystać z toalety, coś zjeść lub uzupełnić zapasy na drogę. Czy wreszcie odpocząć.
Bywało zimno, ale w samochodzie elektrycznym mogę się ładować i jednocześnie ogrzewać. Dzięki korzystaniu z nawigacji pokładowej, samochód podgrzewał baterię do optymalnych temperatur i ładowanie ruszało praktycznie od razu z pełną mocą.
Ponad 14 tysięcy kilometrów zrobiłem w trasie (niecałe 50% w tym roku), co oznacza, że koszty eksploatacji są wyższe niż u przeciętnego użytkownika, który jeździ głównie po mieście. Ale nadal – (poniżej przedstawiam podsumowanie kosztów) w porównaniu do mojego poprzedniego auta, benzynowej Kii Optimy (Benzyna 2.0, automatyczna skrzynia biegów), koszty te okazały się kilkukrotnie niższe.
Z zestawienia widać jak na dłoni – po roku eksploatacji mam prawie 25 tysięcy złotych oszczędności! I oczywiście, że złożyło się na to kilka czynników (drogie paliwo, darmowe parkowanie na mieście – co najmniej do 2026 r.) ale to są dane na których mogę się opierać. Natomiast gdybym podróżował głównie po mieście, a tylko kilka razy w roku w trasę – różnica względem spalinowego sięgnęłaby nawet 30 000 zł!
PS. Oprócz zysków czysto materialnych – elektrykiem jeździ się LEPIEJ! Cisza, linearne przyspieszenie, brak jakichkolwiek szarpnięć w czasie zmiany biegów (która de facto nie istnieje), to są atuty, które w długiej trasie naprawdę robią różnicę.
Zachęcam także do przeczytania artykułu, który podsumowuje moje przeboje z montażem ładowarki w bloku:
Leszek Dubel