Rekord Zeekr 9X

10 tysięcy zamówień w 13 minut. Luksusowy Zeekr zawstydza powodzeniem i luksusem

Zeekr 9X w 13 minut zebrał 10 tysięcxy zamówień. Czy jednak będzie lepszy od Rolls-Royce?
Źródło zdjęcia: Zeekr

Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, że motoryzacyjny świat obraca się dziś wokół Chin, niech spojrzy na liczby. Dziesięć tysięcy zamówień w trzynaście minut. To nie jest zapowiedź nowego smartfona ani kolekcji modowej. To czas, w jaki chiński producent Zeekr sprzedał zapas swojego nowego, luksusowego SUV-a 9X.

Ekspansja producentów z Chin trwa w najlepsze, a na rynku panuje prawdziwe zatrzęsienie. Szczególnie wiele dzieje się w rozchwytywanym przez klientów segmencie SUV-ów, w którym debiutuje zupełnie nowy model. Gdy w marcu bieżącego roku zaprezentowany został SUV o nazwie 9X, natychmiast okrzyknięto go mianem „chińskiego Cullinana”. 29 września rozpoczęto zbieranie zamówień, a w ciągu 13 minut na zakup zdecydowało się 10 tys. Chińczyków.

To nie jest odosobniony przypadek. Pisaliśmy na łamach elektromobilni.pl (na początku tego roku – przyp. red.), że inny chiński producent, Xiaomi, chwalił się, że w kilkanaście godzin od prezentacji modelu YU7 zebrał aż 240 tys. zamówień.

Pytanie, czy to czysto marketingowy chwyt dla podbicia zainteresowania autem oraz inwestorów giełdowych? Czy naprawdę mamy do czynienia z zapowiadanym bestsellerem w klasie premium? Nie oszukujmy się – ludzie wybierają Bentleya czy Rolls-Royce’a dlatego, że to marki-legendarne, synonimy prestiżu, za którymi stoją dekady doświadczeń. Czy tak będzie w przypadku 9X – zobaczymy.

Imponujące parametry Zeekr

Zeekr, marka należąca do gigantycznego koncernu Geely – tego samego, który włada Volvo, Polestarem i Lotusem – nie owija w bawełnę i nie żałuje koni pod maską i w kołach. Swój najnowszy model 9X celnie ochrzczono „chińskim Rolls-Royce’em”. I trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na specyfikację, która rzuca na kolana.

Pod maską tego mierzącego ponad 5,2 metra kolosa czai się potęga. Hybrydowy układ napędowy, łączący silnik benzynowy 2.0T z trzema elektrycznymi, generuje łącznie niemal 1400 koni mechanicznych. To wystarczy, by tę dwuipółtonową „bryłę” rozpędzić do setki w czasie poniżej trzech sekund. Dla porównania, najnowsze hybrydowe BMW M5 zostaje w tyle o pół sekundy.

Ale prawdziwy luksus nie polega już tylko na mocy. Jak zauważa branżowe media, sekretem marki jest połączenie „chińskiej siły z europejską duszą”. Za designem i technologią stoją takie tuzy jak Stefan Sielaff, były szef projektantów w Audi i Bentleyu. To oni odpowiadają za projekt działania inteligentnych systemów kierowania z pięcioma czujnikami, LiDAR-u i systemu AEB na podczerwień, który „widzi” przeszkody nawet w gęstej mgle.

Kabina ociekająca luksusem

Wnętrze to osobny rozdział. Panoramiczny szklany dach Flybridge, podgrzewane, wentylowane i masujące fotele w drugim rzędzie, elektrycznie wysuwane podnóżki i układ siedzeń 2+2+2. Lista wyposażenia standardowego zdaje się nie mieć końca, a ceny w Polsce zaczynałyby się od około 233 tysięcy złotych. To kwota, za którą w salonie niemieckiej premium marki dostaniemy… dobrze wyposażonego, ale jednak średniaka.

Kupujący mogą wybierać spośród czterech wersji wyposażenia:

  • Max: zasięg EV 300 km (CLTC), cena około 233 tys. zł,
  • Ultra: zasięg EV 380 km (CLTC), cena 243 tys. zł,
  • Hyper: zasięg EV 355 km, moc szczytowa 1030 kW (ok. 1400 KM), cena 281 tys. zł,
  • Edition Black: zasięg EV 355 km, moc szczytowa 1030 kW (ok. 1400 KM), cena 302 tys. zł.

Ma szansę, czy nie?

Czy zatem Zeekr 9X to tylko chińska ciekawostka? Bynajmniej. Jak wynika z informacji przytoczonych przez portale motoryzacyjne, marka szykuje się do ofensywy na Starym Kontynencie. Londyńska prezentacja to tylko wstęp. Lothar Schupet, dyrektor Zeekra na Europę (który, nota bene, przez 23 lata budował potęgę BMW), zapowiedział wejście na rynki Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i prawdopodobnie Włoch w ciągu najbliższych 6-18 miesięcy.

Chińczycy zatem nie owijają w bawełnę. Celują prosto w serce niemieckiej triady, czyli BMW, Mercedesa i Audi. Mają po swojej stronie potężne zaplecze technologiczne Geely, europejskich inżynierów z centrum R&D w Göteborgu i agresywną politykę cenową. Ten chiński „kuzyn Volvo” nie pyta już o zgodę. On po prostu wchodzi drzwiami, które sam sobie wyważył. A my, widzowie tego spektaklu, możemy się tylko przyglądać. I czekać.

OW

REKLAMA