Jak donosi Reuters, najwyżsi rangą menedżerowie BMW i Volkswagena ostrzegli w tym tygodniu przed nałożeniem unijnych ceł na pojazdy elektryczne od chińskich producentów. Ich zdaniem, może to zakłócić plan Zielonego Ładu i zaszkodzić producentom samochodów, którzy importują (swoje) auta produkowane w Chinach.
Komisja Europejska prowadzi od października ubiegłego roku dochodzenie antysubsydyjne dotyczące chińskich pojazdów elektrycznych. Śledztwo ma ustalić, czy należy nałożyć cła w celu ochrony producentów z UE przed „zalewem” tańszych elektryków z Państwa Środka. Dochodzenie ma zakończyć się przed końcem roku, ale UE może nałożyć tymczasowe cła już w lipcu.
Niemieccy producenci ostrzegają
Tymczasem pojawiło się w tej sprawie ostrzeżenie ze strony m. in. BMW.
– Można bardzo szybko strzelić sobie w stopę – powiedział dziennikarzom prezes BMW Oliver Zipse po tym, jak niemiecki producent samochodów premium opublikował wyniki kwartalne. BMW importuje do Europy elektryczne modele Mini oraz iX3 produkowane w Chinach.
Koncern podobnie jak jego niemieccy rywale, Volkswagen i Mercedes-Benz, w dużym stopniu polega na dochodach z rynku chińskiego. Chiny są drugim największym rynkiem dla BMW po Europie, odpowiadając za niemal 32% sprzedaży w pierwszym kwartale.
Przypomnijmy, że w opublikowanym w marcu dokumencie Komisja stwierdziła, że ma wystarczające dowody wskazujące, że chińskie pojazdy elektryczne są subsydiowane, a ich import wzrósł o 14% rok do roku od formalnego wszczęcia dochodzenia w październiku 2023 r. „Producenci mogliby ponieść szkodę, którą trudno byłoby naprawić, gdyby chiński eksport do krajów unijnych utrzymywał się w tak szybkim tempie, aż do zakończenia dochodzenia” – czytamy w dokumencie. Według ekspertów rynku średnio chińskie elektryki są o 20 % tańsze niż ich europejskie odpowiedniki.
Komisja swoje, a koncerny swoje
– Nie uważamy, że nasz przemysł potrzebuje ochrony – powiedział Zipse analitykom w ostatnią środę, dodając, że działalność na skalę globalną daje głównym producentom samochodów przewagę przemysłową. – „Można łatwo stracić tę przewagę, wprowadzając cła importowe”. Zipse zwrócił uwagę, że BMW i inni producenci samochodów mają “obustronne zależności nie tylko w zakresie produktów końcowych, ale także komponentów i surowców.”
Natomiast Volkswagen, największy europejski producent samochodów, który również w dużym stopniu polega na Chinach, ostrzegł, że potencjalne cła niosą ze sobą ryzyko „odwetu”.
– Zawsze istnieje możliwość jakiejś reakcji czy odpowiedzi ze strony Chin – powiedział Thomas Schaefer, dyrektor generalny marki Volkswagen, podczas szczytu “Future of the Car” organizowanego przez Financial Times.
Komisja powinna opublikować oświadczenie dotyczące proponowanych tymczasowych ceł do 5 czerwca, jeśli te cła miałyby obowiązywać od 4 lipca. Zdaniem Przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, Europa musi podjąć kroki, aby zapobiec zalewaniu rynku przez Chiny dotowanymi pojazdami elektrycznymi. Podobnego zdania jest prezydent Francji Emmanuel Macron, który wraz z von der Leyen zaapelowali do prezydenta Chin Xi Jinpinga o bardziej zrównoważony handel z Europą.
Chińskie koncerny też mają u nas fabryki
Warto przy okazji pamiętać, że chińscy producenci już mają lub budują swoje fabryki w Europie. Obecny jest tutaj koncern Geely, właściciel Volvo, fabrykę na Węgrzech buduje gigant BYD, a SAIC to przecież właściciel „brytyjskiego” MG. Układanka wydaje się więc trudniejsza niż to się może wydawać. Zwłaszcza, że właśnie chińska konkurencja niejako wymusiła na europejskich producentach zwrot w stronę produkcji tańszych elektryków w zamian za drogie SUV-y, które dominowały do tej pory w ich ofercie.
– Nie ma Zielonego Ładu w Europie bez zasobów z Chin – powiedział Oliver Zipse. Być może, ale warto zastanowić się już teraz jak ta współpraca miałaby wyglądać. Nie tylko przez pryzmat niemieckich producentów.
Rafał Wąsowicz