Według Mathias Müllera, szefa sieci dystrybucyjnych i elektromobilności w Centrum Badań nad Ekonomiką Energii “nie ma żadnego problemu z dostawami energii“. Jego zdaniem dwa miliony pojazdów elektrycznych zwiększy zapotrzebowanie na energię elektryczną w Niemczech o około 1 proc. Z celem 15 milionów samochodów elektrycznych do 2030 roku, byłoby to od 7 do 8 proc. – Wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną z pojazdów elektrycznych nie jest tak poważny, jak się często przedstawia – dodaje Müller z myślą o najbliższych latach.
Energia elektryczna sama w sobie nie czyni samochodów elektrycznych zrównoważonymi – wskazuje ekspert. Decydującym czynnikiem jest to, czy energia pochodzi ze źródeł odnawialnych. W 2022 r. było to prawie 49,8 proc. Natomiast 43,5 proc. energii wytwarzanej w Niemczech pochodziło ze źródeł kopalnych, a 6,7 proc. z energii jądrowej.
Wyzwanie polega na tym, że energia odnawialna jest często produkowana w miejscach, w których nie jest w ogóle potrzebna – na przykład na pełnym morzu, gdzie pracuje coraz więcej turbin wiatrowych. Z tego powodu niemieckie sieci elektroenergetyczne będą musiały zostać rozbudowane w najbliższych latach.
Istnieje również potrzeba działania w terenie: jeśli wiele samochodów elektrycznych ładuje się w dzielnicy i absorbuje prąd w tym samym czasie, istnieje ryzyko przeciążenia. – Sieci muszą zostać zmodernizowane w celu transformacji energetycznej i rozbudowane w niektórych miejscach. Wiemy z badań, że maksymalnie 30 procent samochodów elektrycznych jest ładowanych w tym samym czasie. Gdyby jednak samochody miały ładować się automatycznie – i równolegle – w niedalekiej przyszłości, gdy ceny na giełdach energii elektrycznej są najtańsze, możliwe byłoby selektywne przeciążenie – mówi ekspert ds. sieci dystrybucyjnych Müller, dodając, że jeśli chodzi o elektromobilność, widzi niewielkie ryzyko z tym związane.
Aby ich uniknąć, ustawodawca planuje, że operatorzy sieci będą mogli zmniejszyć zużycie energii elektrycznej w godzinach szczytu od 2024 r. W rezultacie samochody elektryczne ładowałyby się wolniej. Stefan Gerwens, szef działu transportu w ADAC, uważa, że ma to sens, zwłaszcza dopóki sieci w Niemczech nie zostaną rozbudowane i zdigitalizowane.
– Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli prywatne opcje pobierania opłat zostaną ograniczone w nieprzewidywalny i długoterminowy sposób, prawdopodobnie zaniepokoiłoby to wiele firm. A w efekcie może to także opóźnić rozprzestrzenianie się elektromobilności – ostrzega Gerwens.