W krajach unijnych istnieją olbrzymie dysproporcje w tym względzie. Na przykład w Niderlandach przypada jedna ładowarka na każde 1,5 km drogi, podczas gdy w Polsce – ośmiokrotnie większej – na każde 150 km przypada tylko jedna ładowarka.
Jak wynika z badania przeprowadzonego Santander Consumer Multirent (SCM), zainteresowanie autami elektrycznymi jest w naszym kraju coraz większe. Co czwartemu Polakowi podoba się pomysł, aby koncerny motoryzacyjne produkowały wyłącznie tego typu pojazdy. To jednak tylko jedna stron medalu. Prawie połowa respondentów chce mieć wybór, co do tego jaki samochód kupuje i nie jest przychylna tej perspektywie. W badaniu „Nadchodzi czas aut elektrycznych” zapytano kierowców co myślą o tym, aby koncerny motoryzacyjne ograniczyły swoją produkcję wyłącznie do aut elektrycznych. Podejście do tego rozwiązania można było wyrazić w pięciostopniowej skali.
Łącznie 23% zmotoryzowanych Polaków stwierdziło, że podoba im się ta opcja, 47% było jej przeciwnym, a 29% odpowiedziało, że nie ma zdania na ten temat.
Mieszkańcy miast są na tak
Co ciekawe idea produkcji wyłącznie aut elektrycznych bardziej podoba się mężczyznom (27%) niż kobietom (19%). Zdaniem ankietujących nie jest też zaskoczeniem fakt, że najbardziej pozytywnie nastawione do produkowania w niedalekiej przyszłości wyłącznie samochodów napędzanych w inny sposób niż tradycyjny, były osoby w wieku 60‑69 lat (36%). Według badań przeprowadzonych przez portal TrueCar, ta grupa kupuje najwięcej ekologicznych aut: elektrycznych, hybrydowych (w tym typu plug‑in) czy wodorowych.
„Jak wynika z naszego badania, przychylni elektrykom są również mieszkańcy średnich miast od 50 do 250 tys. osób oraz metropolii (kolejno 32 i 31%). Może to wynikać z tego, że w tych miejscach takie pojazdy są najbardziej użyteczne. Związane jest to z większą liczbą stacji ładujących oraz opcją różnego rodzaju bonusów np. możliwości bezpłatnego parkowania w wyznaczonych strefach” – można przeczytać w analizie Santander Consumer Multirent.
Słaba infrastruktura obniża zainteresowanie
Z kolei mieszkańcy wsi nie są zainteresowani produkcją wyłącznie aut elektrycznych, ponieważ w tych miejscach infrastruktura ich ładowania jest wciąż słabo rozwinięta. Być może ta sytuacja zmieni się na przestrzeni kilku najbliższych lat, gdy rynek mocniej się rozwinie.
Połowa chce mieć wybór
Mimo rosnącego zainteresowania elektrykami, połowa badanych kierowców zadeklarowała, że chciałaby wybrać jaki samochód kupi. 47% ankietowanych stwierdziło, że nie są gotowi na produkcję wyłącznie aut elektrycznych. W tej grupie jest więcej mężczyzn niż kobiet oraz stanowią ją w dużej mierze respondenci w wieku 40‑49 lat (54%). Warte uwagi jest to, że aż 67% badanych sprzeciwiających się pomysłowi produkcji wyłącznie elektryków, stanowiły osoby z dochodami od 5 000 do 6 999 zł netto. Ma to zapewne związek z tym, że ci którzy zarabiają więcej lubią mieć wybór i niechętnie podchodzą do ograniczeń w tej kwestii.
Wraz z eliminacją takich utrudnień jak słaba infrastruktura ładowania, niski zasięg czy też wysoka cena pojazdów, zainteresowanie autami elektrycznymi powinno rosnąć. Obecnie są podejmowane działania, które mają złagodzić słabe strony oraz zachęcić kierowców do kupowania elektryków. Dobrym przykładem jest opcja skorzystania z dofinansowania z programu „Mój elektryk”, które pozwala na obniżenie kosztów zakupu takiego samochodu.
Europa musi przyspieszyć
Zdaniem ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów) liczba punktów ładowania elektrycznego wzdłuż sieci dróg w większości krajów UE nie tylko jest niewystarczająca, ale zdecydowana większość z nich nie ładuje się wystarczająco szybko. Jak wynika z wyliczeń ACEA sześć krajów UE nie ma jednego punktu ładowania na 100 km drogi. 17 krajów ma mniej niż pięć punktów ładowania na 100 km drogi, a tylko pięć posiada więcej niż 10 ładowarek na każde 100 km dróg. Widać więc przepaść między krajami z największą liczbą ładowarek na 100km a tymi, które mają ich najmniej. Na przykład w Niderlandach przypada jedna ładowarka na każde 1,5 km drogi, podczas gdy w Polsce – ośmiokrotnie większej – na każde 150 km przypada tylko jedna ładowarka.