To nie są łatwe czasy dla kierowców tradycyjnych taksówek. Przewozy na aplikacje odebrały im klientów i sprawiły, że na rynku rozpoczęła się wojna cenowa. Teraz za rogiem czai się kolejne zagrożenie – taksówki autonomiczne. Jest na świecie kilka firm, których celem jest wysłanie taksówkarzy na emeryturę i sprawienie, by klienci wsiadający na tylną kanapę nie musieli już odpowiadać na pytanie „to dokąd jedziemy?”.
W hołdzie Verne
Chorwackie przedsiębiorstwo słynie z budowy niesamowicie szybkich i mocnych, elektrycznych aut sportowych. Świetnie radzi sobie także na innych polach – jest właścicielem Bugatti (legendarna marka właśnie pokazała hybrydowy, 1800-konny model Tourbillon z nowym motorem V16 zamiast W16) i będzie dostarczać akumulatory dla BMW i ich platformy Neue Klasse.
36-letni Mate Rimac, właściciel firmy, rozwija także inny projekt. Verne, bo o nim mowa, został nazwany na cześć Juliusa Verne’a, autora takich dzieł, jak np. „W 80 dni dookoła świata”. Przedsiębiorstwo Rimac założył razem z dwoma współpracownikami – Marko Pejkoviciem i Adriano Mudrim (ten ostatni odpowiadał za projekt supersamochodu Nevera).
Prototyp już jest
W tym przypadku nie kończy się jednak wyłącznie na zapowiedziach. Pokazano już prototyp pierwszego pojazdu marki Verne, a już w 2026 roku model ma zacząć jeździć po ulicach Zagrzebia. Ojczyzna marki Rimac to nie wszystko – 11 kolejnych miast w Wielkiej Brytanii, Niemczech, na Bliskim Wschodzie i w pozostałej części Europy już podpisało stosowne umowy z Rimac’iem. Trzydzieści kolejnych miast na całym świecie również prowadzi rozmowy. Według firmy, autonomiczne taksówki raczej uzupełnią transport publiczny niż będą z nim konkurować.
Dwa miejsca w Robotaxi
Może się wydawać, że to zbyt mało (rodzina nie dojedzie na lotnisko, grupka znajomych nie wróci z imprezy), ale jak wynika z badań marki Verne, dziewięć na dziesięć przejazdów taksówką dotyczy jednego lub dwóch pasażerów.
Taksówkę będzie wzywało się oczywiście za pomocą aplikacji. Po wejściu do kabiny (podobno wyjątkowo przestronnej) pasażerowie będą mogli z poziomu smartfona sterować oświetleniem wnętrza, temperaturą, a także zapachem w środku. Fotele mają się odchylać – tak, by dać wrażenie znajdowania się w salonie, a nie w samochodzie.
Kierownica niepotrzebna
Verne nie ma oczywiście kierownicy. Z przodu umieszczono 43-calowy ekran (zapewne będą na nim emitowane reklamy oraz informacje na temat podróży), o rozrywkę dba także 17 głośników. Sterowana z tabletu umieszczonego między fotelami funkcja o nazwie Median ma umożliwiać rozpoczynanie i zatrzymywanie jazdy i jak mówi Mate Rimac, ma sprawić, że pasażerowie będą czuć, że mają „pełną kontrolę”.
Materiały we wnętrzu mają jednocześnie dawać wrażenie „premium i przytulności”, ale środek być wytrzymały na ciężkie warunki użytkowania. Co ciekawe, pojazd nie ma wycieraczek. Jeździ za pomocą zestawu kamer, radaru i lidaru. Ponoć system da się ustawić tak, by uwzględniał „lokalne style jazdy”, co oznacza, że Verne może przetrwać również w miejscach, w których – delikatnie mówiąc – nie wszyscy kierowcy przestrzegają przepisów.
Nie podano jeszcze danych dotyczących pojemności baterii czy zasięgu ani mocy, Verne zaznacza jednak, że platforma umożliwia skalowanie i dostosowanie do użytku na różnych typach dróg.
Rynek autonomicznych taksówek się rozwija
Tesla ma (nareszcie) pokazać swoje Robotaxi w sierpniu. W zeszłym tygodniu General Motors ogłosiło dodatkową inwestycję w wysokości 850 milionów dolarów w swoją spółkę zależną Cruise zajmującą się rozwojem technologii autonomicznej. To pieniądze na pokrycie kosztów wstrzymania usługi po tym, jak jeden z jej samochodów bez kierowcy uderzył w pieszego. Przed technologią stoi jeszcze wiele wyzwań (również prawnych). Ale nie mamy dobrych wieści dla taksówkarzy…
MA