Na miarę możliwości
– Zupełnie nie dziwi fakt, że sprzedaż samochodów elektrycznych procentowo rośnie bardzo dynamicznie. Przyszłe wzrosty też będą bardzo duże, może nawet trzycyfrowe. Liczby bezwzględne na razie są niewielkie, ale nie ma wątpliwości – segment się rozwija. Wzrosty szczególnie widać w autach dostawczych – powiedział Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM).
Na tym jednak szczególnie optymistyczne wiadomości o polskim parku samochodów elektrycznych, wynikające z zestawienia ACEA właściwie się kończą. Polska zajmuje bowiem odległą 17. pozycję w Europie pod względem liczby rejestracji nowych BEV-ów.
– Obecny wynik rejestracji BEV-ów, odzwierciedla warunki, jakie mamy. Nie jest to rezultat ani rozczarowujący, ani świetny. Jest na miarę obecnych możliwości – dodaje Faryś.
W Polsce do końca stycznia 2023 r., było zarejestrowane łącznie 67 097 osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektryczny – wynika z Licznika Elektromobilności uruchomionego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych i PZPM. Stowarzyszenie podkreśla stały trend wzrostowy rejestracji samochodów elektrycznych w naszym kraju ale też zwraca uwagę na szereg instrumentów, których wprowadzenie pozwoliłoby zdynamizować rynek bezemisyjnego transportu.
– W styczniu 2023 r. zarejestrowano wyraźnie więcej samochodów elektrycznych niż na początku ubiegłego roku, mimo nadal odczuwalnego ograniczenia podaży nowych pojazdów na polskim rynku. W celu podtrzymania trendu wzrostowego warto rozważyć aktualizację zasad udzielania dotacji w ramach programu „Mój Elektryk” – z uwagi na wysoki poziom inflacji, coraz niższa liczba wersji poszczególnych modeli BEV mieści się w ustalonym limicie pozwalającym na objęcie pojazdu dofinansowaniem (pod koniec I połowy 2022 r. – 63, pod koniec połowy II już tylko 46). Celowe jest także m.in. objęcie wsparciem zeroemisyjnych samochodów dostawczych o DMC do 4,25 t, czy też zwiększenie dostępu do informacji na temat środków finansowych wciąż dostępnych w ramach programu – powiedział Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
Zachód daleko z przodu
Z perspektywy największych rynków, wynik Polski jest bardzo skromny. W całej Unii Europejskiej w 2022 r. zarejestrowano 1,12 mln pojazdów elektrycznych, co oznacza 28-proc. wzrost w porównaniu do roku wcześniej. Najmniej samochodów zarejestrowano na Cyprze, w Estonii oraz w Bułgarii – kolejno 403, 731 i 1002 pojazdy. Z drugiej strony, jednak to właśnie na Cyprze, na Łotwie i w Bułgarii odnotowano największy wzrost procentowy względem 2021 r. Na Cyprze osiągnięto poprawę o 380%, Na Łotwie park urósł o 158%, a w Bułgarii o 131%.
Włochy były jedynym krajem w którym w 2022 r. zarejestrowano mniej aut elektrycznych niż rok wcześniej. Spadek wyniósł tam aż 26,91 proc. Bardzo niewielki wzrost odnotowano natomiast w Chorwacji (1,33%) oraz Austrii (2,39%).
Niekwestionowanym liderem ubiegłego roku zostały Niemcy, w których zarejestrowano blisko 472 tys. samochodów elektrycznych. Tym samym u naszego zachodniego sąsiada odnotowano aż 32% wzrost rejestracji. Na europejskim podium w liczbach bezwzględnych znalazła się jeszcze Wielka Brytania oraz Francja, w których zarejestrowano kolejno ok. 141 tys. i 162 tys. samochodów.
Bariery do pokonania
Pytani przez nas eksperci przyznają, że w Polsce wciąż jest dużo barier, które będą ograniczać wzrost rejestracji również w najbliższych latach.
Pierwszą i podstawową jest cena – samochody elektryczne wciąż są często droższe od spalinowych, nawet uwzględniając dopłaty.
– Są to samochody relatywnie drogie – wskazuje Faryś. – Polacy mają znacznie mniej zasobne portfele niż obywatele w krajach Zachodu. A w sytuacji, gdy ceny energii są wysokie, brak odpowiednio wysokich środków staje się jeszcze większym wyzwaniem – dodał Drzewiecki.
Same koszty to nie wszystko. By gonić Zachód, konieczne byłoby upowszechnienie stacji ładowania.
– W Holandii jest 100 tys. punktów ładowania, w Polsce mamy 2,5 tys. To dobrze pokazuje, ile jeszcze przed nami. Sieć jest dalece niewystarczająca – wskazuje prezes PZPM.
– Powstaje pytanie, jakie będą dalsze projekty wsparcia dla zakupu aut i rozbudowy sieci. Trzeba to na nowo przemyśleć. Dziś już wiemy np., że ładowarki 22 kW nie będą przyszłością, konieczne są przynajmniej 50 kW. I oczywiście sieć ładowarek wielkiej mocy dla pojazdów ciężarowych – mówi Jakub Faryś. – Gdy ktoś może sobie pozwolić na zakup samochodu elektrycznego, by jeździć w promieniu 30-40 km od domu i tam ma ładowarkę, to ładowarka publiczna jest mu tak potrzebna sporadycznie. Ale rzadko kto może sobie pozwolić na takim komfort. W efekcie posiadanie elektryka w obecnych warunkach, jeśli dużo jeździmy poza miastem, ciągle wymaga przygotowania logistycznego. Trzeba przełamać tę barierę – dodał.
Dotacje rozchodzą się na pniu
Sektor infrastrukturalny oczekuje wsparcia, a wszelkie inicjatywy Państwa w tym zakresie są przez branżę oczekiwane, a dotacje szybko zagospodarowywane.
Warto przypomnieć, że na początku tego roku Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) uruchomił kolejne nabory w ramach programu „Wsparcie infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych i infrastruktury do tankowania wodoru”. W mniej niż godzinę od rozpoczęcia naborów podmioty zainteresowane dopłatami złożyły wnioski na kwotę wyższą niż budżet przeznaczony na wsparcie ogólnodostępnych, ultraszybkich stacji ładowania o mocy nie mniejszej niż 150 kW, tj. 125 015 709 zł. Maksymalna wysokość dofinansowania w ramach tego naboru wynosiła do 50% kosztów kwalifikowanych.
– Ubiegłoroczny rekord związany z pierwszym naborem, gdy wynoszące 315 mln zł środki na dotacje do najszybszych ładowarek o mocy co najmniej 150 kW zostały wyczerpane w ok. 2 tygodnie, został pobity z nawiązką. Tym razem budżet naboru był jednak znacznie niższy. Duże zainteresowanie operatorów dotacjami do ultraszybkich stacji nie powinno dziwić. Z perspektywy operatorów uruchamianie takich urządzeń wiąże się ze znacznymi nakładami finansowymi sięgającymi kilkuset tysięcy złotych, a ponadto są to inwestycje najbardziej perspektywiczne i cieszące się największym zainteresowaniem ze strony kierowców samochodów elektrycznych – podkreślił Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
Potrzebna edukacja
Co jeszcze mogłoby nam pomóc w tym, by w kolejnych latach w zestawieniu ACEA zajmować znacznie wyższe pozycje? Edukacja klientów. I to zarówno pod względem wrażliwości klimatycznej, jak i samego użytkowania pojazdu elektrycznego.
– Ciągle jeszcze nasza świadomość ekologiczna jest zauważalnie mniejsza niż w krajach Europy Zachodniej – uważa Jakub Faryś.
– W kwestii świadomości jest wiele do zrobienia. Ludzie muszą oswajać się z autami elektrycznymi, bo prowadzi się je nieco inaczej niż spalinowe. Planowanie podróży również wygląda odmiennie. Da się przełamać te ograniczenia, ale na to potrzeba czasu – wskazał Wojciech Drzewiecki.
Tylko pod takimi warunkami uda się pobudzić rynek nabywców fizycznych. Firmy, które dziś decydują o sprzedaży nowych samochodów w Polsce, same nie zapewnią spektakularnych wzrostów rejestracji. – To firmy napędzają dziś w Polsce popyt na elektryczne pojazdy i to się prędko nie zmieni. A szkoda, bo docelowo rynek powinien działać dwutorowo. Dlatego tak ważna jest rozbudowa sieci i zachęty w postaci dopłat – argumentuje Drzewiecki.
Autor: Jakub Kowalczyk