14 lipca 2025 roku Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (KRBRD), pod przewodnictwem ministra infrastruktury, podjęła jednogłośną decyzję, która może znacząco zmienić krajobraz polskiej mobilności miejskiej. Uchwała przewiduje wprowadzenie obowiązku stosowania kasków ochronnych przez dzieci i młodzież do 16. roku życia podczas jazdy rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego. Zapowiedź Ministra Dariusza Klimczaka, która ma zostać włączona do procedowanej nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, wywołała gorącą debatę, dzieląc ekspertów i użytkowników na zagorzałych zwolenników i przeciwników.
Argumenty za – priorytetem ochrona zdrowia
Zwolennicy nowych przepisów, w tym Ministerstwo Infrastruktury i środowisko medyczne, podkreślają, że zmiany te są niezbędne w obliczu dynamicznie rosnącej popularności hulajnóg elektrycznych, zwłaszcza wśród najmłodszych. Minister Klimczak otwarcie stwierdził: „Dostrzegamy zjawisko rosnącej popularności poruszania się hulajnogami elektrycznymi i to przez coraz młodsze osoby, Ministerstwo Infrastruktury nie pozostaje wobec tego obojętne. Staramy się podążać za rozwojem technologicznym, bo prawo powinno reagować na zmieniającą się rzeczywistość. Dlatego zdecydowaliśmy o obowiązku stosowania kasków ochronnych do 16 roku życia”. Dodał również, że „ta zmiana jest konieczna”, a celem jest wypracowanie mądrego i akceptowalnego społecznie prawa, które uchroni nasze dzieci przed skutkami wypadków na rowerze czy hulajnodze elektrycznej.
Alarmujące dane napływające ze szpitalnych oddziałów urazowych stanowią najmocniejszy filar argumentacji zwolenników. Lekarze od dłuższego czasu apelowali o zmiany, wskazując na wręcz lawinowy wzrost liczby wypadków na hulajnogach i rowerach. Doktor habilitowany Przemysław Wolak, świętokrzyski konsultant wojewódzki ds. chirurgii dziecięcej – w wywiadzie dla tvn24.pl – malował drastyczny obraz z codziennej praktyki: „Dziecko spada z hulajnogi, leci twarzą w asfalt. Mamy złamania żuchwy, urazy klatki piersiowej, jamy brzusznej”.
Świętokrzyskie Centrum Pediatrii w Kielcach przyjęło ponad 50 dzieci po wypadkach na hulajnogach tylko w pierwszym półroczu 2025 roku, a w całym 2024 roku było ich około 70. Pan Piotr, ojciec dziecka poszkodowanego w wypadku na hulajnodze, wstrząsająco podsumował – dla serwisu tvn24.pl – potrzebę zakładania kasku: „Tam było przynajmniej piętnaście pęknięć czaszki… Gdyby kask był na głowie, to ten kask miałby piętnaście pęknięć, a nie Antka głowa”. Z kolei dr Łukasz Rakasz, ordynator Oddziału Neurochirurgii w Szpitalu Dziecięcym w Warszawie, podkreślił w mediach, że nic tak nie poprawiło wyników leczenia urazów głowy jak właśnie noszenie kasków.
Bezlitosne statystyki
A statystyki są bezlitosne, bo urazy głowy stanowią aż jedną trzecią wszystkich obrażeń odnoszonych przez użytkowników hulajnóg elektrycznych. Badania naukowe, w tym analiza norweskich naukowców, jednoznacznie wskazują, że noszenie kasku może zmniejszyć ryzyko urazów głowy nawet o 44 proc., a ciężkich obrażeń głowy po wypadku komunikacyjnym aż o 60 procent.
Także Instytut Transportu Samochodowego (ITS), który od dekad analizuje przyczyny i skutki wypadków, uważa wprowadzenie obowiązku kasków za „rozwiązanie jak najbardziej słuszne”. Maria Dąbrowska-Loranc z ITS dodaje, że jest to również „odpowiedź na apele środowiska medycznego, które dostrzega skalę zagrożeń wynikających z braku zabezpieczeń”. ITS posuwa się nawet dalej, rekomendując montowanie ograniczników prędkości we wszystkich hulajnogach elektrycznych, zwłaszcza ze względu na „niepełną dojrzałość psychofizyczną młodszych użytkowników”, co mogłoby „istotnie ograniczyć skalę urazów i poprawić panowanie nad pojazdem”. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) również „jednoznacznie popiera stosowanie kasków rowerowych jako skutecznego środka ograniczającego ryzyko obrażeń głowy i mózgu”.

Katarzyna Dobrzańska-Junco, wiceprezydent Europejskiej Federacji Ofiar Wypadków Drogowych (FEVR) oraz Dorota Olszewska, prezes zarządu Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego (PBD), którego członkiem jest m.in. ITS, podkreślają, że ochrona rowerzystów i użytkowników hulajnóg elektrycznych wymaga kompleksowego podejścia, tzw. Safe System Approach.

Obejmuje ono nie tylko stosowanie kasków, ale również poprawę infrastruktury, skuteczny nadzór, profesjonalną edukację, egzekwowanie przepisów oraz rozwój opieki powypadkowej. Pojedyncze działania nie wystarczą – konieczne są spójne i długofalowe strategie oparte na rzetelnych badaniach naukowych – twierdzą ekspertki ds. bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Argumenty przeciw – wolność, koszty i obawa przed zniechęceniem
Pomimo mocnych argumentów „za”, pomysł obowiązkowych kasków ma wielu przeciwników, którzy nazywają decyzję „populistyczną”. Wskazują przy tym na kilka głównych zarzutów, tj. ograniczenie swobody ruchów i dyskomfort, zwłaszcza w ciepłe dni, oraz obawę, że kaski mogą dawać fałszywe poczucie bezpieczeństwa, zachęcając do bardziej ryzykownej jazdy. Krytycy twierdzą też, że kask może utrudniać ocenę odległości i prędkości, a także ograniczać pole widzenia. Co więcej, źle dopasowany kask lub uderzenie pod złym kątem (głową w kasku – przyp. red.) może prowadzić do urazów głowy, a nawet szyi – grzmią na forach.
Najsilniejszy głos sprzeciwu słychać ze strony Federacji Rowerowej (FR) oraz Europejskiej Federacji Cyklistów (ECF). FR zwiastuje „możliwy spadek ruchu rowerowego o co najmniej 30 proc.”. Argumentują, że problemy z bezpieczeństwem związane z hulajnogami elektrycznymi nie powinny prowadzić do nakładania obowiązków na użytkowników rowerów, które są znacznie bezpieczniejszymi pojazdami. FR podnosi również kwestie finansowe, szacując, że koszt zakupu obowiązkowych kasków dla połowy polskich dzieci wyniesie około 705 milionów złotych, biorąc pod uwagę konieczność wymiany kasku co około trzy lata – czytamy w oficjalnym stanowisku Federacji.
W argumentacji przywołano przykłady z Australii i Nowej Zelandii (jak te dość egzotyczne przykłady się mają do polskich realiów – trudno zrozumieć – przyp. red.), gdzie po wprowadzeniu obowiązku liczba rowerzystów spadła nawet o ponad 40 procent.
Ten spadek jest szczególnie niepokojący w kontekście „epidemii otyłości wśród dzieci” (32 proc. polskich dzieci w wieku 7-9 lat ma nadwagę lub otyłość), gdyż rower jest często jedyną formą aktywności fizycznej. Federacja Rowerowa podkreśla także zjawisko „safety in numbers” – im więcej osób jeździ na rowerach, tym bezpieczniej staje się dla wszystkich rowerzystów.
Z kolei ECF, największa organizacja rowerowa w Europie, jasno deklaruje: „ECF nie jest przeciwko kaskom rowerowym, ale jest przeciwne obowiązkowi noszenia kasków oraz opartym na straszeniu szokującym kampaniom promocyjnym kasków”. Twierdzą, że takie kampanie odstraszają potencjalnych rowerzystów, co paradoksalnie może zwiększać liczbę wypadków poprzez zmniejszenie liczby rowerzystów. Kask, według niektórych krytyków, „wiktymizuje rowerzystę”, sprawiając, że jazda na rowerze wydaje się postronnym osobom niebezpieczna, zniechęcając do tego środka transportu.
Pojawiły się nawet głosy, że wprowadzenie kasków może sprawić, iż kierowcy zaczną jeździć „agresywniej” obok rowerzystów widząc, że ci mają kaski. Niektórzy komentatorzy wskazują na Królestwo Niderlandów, gdzie mimo braku obowiązkowych kasków, wypadków rowerowych jest mało, pomimo ogromnej liczby rowerzystów, w tym małych dzieci jeżdżących bez kasków. Tyle że ci sami eksperci zapominają, że w Niderlandach (dawniej Holandia – przyp. red.), kultura ruchu drogowego pozostaje na dużo wyższym poziomie, niż u nas, czego od lat dowodzą statystyki wypadków drogowych – w ubiegłym roku na tamtejszych drogach śmierć poniosło 675 osób. W Polsce trzy razy tyle!
Różna specyfika zagrożeń
W świetle powyższego, Federacja Rowerowa stanowczo domaga się oddzielnego podejścia do hulajnóg elektrycznych i rowerów. Podkreśla, że choć liczba wypadków dzieci na rowerach systematycznie spada (np. dla grupy 10-12 lat spadek z 40 wypadków w 2022 r. do 31 w 2024 r.), to liczba wypadków z udziałem hulajnóg elektrycznych „rośnie i jest nieproporcjonalnie duża”. Federacja wskazuje, że ryzyko odniesienia ciężkich obrażeń w wyniku wypadku na hulajnodze elektrycznej jest kilkunastokrotnie większe niż na rowerze, a liczba ciężkich wypadków na hulajnogach w grupie 13-15 lat (42 w 2024 r.) jest niemal taka sama jak na rowerach (44), mimo że podróży na hulajnogach jest 20 razy mniej.
Hulajnogi elektryczne, zdaniem FR, „nie są pojazdami dostosowanymi do poruszania się przez dzieci” i są dla nich niebezpieczne, bo przypominają bardziej motorowery niż rowery ze względu na silnik i szybkie przyspieszenie. Zwracają uwagę na specyfikę wypadków – wysoki środek ciężkości, małe koła i duże przyspieszenie prowadzą do częstych upadków do przodu na twarz. W efekcie, obok urazów kończyn, najczęstsze są złamania w obrębie twarzoczaszki, których kaski rowerowe nie chronią.
Dlatego FR rekomenduje podniesienie wieku dopuszczającego do korzystania z hulajnóg elektrycznych i urządzeń transportu osobistego co najmniej do 14 lat. Co więcej, zwraca uwagę, że w Polsce więcej dzieci zostaje ciężko rannych w wypadkach drogowych jako piesi (156 w 2024 r.) i pasażerowie samochodów (132 w 2024 r.) niż na rowerach.

Dość liberalna Europa
Obecnie w Polsce kaski ochronne dla użytkowników rowerów i hulajnóg elektrycznych nie są obowiązkowe, a jedynie zalecane. Według danych Instytutu Transportu Samochodowego, w Polsce kaski zakłada zaledwie 6 procent użytkowników hulajnóg i 25 procent rowerzystów. W porównaniu do 2015 roku, kiedy kaski stosowało 14 proc. rowerzystów ogółem, a wśród dzieci do lat 17 – 26 proc., widać, że odsetek ten, zwłaszcza wśród ogółu rowerzystów, w ostatniej dekadzie spadł – wynika z analiz Polskiego Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowgo ITS.
Jak wyglądają przepisy dotyczące kasków i wieku w innych krajach europejskich, zwłaszcza tam, gdzie te środki transportu są powszechne? Austria wymaga kasków dla dzieci poniżej 12. roku życia, a minimalny wiek to 12 lat (lub 9 lat z „rowerowym karnetem” i opiekunem).
W Belgii nie ma wymogu kasków, a minimalny wiek to 16 lat. Podobnie w Czechach, gdzie kaski są tylko zalecane, a minimalny wiek to 15 lat na drodze. Francja generalnie nie obliguje do noszenia kasków, choć są zalecane, z wyjątkiem specyficznych dróg poza obszarami miejskimi z prędkością do 80 km/h, gdzie są obowiązkowe, a nieletnim musi towarzyszyć dorosły. Minimalny wiek we Francji to 12 lat. W Hiszpanii przepisy różnią się w zależności od miasta.
Na przykład w Madrycie i Barcelonie kaski są obowiązkowe przy wypożyczaniu hulajnóg, a zalecany minimalny wiek to 16 lat. Niemcy i Słowacja również nie mają obowiązkowych kasków, jedynie je zalecają, z minimalnym wiekiem 14 i 15 lat odpowiednio. W Litwie hulajnogi elektryczne podlegają przepisom rowerowym i nie ma obowiązku noszenia kasków, a minimalny wiek to 14 lat.
W żadnym z tych krajów nie ma też ogólnego obowiązku noszenia kasku dla dorosłych użytkowników hulajnóg elektrycznych czy rowerów. Proponowany w Polsce wiek 16 lat dla „obowiązku kaskowego” jest więc relatywnie wysoki na tle wielu krajów, które albo nie mają takiego obowiązku wcale, albo ograniczają go do młodszych dzieci.

Perspektywa
Dyskusja wokół obowiązkowych kasków dla nieletnich w Polsce toczy się na wielu płaszczyznach – od medycznych i statystycznych dowodów na ich skuteczność, po społeczne i ekonomiczne konsekwencje, takie jak potencjalne zniechęcenie do aktywności fizycznej czy obciążenie finansowe dla rodzin. Resort infrastruktury dąży do stworzenia prawa, które nadąża za zmieniającą się rzeczywistością, w której hulajnogi elektryczne stały się faktycznie wszechobecne, szczególnie w ramach miejskich wypożyczalni.
Należy jednak pamiętać – zresztą jak zauważa Federacja Rowerowa – że efektywna poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego opiera się na „kompleksowym podejściu” i „systemowych rozwiązaniach”, w tym na dobrej infrastrukturze, egzekwowaniu prawa i skutecznej edukacji. Aktualna debata pokazuje, że osiągnięcie balansu między bezpieczeństwem a zachowaniem wolności i promocją zdrowego, aktywnego stylu życia jest wyzwaniem.
Bezcenne życie i zdrowie
Bez względu na to, czy pomysł wprowadzenia obowiązkowych kasków dla dzieci i młodzieży wydaje się dla jednych sensowny czy dla drugich pozbawiony sensu, warto pamiętać, że uratowanie choćby jednego młodego istnienia od kalectwa, czy w skrajnych wypadkach śmierci, warte jest wprowadzenia nowych przepisów w życie. Rodzin, które doświadczyły tragedii do takich inicjatyw/pomysłów przekonywać nie trzeba. Podobnie jak lekarzy, którzy codziennie mają do czynienia z poszkodowanymi w wyniku wypadków na jednośladach. Warto też wziąć pod uwagę opinie instytucji, których doświadczeń nie powinno się lekceważyć.
Od redakcji
Zaledwie kilka dni temu wszedł do naszego biura w bandażach kolega, który w ostatni weekend uległ wypadkowi na rowerze po wymuszeniu pierwszeństwa przez prowadzącą auto. Mając w perspektywie zderzenie z samochodem, „położył się” w przytomnej i szybkiej reakcji na asfalcie. Skończyło się na ogólnych potłuczeniach, otarciach, zarysowaniu roweru i …zniszczonym kasku. Gdyby nie ochrona głowy, skutki z pozoru dość niegroźnego zdarzenia byłyby prawdopodobnie dużo poważniejsze. To tylko jeden z wielu przypadków, ale dość symptomatyczny i dający do myślenia.
Oskar Włostowski

