Autor: Katarzyna Kojzar
Źródło: Przedruk za zgodą OKO.press
„Patrząc na rozwój stacji ładowania i elektromobilności w Europie, uważam, że ten termin jest nierealny” – mówiła ministra klimatu Anna Moskwa w sobotnim (21 stycznia 2023 r.) wywiadzie dla TVP Info. Chodzi o ustalony na poziomie unijnym termin zakazu rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 r. 27 października 2022 r. Komisja Europejska, Rada Unii Europejskiej oraz Parlament Europejski osiągnęły porozumienie w sprawie norm emisji CO2 dla pojazdów osobowych i dostawczych. Przegłosowane przepisy w praktyce będą oznaczały, że za 13 lat nie kupimy nowego samochodu z napędem diesla, benzynowym czy hybrydowym.
Szefowa resortu klimatu i środowiska podkreślała, że jej zdaniem „kryzys i racjonalność zdecydują o przebiegu tego procesu”. Jak mówiła, Polska wspiera i inwestuje w elektromobilność, ale w tempie „adekwatnym do tempa jej rozwoju”. Przyznała jednak, że na forum unijnym Polska jest w mniejszości przeciwnej zakazowi.
W OKO.press przyglądamy się nowym regulacjom i temu, czy Polska jest gotowa na ich przyjęcie.
Rewolucja za 13 lat?
W czerwcu 2022 r. posłowie i posłanki Parlamentu Europejskiego przegłosowali wprowadzenie zakazu rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 roku. Nowe regulacje uzyskały 339 głosów za, 249 europosłów i posłanek było przeciwko, a 24 osoby się wstrzymały.
Dlaczego akurat rok 2035? „To wynik obliczeń, które mają pozwolić nam na osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. To długi i skomplikowany proces. Wycofanie się ze sprzedaży nowych samochodów spalinowych to jeden z ważnych kroków milowych do jego osiągnięcia. Emisje z transportu rosną nieprzerwanie od lat. Bez zmiany w transporcie neutralność klimatyczne nie byłaby możliwa” – wyjaśniała wtedy Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych. Zakaz jest częścią pakietu dyrektyw „Fit for 55”. Unia Europejska chce obciąć emisje o co najmniej 55 proc. do 2030 r. (w porównaniu z rokiem 1990).
Do 2050 cała Unia ma być neutralna klimatycznie.
1,6 auta na Europejczyka
PE podaje, że według Europejskiej Agencji Środowiska ok. 1/4 całkowitej emisji CO2 w UE w 2019 r. pochodziło z sektora transportu, z czego 71,7 proc. z transportu drogowego. „Samochody osobowe są głównym źródłem zanieczyszczeń, odpowiadając za 60,6 proc. wszystkich emisji CO2 z transportu drogowego w Europie” – czytamy.
W całej Unii mamy bardzo dużo samochodów – średnio 1,6 na osobę. Im więcej pojazdów, tym większe wyzwanie związane z ograniczeniem transportowych emisji. Stąd zgoda PE na zakaz rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 r. Po czerwcowym głosowaniu regulacje trafiły pod trójstronne negocjacje, które doprowadziły do przyjęcia dyrektywy w październiku.
Kraje UE zgodziły się również na cel pośredni do 2030 r. Według niego redukcja emisji CO2 ma wynieść 55 proc. dla aut osobowych i 50 proc. redukcji w przypadku pojazdów dostawczych (w porównaniu do emisji z 2021 r.). Z tego celu zostały wyłączone firmy motoryzacyjne, które produkują do 10 tys. sztuk aut osobowych rocznie. W praktyce chodzi więc wyłącznie o marki luksusowe.
Ten zapis w pierwotnym kształcie miał całkowicie zwalniać marki luksusowe z zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych od 2035 roku. W trakcie trójstronnych negocjacji zdecydowano jednak, że „klauzula Ferrari” zostanie przyjęta tylko częściowo. Choć mali producenci będą zwolnieni z celu na 2030 r., to po 2035 r. nie będzie można rejestrować nowych samochodów luksusowych z napędem spalinowym.
Producenci inwestują w elektryki
Jak już pisaliśmy w OKO.press, niezależnie od unijnych przepisów, branża inwestuje w elektromobilność.
Przykłady?
Od 2025 r. Mercedes przestanie pracować nad pojazdami spalinowymi, opartymi na nowych płytach podłogowych. Podobne plany dotyczące 2026 r. przedstawił Volkswagen – mimo że prezes firmy Herbert Diess w rozmowach z mediami podkreślał, że całkowite odejście od paliw kopalnych będzie bardzo trudne.
O krok dalej idzie Volvo, które w 2030 r. zaprzestanie sprzedaży spalinowych aut osobowych.
Polacy i ich samochodowa własność
Anna Moskwa już wcześniej podkreślała niechęć Polski do wprowadzenia zakazu. Kilka dni przed wywiadem w TVP Info mówiła w Radiu Zet, że „Polacy są przywiązani do własności i stąd nasz opór wobec takich przymusowych instrumentów jak zakaz rejestracji i używania aut spalinowych”.
Anna Moskwa albo źle interpretuje przyjęte przepisy albo manipuluje, żeby zniechęcić polskich kierowców do unijnych rozwiązań. Zakaz nie dotyczy posiadania aut spalinowych – a jedynie rejestracji nowych samochodów z silnikiem diesla, benzynowym czy hybrydowym.
Auto spalinowe z drugiej ręki wciąż legalne
PE wyjaśnia: „Nowe przepisy nie znaczą, że do 2035 r. wszystkie samochody na drogach będą zeroemisyjne. Te przepisy nie obejmują istniejących samochodów. Jeśli teraz kupimy nowy samochód, możemy nim jeździć do końca okresu eksploatacji. Ale ponieważ średnia żywotność samochodu wynosi 15 lat, musimy zacząć w 2035 r., aby do 2050 r. wszystkie samochody były neutralne pod względem emisji CO2”.
Jeśli więc ktoś po 2035 r. będzie chciał dalej jeździć swoim autem z napędem diesla czy benzynowym, będzie mógł to robić. Będzie mógł nawet kupić nowe auto tego typu w grudniu 2034 r. i wciąż legalnie je zarejestruje. Co więcej, zakaz dotyczy jedynie nowych samochodów. To oznacza, że po 2035 r. wciąż będziemy mogli kupić samochód spalinowy z drugiej ręki.
Wciąż za mało ładowarek
A co, jeśli kupimy auto elektryczne? Gdzie będziemy je ładować?
To jedno z największych wyzwań, jakie stoją przed krajami UE. Istniejąca sieć ładowarek może wystarczać dla obecnej liczby samochodów elektrycznych. Ich popularność cały czas rośnie. Według danych PE, w 2020 r. auta elektryczne stanowiły 11 proc. wszystkich nowo zarejestrowanych pojazdów osobowych. Wciąż najpopularniejszy jest jednak olej napędowy. W 2021 r. po drogach UE jeździło około 5,5 mln samochodów elektrycznych. Przez pierwsze trzy kwartały 2022 r. w państwach członkowskich Unii Europejskiej zarejestrowano ok. 717 tys. nowych osobowych samochodów całkowicie elektrycznych – o 26 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2021.
W Polsce również kupujemy ich coraz więcej. Według danych z grudnia 2022 r., zbieranych przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA), zarejestrowano już 64 705 samochodów osobowych i użytkowych z napędem elektrycznym. „W 2022 r. ich liczba zwiększyła się o 26 439 sztuk, tj. o 33 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2021 ro.” – podaje PSPA.
Jednocześnie w Polsce mamy 2565 stacji ładowania takich pojazdów.
„W drugiej połowie 2022 r. zainstalowano o 11 proc. więcej nowych, ogólnodostępnych stacji ładowania niż w pierwszej połowie. Łącznie w 2022 r. uruchomiono największą liczbę ładowarek w historii polskiej elektromobilności. Wiele wskazuje na to, że w 2023 r. ten rekord zostanie pobity” – komentuje Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
To dobre informacje, ale Polska wciąż ma jedną z najrzadszych sieci ładowarek ze wszystkich krajów unijnych.
PSPA podaje, że w Polsce funkcjonuje obecnie podobna liczba punktów ładowania, co w Wielkiej Brytanii w 2013 r., w Niemczech w 2015 r., w Hiszpanii w 2017 r. Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych wyjaśniał w rozmowie z portalem Teraz Środowisko, że na 100 km dróg przypada u nas 0,7 stacji ładowania. Dla porównania w najbardziej rozwiniętych rynkach jest to 64,3 stacje (Holandia), 57,9 stacji (Luksemburg) i 25,8 stacji (Niemcy).
Unia pracuje nad rozwiązaniem
Ministra Anna Moskwa ma w tym wypadku rację: infrastruktura jest wciąż niewystarczająca, żebyśmy mogli postawić w większym stopniu na elektromobilność. Jednak rząd, poza zauważeniem problemu, będzie musiał zastanowić się nad rozwiązaniami.
„Przyspieszenie rozbudowy infrastruktury w Polsce wymaga zdecydowanych działań ze strony administracji publicznej. Branża nie jest w stanie samodzielnie pokonać licznych barier systemowych. Konieczne są zmiany prawa” – komentował Jan Wiśniewski, dyrektor Centrum Badań i Analiz PSPA.
Rozbudowa sieci ładowarek jest również przedmiotem trwających właśnie negocjacji trójstronnych w UE. Już w 2023 r. powinny zostać przyjęte regulacje, które nałożą na kraje członkowskie obowiązek rozbudowy potrzebnej infrastruktury.
„Obecnie mamy 377 000 stacji ładowania [pojazdów elektrycznych – przyp. red.] w UE, ale jest to połowa liczby, którą należało osiągnąć, gdyby kraje UE spełniły swoje obietnice. Musimy zająć się tym wąskim gardłem dekarbonizacji i szybko rozwinąć infrastrukturę paliw alternatywnych, aby uratować Zielony Ład” – mówił w październiku 2022 r. sprawozdawca PE ds. infrastruktury paliw alternatywnych Ismail Ertug. Europosłowie i europosłanki przyjęli wtedy projekt rozporządzenia AFIR (Regulation of the European Parliment and of the Council on the deployment of alternative fuels infrastructure). Obecnie projekt jest negocjowany z Radą UE i Komisją Europejską.
Ładowarki co 60 km
Parlament zwraca uwagę na to, że płacenie za ładowanie samochodu powinno być jak najprostsze, a cena podawana w kWh lub kilogramach. Do 2027 r. miałby powstać unijny punkt dostępu do danych o paliwach alternatywnych z informacjami o dostępności, czasie oczekiwania i cenach na różnych stacjach w całej Europie. Najważniejsze propozycje dotyczą jednak liczby i mocy stacji ładowania. PE chce, żeby do 2026 r. na drogach należących do Transeuropejskiej Sieci Transportowej (TEN-T) ładowarki znajdowały się co 60 km. Mają być rozmieszczone w obu kierunkach jazdy. Według przyjętego projektu, do 2028 r. co 100 km na głównych europejskich trasach miałyby być dostępne także ładowarki wodorowe. Łączna moc stacji ładowania powinna rosnąć wraz z każdym zarejestrowanym samochodem elektrycznym.
PSPA wylicza, że jeśli te regulacje zostałyby przyjęte, do 2035 r. w Polsce musielibyśmy dysponować siecią ładowarek o łącznej mocy 2613,1 MW. To ok. 34 razy więcej niż obecnie.
Autor: Katarzyna Kojzar
Źródło: Przedruk za zgodą OKO.press