Dwa tygodnie temu spora część motoryzacyjnego Internetu żyła premierą Hyundaia Ioniqa 5 N. To pierwszy taki model w dziejach koreańskiej marki. Ma rekordowe 650 KM i osiągi na poziomie supersamochodu. Jeszcze nigdy wcześniej znaczek „N”, zdobiący najmocniejsze i najbardziej sportowe produkty firmy, nie gościł na aucie elektrycznym. Aż do teraz. Ioniq 5 N oprócz niezwykłych osiągów oferuje też nieco przeprojektowane nadwozie, z bardziej agresywnie wyglądającymi zderzakami, innym wzorem felg i kontrastowymi detalami.
Ze sportowym zacięciem w designie
Co jednak mają zrobić klienci, którym podoba się sportowy design, ale nie potrzebują aż tak dobrych osiągów? Pakiety stylistyczne AMG, M czy S-Line od lat świetnie sprzedają się w markach niemieckich. W przypadku Hyundaia klienci na modele spalinowe mogą wybrać wersję N Line. Taki samochód wygląda podobnie, jak „prawdziwe” modele N, ale nie ma takiej mocy, kosztuje mniej i bywa wygodniejszy na co dzień.
Agresywny wygląd
Teraz odmiana N Line pojawia się także w modelu elektrycznym. Na pierwszy ogień idzie Kona Electric. Otrzymała zderzaki z przodu i z tyłu o bardziej agresywnym designie, błyszczące czarne lusterka boczne, dwukolorowy czarny dach (dostępny jako opcja), metalowe pedały, sportową kierownicę, czarną podsufitkę, 19-calowe felgi o specjalnym, zarezerwowanym dla tej wersji wzorze, fotele N Line z czerwonymi szwami i pokryte alcantarą stworzoną z materiałów pochodzących z recyklingu. Klienci będą mogli wybrać tapicerkę z tkaniny lub z alcantary łączonej ze skórą.
Produkcja ruszy w lutym
Wersja N Line otrzyma także odpowiednie oznaczenia na karoserii. Produkcja nowej wersji rozpocznie się w lutym, a pierwsze egzemplarze trafią na europejskie drogi wiosną. Ceny nowego wariantu nie są jeszcze znane. Obecnie dostępne warianty Kony Electric startują od 168 900 zł. W przypadku sportowo stylizowanej wersji należy się jednak spodziewać ceny zbliżonej do topowej odmiany Executive (od 197 900 zł) lub wyższej.
MA