Hyundai Ioniq 5 jest na rynku już od niemal trzech lat. Koreański model z charakterystyczną stylistyką jest lubiany przez klientów. Można go kupić w kilku różnych odmianach – bazowa osiąga 170 KM. Ile rozwija najmocniejsza? Dotychczas mówiliśmy o 325 KM. Teraz tę wartość należy… pomnożyć razy dwa. Jeszcze nigdy żaden samochód z Korei nie osiągał takiej mocy. Aż do teraz.
Podczas wczorajszej premiery statycznej pokazano Hyundaia Ioniqa 5 w topowej odmianie N. To oznacza, że dobrze znany, spory (ponad 4,6 m długości) hatchback z Korei doczekał się bardzo ostrej wersji. To pierwszy „pełnowartościowy”, rzeczywiście usportowiony hot hatch w tym segmencie.
Moc pierwszej elektrycznej „N-ki” to aż 650 KM. Mówiąc dokładniej – wersja N ma dwa silniki. Przedni rozwija 226 KM, a tylny 383 KM. Moc systemowa to 609 KM, ale w trybie N Grin Boost chwilowo podnosi się do 650 KM. Silnik „kręci się” aż do 21 000 obrotów na minutę. 100 km/h pojawia się na liczniku czteronapędowego Hyundaia w 3,4 s od startu. To szybciej niż w przypadku najdroższych supersamochodów sprzed kilkunastu lat. Prędkość maksymalna także jest imponująca, jak na auto na prąd. Wynosi 260 km/h.
Hyundai Ioniq 5 N różni się od „cywilnej” wersji m.in. większymi felgami (mają 21 cali), prześwitem zmniejszonym o 20 mm, stylistyką zderzaków (które mają za zadanie lepiej „prowadzić” powietrze) czy listwami w kontrastowym kolorze (w odróżnieniu od modeli spalinowych, tutaj są pomarańczowe, a nie czerwone). Nie zabrakło typowego dla szybkich Hyundaiów odcienia lakieru, czyli Performance Blue. We wnętrzu dobrze trzymające ciało fotele pokryto skórą i alcantarą. Na kierownicy umieszczono sporo przełączników – odpowiadają m.in. za wybór trybów jazdy.
Jak Hyundai Ioniq 5 N wypada w kwestii pojemności akumulatorów? Mówimy tu o wyniku na poziomie 84 kWh. Zasięg wynosi 450 km (WLTP), choć można się łatwo domyślić, że częste korzystanie z imponujących osiągów auta znacząco skróci ten wynik. Ioniq 5 N korzysta z architektury 800V, co pozytywnie wpływa na czas ładowania. Jeśli znajdziemy stację oferującą 350 kW, uzupełnienie energii od 10 do 80 proc. zajmie tylko 18 minut.
W aucie elektrycznym wyjątkowo istotną kwestią jest chłodzenie akumulatorów. W Hyundaiu zastosowano osobny układ, którego zadaniem jest utrzymywanie odpowiedniej temperatury nawet podczas szybkiej i ostre j jazdy.
Hyundai Ioniq 5 N zaskakuje gadżetami i systemami, których zadaniem jest… dodawanie emocji. Jeśli kogoś przed przesiadką do auta elektrycznego powstrzymuje brak wrażeń akustycznych, koreański hot hatch proponuje tu pewne rozwiązanie. Specjalne głośniki mają za zadanie imitować odgłos auta spalinowego tak, by było to słyszalne nie tylko w środku, ale i na zewnątrz. Do wyboru – kilka różnych odgłosów.
Nawiązań do „klasycznej” motoryzacji jest więcej. Ioniq 5 N może… imitować także działanie dwusprzęgłowej, automatycznej skrzyni. To oznacza, że przyspieszenie nie musi być idealnie płynne, auto może nawet delikatnie poszarpywać. Wszystko po to, by jazda była jeszcze bardziej ekscytująca. Nie zabrakło nawet „obrotomierza”. Gdy auto będzie stało, wskaże 850 obrotów na minutę. Czy to zgodne z rzeczywistością? Nie… ale nie o to tutaj chodzi.
Hyundai Ioniq 5 N oferuje też tryb driftu, z elektroniczną kontrolą kąta wychylenia samochodu i… udawanymi „strzałami ze sprzęgła”. Kierowca może wybierać również jedną z aż jedenastu możliwości dotyczących ustawienia proporcji, w jakich moment obrotowy jest przekazywany na osie. Auto waży 2,2 tony. „Stworzyliśmy słonia, który potrafi tańczyć” – takimi słowami masę i osiągi tego auta skomentował Albert Biermann z działu technicznego Hyundaia N podczas międzynarodowej prezentacji.
To nie koniec interesujących rozwiązań. Choć żywiołem elektrycznej „N-ki” ma być przede wszystkim tor, auto – wzorem spalinowych modeli z tej serii, czyli i30 N oraz i20 N – ma… podpowiadać kierowcy, że pora na zabawę. Dokładniej, samochód wykryje (m.in. za pośrednictwem analizy mapy i odczytywania znaków drogowych), że zbliża się do sekwencji zakrętów. Wyświetli wtedy odpowiedni komunikat i zasugeruje włączenie sportowego trybu jazdy.
Jak Hyundai Ioniq 5 N wypada cenowo na tle rywali? Wygląda na to, że to prawdziwa okazja. Producent podkreśla, że to najtańszy model o mocy ponad 600 KM na rynku. Czy na pewno? Owszem. Stosunek parametrów silnika i osiągów do ceny jest tu trudny do pobicia.
Najbliższym rywalem Ioniqa 5 N jest Kia EV6 GT. To samochód najbardziej zbliżony zarówno ceną, jak i pod względem technicznym. Można napotkać tam na podobne rozwiązania i elementy.
Kia EV6 GT jest jednak słabsza (585 KM) i o włos wolniejsza (100 km/h w 3,5 s). Ma mniejszy akumulator 77,4 kWh i kosztuje nie mniej niż 399 900 zł. To oznacza, że nie przekracza psychologicznej bariery czterystu tysięcy… ale w sytuacji, w której Hyundai jest mocniejszy i tańszy, trudno będzie usprawiedliwić wybór właśnie Kii. Chyba że komuś wyjątkowo spodoba się jej stylistyka – choć obydwa auta zostały zaprojektowane w dość podobnym stylu.
Inni konkurenci są już znacząco drożsi. Tesla Model S rozwija 670 KM (wersja Plaid ma ponad 1000 KM, ale akurat na niej się dziś nie skupiamy). Przyspiesza do 100 km/h w 3,2 s. Kosztuje od 449 990 zł.
Mercedes-AMG EQE 53 4Matic+ osiąga 625 KM. Rozwija setkę w 3,5 s, ma akumulator o pojemności 90,56 kWh i zasięg 501 km (WLTP). Cena takiego auta zaczyna się od 479 600 zł.
Porsche Taycan GTS ma 598 KM (w trybie overboost). 100 km/h pojawia się na liczniku niemieckiego auta w 3,7 s od startu. Akumulator ma 93,4 kWh. Cena startuje od 610 000 zł, choć w przypadku tego auta należy liczyć się z dopłacaniem za liczne opcje z długiej listy.
Niemal takie same parametry ma Audi RS e-tron GT, choć osiąga 100 km/h nieco szybciej – w 3,3 s. Cena – od 632 700 zł.
Jak widać, cena Hyundaia Ioniqa 5 N może przyciągnąć klientów spragnionych rewelacyjnych osiągów. Jak taki samochód będzie jeździć i jakie wrażenie zrobi na żywo? Czekamy na pierwsze jazdy.
Autor: Mikołaj Adamczuk
fot: Hyundai/Mikołaj Adamczuk