Dawno nie wybierałem mojego TOP 3 samochodów elektrycznych. Jednak ostatnio miałem ogromną przyjemność jeździć samochodem, który tak mocno wszedł do tego znakomitego grona, że postanowiłem ranking reaktywować. Od ostatniego razu zmieniło się tu bardzo dużo. Aktualnie jest tam miejsce dla KIA EV6 GT, Tesli Model 3 LR i… wbija się tam mocno Ford F-150 Lightning. Elektryczny Pickup, który absolutnie mnie uwiódł, a którym jako jeden z nielicznych miałem okazję jeździć po Polsce na zaproszenie Forda.
Za małe parkingi
Od zawsze podobały mi się amerykańskie wielkie pickupy, ale to bardzo problematyczne samochody. Największe wady to słabe zawieszenie, ogromne zużycie paliwa, średnie osiągi, brak miejsca na codzienne bagaże no i wielkość, na którą europejskie drogi i przede wszystkim parkingi nie są przygotowane. Teraz (w tym niebieskim kolorze), wchodzi Ford F-150 Lightning. W jego przypadku została tylko ostatnia wada, całej reszty nie ma.
W tym Fordzie mamy zamontowaną największą seryjną baterię w samochodach elektrycznych, monstrualne 130 kWh! To zdecydowanie dobrze dobrana wartość do tego samochodu, bo przy dynamicznej jeździe i swojej masie (3 tony masy własnej) zużywa nawet 38 kWh/100 km. Cięgle możemy jednak jeździć nim na prawo jazdy kategorii B, gdyż DMC dla samochodów elektrycznych została podniesiona do 4,25 t.
Cayman wymięka
38kWh/100 km to nie jest małe zużycie energii, ale trzeba zauważyć, że ja samochód miałem na jeden dzień i starałem się oczywiście wykorzystać jego dynamikę. Szczególnie że ta jest, łagodnie mówiąc nietypowa dla klocka wielkości średniego apartamentu. F-150 Lightning ma dwa silniki, po jednym na każdej osi, które sumarycznie dają 580 KM, moment obrotowy 1050 Nm i przyspieszenie do 100 km w niespełna 5 s. Rozumiecie 5 s, a dokładniej 4,7 s.
Czyli na światłach zostawiacie daleko z tyłu i Renault Megane R.S (0-100 km/h – 5,7 s) i bazowe Porsche 718 Cayman (5,1 s), a także słynący ze świetnych osiągów największy model pickupa od Forda oferowany w Polsce Ranger Raptor (półkę mniejszy od F150), który ma “tylko” 292 KM i przyspieszenie do setki o sekundę wyższe.
Przyspieszenie to nie wszystko
Za kierownicą robi to jeszcze większe wrażenie. Na przyspieszeniu się bowiem nie kończy, z tyłu mamy zamiast sztywnej osi niezależne wahacze, dzięki czemu Lighnting prowadzi się znakomicie nawet z autostradowymi prędkościami. Tył nie podskakuje, nie myszkuje, a my mamy poczucie pełnej kontroli nad samochodem. Przy wyższych prędkościach z przedniego zderzaka wysuwa się dyfuzor zmniejszający prześwit samochodu. Co więcej, naprawdę dobrze zachowuje się też na szybkich krętych drogach. W jego prowadzeniu zdecydowanie bliżej do usportowionego SUV niż do pickupa. To absolutnie rozwala system, jeśli mówimy o tak ciężkim samochodzie. Jedyne zastrzeżenie można mieć do hamulców, niestety 15 minut ostrej jazdy zaczynają wykazywać oznaki przegrzania, ale to przy tej masie było nie do uniknięcia.
Wół roboczy
Jednak pickup, nawet o tak doskonałych osiągach to z zasady wół roboczy i w takiej roli również go udało mi się wykorzystać. Ładowność paki to prawie 900 kg, a masa przyczepy, którą możemy podjąć to 3,5 t i dokładnie taką do niego miałem podpięta. Laweta, a na niej dwa wyścigowe Miniacze. Wbudowane w samochód czujniki pokazały wagę przyczepy na równe 3,5 t. Zrobiłem takim zestawem trasę testową, trochę dróg lokalnych, trochę szybkiego ruchu i zużycie, jakie mi wyszyło to około 50 kWh/100km. Czyli ponad 200 km zasięgu w takiej konfiguracji.
Samo podłączenie przyczepy to łatwizna, bo po instalacji haka uruchamia się program Pro Trailer Hitch Assist, który automatycznie steruje kierownicą, przyśpieszeniem i hamulcami, aby ułatwić podłączanie przyczep. Mamy też wtedy na ekranie kamery cofania specjalną linię naprowadzającą na hak.
400-litrowy frunk
Wspomniałem na początku, że wielką wadą pickupa jest brak miejsca na rodzinne zakupy. Zazwyczaj torby z supermarketu lądują więc na tylnej kanapie razem z dziećmi w fotelikach. W Lightningu mamy zamiast silnika z przodu wielki 400-litrowy frunk, do którego spakujemy się nawet na wakacje. To dokładnie tyle samo ile ma Ford Focus. Oczywiście bagażnik otwiera się automatycznie i oczywiście wszedłem do niego. W środku jest zarówno lampka jak i przycisk otwierania od środka.
Wszędzie są też gniazda zasilania dla urządzeń elektrycznych z przodu we frunku, z tyłu na pace i w środku. Naliczyłem ich chyba 7, ale jest też bardzo unikalna cecha, której nie ma żaden inny samochód. Jeśli wyposażymy się w wallbox do ładowania od Forda, to F-150 Lightning potrafi oddawać prąd do awaryjnego zasilania domu z mocą 9,6 kW! To wystarczy do zasilenia każdego sprzętu domowego. W innych samochodach oddających prąd to maksymalnie około 2,4 kW.
Celowo nie wspomniałem nic o mocy ładowania i ogólnie ładowaniu. Model testowy przyjechał w konfiguracji „Made for USA” więc nie ma europejskiego złącza szybkiego ładowania CCS 2 tylko wersję z USA, CCS 1. Nie testowałem więc tego elementu, bo zwyczajnie nie było jak, a korzystanie z przejściówek i tak nie dałoby odniesienia na to jak to będzie wyglądało w wersji europejskiej.
Żeby nie było tak idealnie, są też wady… nie kupimy go na razie w Europie, a kolejka w USA na ten moment to prawie trzy lata. Pozostaje nam go tylko kochać i czekać.
Autor: Norbert Cała (techlove.pl)