Hyundai Ioniq 5 N to samochód, który wzbudził wielkie i całkowicie zrozumiałe zainteresowanie. Wielka moc (650 KM), niezłe zdolności na torze (mimo dużej masy własnej i sporych wymiarów), a także szereg gadżetów i rozwiązań mających sprawić, że wrażenia z jazdy tym sportowym elektrykiem zbliżą się do prowadzenia mocnego auta spalinowego – oto tylko niektóre z powodów, przez które o Hyundaiu się mówi i pisze, a klienci chętnie interesują się także zakupem tego modelu. Zwłaszcza że nie jest przesadnie drogi (ceny od 369 900 zł – u rywali za 650 KM trzeba zwykle zapłacić dużo więcej).
Hyundai przyćmił Kię
Kia EV6 GT ma 585 KM. Jest na rynku dłużej od Ioniqa 5 N i swego czasu też zaskoczyła dziennikarzy i fanów marki. Pisano, że oferuje osiągi Porsche Taycana za ułamek ceny i podkreślano, jak szybki to samochód. Ale od czasu debiutu Hyundaia, o Kii mówi się znacznie mniej. Niektórzy mogliby pomyśleć, że EV6 GT stała się kimś na kształt ubogiej krewnej Ioniqa. Teraz ma się to zmienić.
Kia EV6 GT na rok modelowy 2025 przejdzie zmiany – podobnie zresztą, jak pozostałe wersje tego auta. O EV6 po liftingu już pisaliśmy – należy spodziewać się między innymi odświeżonego wyglądu przodu (pojawi się nowy kształt reflektorów – diody ułożą się we wzór przypominający literę C), a akumulator będzie powiększony z 77 do 84 kWh.
Co zmieni się w wersji GT?
Na początek pora na ważną wiadomość. Jak podaje Carscoops, już wiemy, że koncern zdecydował się na istotne rozróżnienie Ioniqa 5 N i Kii EV6 GT w kwestii ich postrzegania i pozycjonowania. Dokładniej mówiąc, Hyundai ma pełnić w gamie rolę wersji o wiele bardziej sportowej, ostrej i bezkompromisowej. Kia ma pozostać GT – czyli „Gran Turismo”, wygodniejszym pojazdem świetnie nadającym się na dłuższe – choć szybkie – podróże. Co z tego wynika? Kia po liftingu przejmie część rozwiązań z Ioniqa. Ale nie wszystkie.
W Kii pojawi się „skrzynia biegów”
Kierowcy Hyundaia mogą korzystać z funkcji N e-Shift. Jak to działa? Po wciśnięciu przycisku na kierownicy, auto zaczyna imitować jazdę z wykorzystaniem siedmiobiegowej, dwusprzęgłowej skrzyni automatycznej. Wiadomo, że modele elektryczne nie potrzebują takiego rozwiązania. Wielu kierowców uważa jednak, że liniowe przyspieszanie auta elektrycznego wydaje im się czymś nienaturalnym i pozbawionym charakteru. Udawana skrzynia biegów, oferująca odczuwalne przepięcia czy lekkie szarpnięcia przy przyspieszaniu, to ukłon w ich stronę. Można z niej korzystać, ale nie trzeba, jeśli ktoś woli typowo „elektryczne” wrażenia.
Kia EV6 GT również ma otrzymać tego typu rozwiązanie (zapewne będzie mieć inną nazwę, bo litera „N” jest zarezerwowana dla Hyundaia). Co jeszcze dostanie? Tego nie wiadomo. Ale wybór rozwiązań z Ioniqa, które można przejąć, jest spory.
Chwilowy wzrost mocy
Hyundai zapewnia na stałe 609 KM, a moc rośnie do 650 KM na 10 sekund po wciśnięciu przycisku N-Grin Boost na kierownicy. Czy taka funkcja pojawi się w Kii? Nie wiadomo, ale bardziej możliwe (i pasujące do charakteru GT) byłoby po prostu zwiększenie mocy na stałe do poziomu „podstawowej” mocy Hyundaia. Czyli z 585 KM zapewne zrobi się 609.
Hyundai ma także tryb drift z funkcją Torque-Drift-Kick, która symuluje kopnięcie sprzęgła. Czy zagości w Kii? Niewykluczone, ale raczej nie postawilibyśmy na to pieniędzy. EV6 może za to dostać nowy tryb symulowania odgłosu silnika spalinowego.
Czekamy na wersję po liftingu. Im więcej emocjonujących modeli elektrycznych, tym lepiej dla całego segmentu. Pełnią one ważną rolę „okrętów flagowych” i propagują elektromobilność również u klientów, którzy nie potrzebują 500, 600 czy 700 KM.
MA