Europa: Noga z gazu
Jak podaje Euractiv.com, T&E obniżyło prognozy sprzedaży samochodów elektrycznych w Europie do 2027 roku aż o 2 miliony sztuk. Jeszcze niedawno branża spodziewała się, że „elektryki” będą stanowiły główny motor wzrostu w branży – teraz jednak wielu producentów „zdjęło nogę z gazu”. Powód? Opóźnione regulacje pozwalają uniknąć miliardowych kar za przekroczenie emisji, więc pośpiech przestał być koniecznością.
– Producenci malują czarny obraz, bo liczą na dalsze osłabienie przepisów. Tymczasem rzeczywistość pokazuje, że sprzedaż aut elektrycznych rośnie, a regulacje są kluczowym elementem tej układanki – komentuje Lucien Mathieu, dyrektor działu samochodowego w T&E, cytowany przez Euractiv.com.
Mercedes symbolem oporu
Z samego raportu T&E wynika, że w latach 2025–2027 wszyscy europejscy producenci – poza Mercedesem – będą w stanie wywiązać się z unijnych norm bez konieczności korzystania z mechanizmu „poolingu”, czyli kupowania kredytów od konkurentów. Problem Mercedesa ma jednak znaczenie symboliczne. To właśnie jego prezes stoi na czele ACEA, potężnej organizacji lobbingowej producentów aut w UE, która w ostatnich miesiącach nasiliła działania na rzecz złagodzenia długofalowych celów klimatycznych – przekonują eksperci.

Hamulec ręczny zamiast przyspieszenia
Dane z pierwszej połowy 2025 roku pokazują, że transformacja ku elektromobilności była na dobrej drodze. Sprzedaż aut elektrycznych stanowiła już 18 proc. rynku, a średnia dla lat 2025-2027 ma sięgnąć 25 proc. – wynika z EV Progress Report przygotowanego przez T&E.
Tymczasem po decyzji Brukseli producenci zaczęli podnosić ceny swoich elektryków, niwelując wcześniejsze obniżki, które miały pomóc w realizacji celu na 2025 rok.
Organizacja ostrzega, że takie działania będą kosztować Stary Kontynent utratę globalnej pozycji w wyścigu o elektryczną przyszłość. Podczas gdy w Chinach już 30 proc. nowych aut to auta bateryjne, a w Wietnamie niemal połowa (42 proc.), Europa zaczyna wyglądać jak uczeń, który sam sobie wydłużył termin oddania pracy domowej.

Baterie tańsze, ładowarki dostępne
Paradoks tej sytuacji polega na tym, że fundamenty rynku EV są dziś mocniejsze niż kiedykolwiek. T&E prognozuje, że ceny baterii – kluczowego elementu kosztowego – spadną o 28 proc. do 2027 roku i aż o 46 proc. do 2030. Co więcej, infrastruktura ładowania rozwija się szybciej niż zakładały regulacje.
Już teraz wszystkie państwa UE osiągnęły cel wyznaczony na 2025 rok, a 22 z nich zapewniają dwukrotnie większą moc ładowania niż wymaga prawo. Co więcej, blisko 80 proc. głównej sieci autostrad spełnia tegoroczne wymogi dotyczące szybkich ładowarek – wskazuje raport. Nie oznacza to jednak pełnego sukcesu, bo nadal brakuje ultraszybkich stacji na Półwyspie Iberyjskim, południu Włoch czy w wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Gra o przyszłość przemysłu
W tle całej dyskusji pozostaje pytanie o rok 2035, kiedy w UE mają być sprzedawane wyłącznie samochody bezemisyjne. Dla T&E sprawa jest jasna, gdyż każde dalsze osłabienie celów na lata 2030–2035 byłoby ciosem nie tylko w klimat, ale i w konkurencyjność europejskiego przemysłu.
– Europejscy producenci żyją w świecie iluzji, jeśli sądzą, że Chiny przestaną inwestować w innowacje, podczas gdy oni będą próbować przedłużać życie technologii przeszłości – ostrzega Mathieu.

Reasumując, raport T&E i dane przytoczone przez Euractiv.com malują obraz Europy stojącej dziś na rozdrożu, która może odważnie wejść w erę elektromobilności i utrzymać przewagę technologiczną albo pozwolić, by inne regiony – z Chinami na czele – przejęły inicjatywę.
OW

