Wszystko zaczęło się od dość prostego (ale oryginalnego) pomysłu rzuconego w ostatnią noc sylwestrową. Jak opowiada Paweł Sztuk, jeden z późniejszych organizatorów rajdu Electric Mototrip, jego kolega, Michał Kozdoj podszedł do niego i powiedział: „Paweł, może byśmy zorganizowali coś fajnego na motocyklach w tym roku…”. Od pomysłu do realizacji droga nie była wcale krótka, ale i idea należy do tych zdecydowanie nietypowych.
„Jasne. Objedźmy Polskę dookoła granic, to będzie przygoda” – odpowiedział Paweł. To już byłaby naprawdę ciekawa podróż. Panowie nie byliby jednak pierwsi, a zależało im, by zrobić coś wyjątkowego. Dlatego wymyślili, by pojechać na motocyklach, ale na innych niż te, na których porusza się większość miłośników jednośladów. Padło na motocykle elektryczne.
Pierwszy taki projekt w Polsce
–Na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co postanowiliśmy i co organizujemy. Pierwotnie zakładaliśmy, że będzie to zwykły przejazd grupki znajomych motocyklistów. Dopiero z czasem, z tygodnia na tydzień, to wydarzenie nabrało rozpędu. Zaczęliśmy wzbudzać zainteresowanie – opowiada Paweł. Dodaje, że to tak naprawdę test, rajd pilotażowy. – Powiedzmy, że to coś w rodzaju ekspedycji i sprawdzianu dla obecnej technologii i infrastruktury – podkreśla.
Cztery cele
Rajd ma cztery główne cele. Pierwszym jest ustanowienie rekordu Polski w kategorii motocykli elektrycznych. Drugi to przeprowadzenie testu motocykli, akcesoriów i infrastruktury. Trzeci – zbudowanie świadomości społecznej na temat znaków D-23-C i D23-B („W 2021 roku wprowadzone zostały nowe znaki drogowe, o których nie było żadnej kampanii informacyjnej. W przypadku pojazdów elektrycznych to bardzo istotne znaki, ponieważ wskazują miejsca ładowania pojazdów elektrycznych” – opowiadają organizatorzy). Czwarty to pokazanie wyprawy, wyzwań, emocji i przygód, jakie czekają uczestników.
Electric Mototrip – jak to będzie wyglądać?
Rajd wystartuje 8 lipca br. Załogi ruszą spod Stadionu Narodowego w Warszawie. Ile potrwa objechanie Polski wzdłuż wszystkich jej granic? Mogłoby się wydawać, że to zadanie na wiele tygodni, zwłaszcza jeśli mówimy o pojazdach elektrycznych, wymagających ładowania.
Organizatorzy twierdzą jednak, że „wyrobią” się z pokonaniem trasy w czasie, który przeciętny Kowalski wykorzystuje na urlop. „Ludzie zwykle biorą tydzień urlopu i dodają do czasu wyjazdu weekend” – opowiadają organizatorzy w materiałach prasowych na temat rajdu. Dlatego powrót pod Stadion Narodowy zaplanowano już 17 lipca. Wszystko ma przebiegać bez pośpiechu, w przepisowym i bezpiecznym tempie.
Trasa
Po wystartowaniu z Warszawy uczestnicy skierują się w stronę przejścia granicznego Brześć-Terespol. Nie przekroczą jednak granicy, a pojadą wzdłuż pasa przygranicznego w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Maksymalna odległość, na jaką uczestnikom wolno oddalić się od granic kraju to 30 kilometrów. Meta to znowu Warszawa.
–Wybieramy hotele lub większe gospodarstwa agroturystyczne, ponieważ będzie to podyktowane zapotrzebowaniem na dużą moc ładowania pojazdów w nocy. Recepcja hotelowa sama jest zdziwiona, gdy dzwonimy z pytaniem: Czy będziemy mogli u Państwa naładować motocykle? Tak naprawdę dopiero przy organizacji tego rajdu zaczęliśmy interesować się tematem ładowania baterii, poborem mocy, złączy ładujących, ładowarek czy samego czasu ładowania takich pojazdów. I dopiero po tych przyspieszonych studiach z elektromobilności byliśmy w stanie zaplanować szczegółową trasę – tłumaczy Paweł Sztuk.
Dziewięć motocykli, dziesięcioro śmiałków i…. pies
To impreza zamknięta, co oznacza, że bierze w nim udział ustalona liczba jednośladów i ustalony skład załóg. Nie można dołączyć się do Electric Mototripu, ale oczywiście można… dać się zainspirować. Z kolei dziewięć to maksymalna liczba pojazdów, które według prawa mogą poruszać się grupą bez zezwolenia.
Uczestników będzie dziesięciu, bo na jednym z motocykli pojedzie para. Łączna waga tej dwójki wyniesie 155 kilogramów, co może stanowić pewne wyzwanie dla elektrycznego napędu motocykla i jego zasięgu. Nie można zapominać też o psie Diego uzupełniającym skład „rajdowców”.
Motocykle będą seryjne
Założenie jest takie, by motocykle były dokładnie w takich specyfikacjach, w jakich można kupić je w salonach. – Mamy przekrój wszystkich liczących się marek motocykli elektrycznych dostępnych na rynku polskim – opowiada Paweł. – Pytaliśmy producentów, czy chcą wystawić pojazdy do rajdu. Przedstawiliśmy jego wstępne założenia, czyli dystans, prędkość z jaką będziemy się poruszać i charakterystykę trasy. Producenci z entuzjazmem podjęli wyzwanie, wystawiając swoje flagowe pojazdy – dodaje. Warto zauważyć, że trasę Electric Mototrip pokonają sprzęty różnego typu – zarówno klasyczne „turystyki”, jak i maszyny miejskie i sportowe. – To wyczyn sam w sobie, ponieważ część z tych pojazdów nie była projektowana i konstruowana pod kątem turystyki długodystansowej. Sami do końca nie wiemy, czego możemy spodziewać się na trasie – opowiada organizator. Wstępna lista maszyn, które mają pojawić się na starcie wygląda następująco:
- Zero SR/F
- Zero DSR/X
- Newbot Storm
- Bili Bike Extreme
- Tromox Ukko
- Amperi Puma
- Amperi Tiger
- Iamelectric PXC-E
- Super Soco CPX
Ładowanie hotelowe
Dzienne trasy Electric Mototrip zostaną podzielone na dwa etapy – poranny i popołudniowo-wieczorny. Pierwszy oznaczać będzie ok. 3-4 godziny jazdy, a kolejny – od 2 do 3 godzin. Przedzieli je uzupełnianie energii w akumulatorach motocykli. – Pomiędzy odcinkami będziemy ładować pojazdy na dostępnych ładowarkach. Przez dzień będzie to czas ok. 6-7 h. Po dojechaniu do hoteli, przez noc mamy czas ok. 10-11 h na ładowanie. To w zupełności wystarcza by naładować baterię każdego motocykla do 100% – opowiada Paweł Sztuk.
Electric Mototrip to dystans ok. 3500 kilometrów. Ile kilometrów uczestnicy pokonają każdego dnia? – Dzienny dystans to szacowane 350 km, a każdy z odcinków będzie miał średnio po 175 km. Oczywiście nie jest tak kolorowo i nie wszędzie będziemy jechać takimi samymi dystansami. Mamy plan B, który przewiduje także odcinki nocne, w razie gdyby zaszła konieczność przyśpieszenia całego rajdu. Tu musimy zaznaczyć, że będzie to podróż turystyczna z prędkościami turystycznymi 70-80 km/h i takiej konwencji się trzymamy podczas Electric Mototrip – wyjaśnia Sztuk.
Bez elektromobilnego doświadczenia
Wszyscy uczestnicy jeździli na motocyklach spalinowych. Większość z nich posiada motocykle spalinowe. – Z motocyklami elektrycznymi w większości mieliśmy do czynienia tylko podczas targów motocyklowych lub jazdach testowych wymienionych marek. Nikt z uczestników, na dzień pisania tego artykułu, nie posiada motocykla elektrycznego. Będzie to dla wszystkich nowość. Chcemy sprawdzić, czy pojazdy te dadzą nam taką samą satysfakcję co spalinówki. Być może dostrzeżemy coś czego brakowało nam w naszych spalinowych motocyklach, a być może za czymś zatęsknimy. W grupie uczestników mamy całą gamę charakterów – osoby zafascynowane pojazdami elektrycznymi oraz sceptyków. Są mężczyźni, kobiety. Jedzie z nami pies. Mamy także mistrzynię enduro, instruktora jazdy motocyklem, czy osobę jeżdżącą torowo – czyli zawodowców. Są także osoby, które nie jeździły regularnie na motocyklu od kilku lat. Śmiejemy się, że grupa Electric Mototrip jest nie do podrobienia. I właśnie dlatego ten rajd również będzie nie do podrobienia – opowiada z uśmiechem organizator. Czy Electric Mototrip to jednorazowa przygoda czy początek czegoś cyklicznego? Tego jeszcze nie wiadomo. Jak na razie, na podstawie rajdu powstanie… praca inżynierska. Trzymamy kciuki za nią i za udany przejazd, który niewątpliwie poszerzy wiedzę uczestników rajdu na temat elektromobilności.
Mikołaj Adamczuk