- Sprzedażowy przebój wjeżdża na salony po zmianach
- Większa moc i pojemniejsze akumulatory i szybsze ładowanie
- Na topową wersję Extreme trzeba wysupłać 78 900 zł
- Dużo mniej kosztuje odmiana Essential. Bez „klimy”
- Spring po modernizacji będzie poważnym konkurentem m.in. Leapmotor T3
Elektryczny Spring po nowemu
Zmodernizowany model oferuje więcej mocy, nową baterię i nieco lepsze osiągi, ale nadal pozostaje jednym z najtańszych sposobów na elektromobilność.
Co dokładnie się zmieniło? Najważniejsza nowość to dwa nowe silniki: Electric 70 (70 KM) oraz Electric 100 (100 KM), które zastąpiły wcześniejsze, słabsze jednostki 45 i 65 KM. Dzięki temu auto zyskało na elastyczności – wersja 100 KM przyspiesza od 80 do 120 km/h w 6,9 sekundy, czyli ponad dwukrotnie szybciej niż dotychczasowy wariant 65 KM.

Zmodernizowany Spring otrzymał też akumulator LFP o pojemności 24,3 kWh (zamiast 26,8 kWh), który jest tańszy w produkcji, trwalszy i bardziej odporny na temperatury. Pomimo mniejszej pojemności, dzięki optymalizacjom zużycia energii (12,3 kWh/100 km), zasięg pozostał na poziomie około 225 km WLTP. Zwiększono też moc ładowarki DC do 40 kW, co skraca czas uzupełniania energii.
Wzmocniono płytę podłogową, zastosowano stabilizator poprzeczny i zmodyfikowano zawieszenie, by poprawić stabilność w zakrętach. Wnętrze zyskało cyfrowe zegary, nowy ekran 10”, lepsze materiały i wyposażenie zależne od wersji.
Ceny odświeżonej wersji
Opublikowany cennik promocyjny startuje od 66 500 zł za wersję Essential z silnikiem 70 KM – nie ma ona jednak nawet klimatyzacji, co z pewnością odstrasza klientów. Odmiana Expression z jednostką 100 KM kosztuje 74 500 zł, a topowa wersja Extreme – 78 900 zł.
Prosty, tani, odświeżony
Auto nadal bazuje na niewielkiej platformie o długości niespełna 3,7 metra i wadze około jednej tony, dzięki czemu zachowuje niskie zużycie energii i dobrą zwrotność w mieście. Nie jest to jednak – mimo pięciorga drzwi – zbyt dobra propozycja dla rodzin. Klienci narzekają na pewną ciasnotę panującą we wnętrzu.
Wnętrze bez fajerwerków, ale praktyczne
Dacia nie zmieniła filozofii – Spring wciąż ma być prosty i funkcjonalny. W standardzie otrzymujemy m.in. 7-calowy cyfrowy zestaw wskaźników, wspomaganie kierownicy, zdalny centralny zamek, czujniki cofania i radio z obsługą przez kierownicę.

Wersja Expression dodaje klimatyzację i aluminiowe felgi, a Extreme wprowadza 10-calowy ekran dotykowy z bezprzewodowym Apple CarPlay i Android Auto, elektryczne szyby z tyłu, lusterka zewnętrzne sterowane i podgrzewane oraz charakterystyczne akcenty stylistyczne w kolorze miedzianym.
Mimo niewielkich rozmiarów, bagażnik o pojemności 308 litrów plasuje Springa w czołówce segmentu. To wynik lepszy niż w wielu spalinowych autach miejskich.

W cieniu chińskich rywali
Dacia wciąż pozostaje najtańszym samochodem elektrycznym na rynku. Przypomnijmy, że wciąż można od cen Springa odliczyć dopłaty z programu „NaszEauto”, bo środki nadal tam są. Po odliczeniu 30 000 zł cena nawet za bogatszą wersję spada do poziomów używanych, leciwych aut spalinowych.
Dacia ma jednak coraz silniejszą konkurencję. Po pierwsze, to Leapmotor T03, kosztujący od 84 900 zł. Chińska propozycja sprzedawana przez koncern Stellantis ma 95 KM i oferuje za sprawą baterii 37,3 kWh zasięg na poziomie 265 km WLTP. Jest nieco przestronniejsza w środku i lepiej wykonana, ale Spring po modernizacji „goni” Leapmotora.

Ważną propozycją w segmencie budżetowym jest także Fiat Grande Panda EV (cena od 106 000 zł, ale Fiat oferuje wynajem już za 199 zł netto miesięcznie), ze 113-konnym silnikiem i akumulatorem 44 kWh. To auto w stylu retro i z nieco „poważniejszymi” parametrami.

Tak czy inaczej, rozwój niedrogich EV cieszy: takie auta mają szanse realnie propagować elektromobilność i sprawiają, że auta na prąd stają się dostępne dla bardzo szerokiego grona klientów – zarówno prywatnych, jak i instytucjonalnych. Spring świetnie sprawdza się np. przy dostawach jedzenia czy jako auto serwisanta urządzeń biurowych.
PMA

