Nie było okazji, więc gratulujemy objęcia nowej funkcji (od 1 marca br. – przyp. red.). I od razu pytanie. Czego możemy się spodziewać po nowym dyrektorze marki? Pytam oczywiście o plany związane z rozwojem Volkswagena w Polsce.
Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że spełnię wysokie oczekiwania: zarówno klientów, jak i firmy. Marka Volkswagen jest w trakcie największej transformacji w swojej historii. Mamy do czynienia z początkiem nowej ery, która przebiegać będzie pod znakiem elektromobilności. Stoi przed nami ogromne wyzwanie, związane ze sprzedażą praktycznie podwójnej oferty: samochodów spalinowych i aut elektrycznych. Volkswagen w Polsce jest doskonale rozpoznawaną marką i zbudował wizerunek producenta, który oferuje niezawodne samochody z dodatkiem wielu innowacyjnych rozwiązań i technologii, dlatego jako nowy szef chciałbym przede wszystkim podtrzymać i wzmacniać ten wizerunek. Nasza aktualna pozycja na rynku pod względem wielkości sprzedaży nas satysfakcjonuje, dlatego chcielibyśmy przede wszystkim włożyć sporo pracy w jakość obsługi klienta i przygotowanie do wymogów, jakie stawia przed nami elektromobilność.
Dzwoniłem ostatnio do dealera jednej z marek z pytaniem, kiedy mogę obejrzeć w salonie elektryczną nowość, której debiut miał miejsce stosunkowo niedawno. Odpowiedź: „w salonie model będzie można obejrzeć pod koniec roku. Jeśli Pan dziś zamówi auto, to realny termin jego odbioru, to połowa 2024 roku”. Taka informacja nie zachęca do elektromobilności.
W tej chwili wprowadzamy do naszych salonów nowe modele ID.3 i przynajmniej u niektórych dealerów powinien być możliwy odbiór auta w ramach pierwszej puli, która dotarła do Polski – praktycznie bez czekania. W przypadku np. ID.7 – planujemy dostępność tego samochodu na początek 2024 roku. Klient zamawiając dziś np. ID.4 czy ID.5, nie będzie musiał długo czekać na wyprodukowanie swojego SUVa – obecnie realizujemy zamówienia na te modele w ciągu kilku tygodni.
Volkswagen zawsze był w Polsce bardzo popularną cenioną marką nie tylko ze względu na niezawodność, ale też dostępność. Dotyczy to jednak modeli z silnikami spalinowych. Jaki jest dziś średni czas oczekiwania na elektryczne samochody z logo Volkswagena?
Różnice w czasie oczekiwania na realizację zamówienia uwarunkowane są wieloma czynnikami: jest to zależne od modelu, jego miejsca produkcji, napędu, czy wybranego wyposażenia opcjonalnego. Czas oczekiwania na auta skraca się w relacji do sytuacji sprzed roku czy dwóch lat. Takie modele, jak T-Roc, T-Cross czy Taigo, trafiają do klientów bardzo krótko po złożeniu zamówienia. Nasz flagowy model, Touareg jest w tej chwili dostępny w doskonałej ofercie – bardzo zachęcam do tego, by zwrócić na nią uwagę. Oferujemy jeszcze ostatnie kilkadziesiąt sztuk samochodów, które zamówiliśmy przed modernizacją tego samochodu.
Cena modelu ID.3 oscylująca w granicach 130 tys. utrzymała się przez ok. dwa tygodnie po debiucie. Dziś za ten model trzeba zapłacić ok. 200 tys. złotych. Rozumiem, że core biznes dla producentów stanowią flotowcy, ale oprócz nich są jeszcze ci przysłowiowi Kowalscy i nie jest to wcale mała grupa. Pytam konkretnie o model ID.2 All, który ma być w przystępnej cenie ok. 25-30 tys. euro. Kiedy polski fan elektromobilności będzie mógł nabyć to auto i czy deklarowana cena ma szansę przetrwać próbę czasu?
Zadeklarowaliśmy, że model produkcyjny bazujący na koncepcyjnym ID.2 All będzie oferowany przez nas w 2025 roku. Wierzę, że będzie to samochód o dużym znaczeniu dla naszej marki, który jeszcze bardziej niż ID.3 przyczyni się do tego, że także na polskich ulicach pojawi się wiele nowych aut z emblematem „ID.”. W kontekście cen, dużo zależy od czynników makroekonomicznych czy kosztów surowców niezbędnych do produkcji samochodów, niemniej jednak nasza obietnica dotycząca progu cenowego auta, które oparte będzie na ID.2 All pozostaje aktualna.
Ma się pojawić jeszcze tańszy model elektryczny. Jaką szansę realizacji ma ten projekt i w jakim horyzoncie czasowym może pojawić się w naszych salonach?
Już ID.2 All będzie doskonałą ofertą dostępną dla szerokiego grona klientów. Z pewnością bardzo konsekwentnie będziemy rozwijać nasze portoflio modelowe, co wynika z określonych przez nas planów: marka chce co roku przedstawiać przynajmniej jeden zupełnie nowy w pełni elektryczny samochód z rodziny ID. Nasza ofensywa jest bezprecedensowa i wierzę, że coraz szersza grupa klientów znajdzie wymarzonego „elektryka” właśnie w ofercie Volkswagena.
Jaka jest recepta (i czy jest) na zredukowanie kosztów po stronie producentów, co wpłynęłoby na końcową cenę aut elektrycznych. Mniejsze marże, tańsze akumulatory, mniej wersji, a może reorganizacja systemu sprzedaży?
Pozwolę sobie zgodzić się z każdą z hipotez (szeroki uśmiech). Produkcja samochodów elektrycznych jest dziś droższa niż spalinowych, a opór niektórych Państw europejskich dot. dalszego zaostrzania norm spalania, co doprowadziłoby do dalszego wzrostu cen samochodów, jest dla mnie zrozumiały. To truizm, ale samochody są dla ludzi: przez lata pracowaliśmy nad dostępnością cenową oferowanych przez nas aut i dziś widzimy, jak trudnym wyzwaniem pozostaje utrzymywanie tej przystępności. Robimy to m.in. za sprawą atrakcyjnej oferty finansowej, na której rozwój postawimy także w najbliższych latach.
Jakie rynki i segmenty są dziś najbardziej perspektywiczne dla Volkswagena? Gdzie jest największy dla firmy potencjał sprzedażowy?
Od początku naszego istnienia Europa stanowiła dla nas najważniejszy obszar i to właśnie dla Europejczyków powstawały nasze samochody przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Z pewnością będziemy kontynuować chęć budowania samochodów, które odpowiadają europejskim gustom. W międzyczasie Chiny stały się największym rynkiem pod względem sprzedawanych przez nas aut, więc na pewno będziemy chcieli kontynuować nasze starania w tym regionie. Obiecująco wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych czy znacznej części Ameryki Południowej oraz szybko rozwijającej się Azji. Jest tam duże zapotrzebowanie na nowoczesne i niezawodne samochody.
Jaka polityka jest planowana/stosowana na rynku europejskim. Pytam o segment samochodów całkowicie elektrycznych. Jak w tym planie wygląda polski rynek? Jak ważny jest to rynek dla Firmy?
Europa jest dla nas bardzo ważna, o ile nie najważniejsza. W skali Europy Polska jest szóstym / siódmym największym rynkiem i w perspektywie średniookresowej jej znaczenie będzie się zwiększało. Dlatego z naszej strony musimy zrobić wszystko, aby klienci obdarzali nas zaufaniem, a my nie możemy go zawieść.
Koncern z Wolfsburga postawił na rozwój samochodów elektrycznych i podobnie jak wszyscy producenci, mierzy się m.in. z wyzwaniami związanymi z łańcuchami dostaw komponentów elektronicznych. Jak Volkswagen rozwiązał ten problem?
Grupa podjęła decyzję o budowanie kilku gigafabryk akumulatorów: powstają już takie inwestycje nie tylko w Niemczech (Salzgitter), ale i Hiszpanii czy Kanadzie. Prawdopodobnie pojawią się też kolejne takie fabryki rozlokowane w różnych miejscach Europy i na innych kontynentach. Z pewnością czeka nas sporo pracy, aby poziom ponoszonych kosztów i dostępność komponentów były na satysfakcjonującym nas poziomie. Samo holistyczne podejście do planowania naszego biznesu na każdym poziomie pokazuje jednak, że mamy wszystko co potrzebne do odnoszenia rynkowych sukcesów.
Jak dziś wygląda zaopatrzenie koncernu w baterie? W jakim kierunku będzie podążała technologia bateryjna? Akumulator trakcyjny jest nadal najdroższą częścią składową elektryka.
Uzupełniając wcześniejszą wypowiedź: technologia bateryjna to jedna z najszybciej rozwijających się obszarów technologicznych nie tylko w branży motoryzacyjnej. Proszę spojrzeć na liczbę sprzętu elektronicznego w każdym z naszych domów: akumulatory litowo-jonowe są stosowane w wielu urządzeniach. Jestem przekonany, że w najbliższej dekadzie czeka nas jeszcze wiele milowych kroków, które usprawnią proces ładowania samochodów i uczynią go bardziej komfortowym – to także przełoży się na ceny aut elektrycznych. Pozwolę sobie podać przykład VW ID.7, którego użytkownik będzie w stanie naładować od 10% do 80% w ciągu 25 minut. Jeszcze przed kilku laty taki wynik byłby nie do pomyślenia.
Nie obawia się Pan, że dziś w dobie jednak drogich samochodów elektrycznych, europejski rynek zaleją stosunkowo tanie produkty pochodzenia azjatyckiego.
Myślę, że w interesie każdego z nas jako Europejczyka jest to, aby nie doprowadzić do takiej sytuacji. Pamiętajmy jednocześnie o tym, że żyjemy w świecie wolnego rynku, dlatego zdrowa konkurencja powinna być najważniejszym czynnikiem wpływającym na wzrost efektywności naszej pracy.
Od 2035 roku będzie obowiązywał zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych. Jak te regulacje wpłyną na politykę europejską firmy? Czy Volkswagen będzie gotowy?
Chciałbym zapewnić z pełnym przekonaniem, że Volkswagen będzie gotowy. Naszym celem jest osiągnięcie do 2030 roku udziału samochodów elektrycznych w naszej sprzedaży w Europie na poziomie 80 procent. Od 2033 roku Volkswagen będzie produkował na Starym Kontynencie wyłącznie pojazdy elektryczne. Często słysząc o tych datach wydaje nam się, że mamy jeszcze mnóstwo czasu, podczas gdy mowa tutaj o zaledwie dekadzie, w trakcie której gruntownie zmienimy naszą ofertę. Czekają nas fascynujące lata.
Przenieśmy się w czasie do roku 2035 właśnie. W którym miejscu będzie wówczas Volkswagen w Europie a konkretnie w Polsce w segmencie pojazdów całkowicie elektrycznych.
Nie jestem futurologiem, ale Volkswagen jest zdeterminowany, aby być liderem Europejskiego rynku. W Polsce bardzo wiele w najbliższych latach będzie zależało od współpracy naszych zespołów: sprzedaży i marketingu czy teamu odpowiadającego za rozwój sieci dealerskiej. Pracujemy z pełnym zaangażowaniem nad tym, by Volkswagen pozostał jedną z czołowych marek na motoryzacyjnej mapie Polski. Grupa Volkswagena ma aspirację i potencjał, aby być nr 1 w naszym kraju w kontekście sprzedaży w pełni elektrycznych aut.
Jak Pan ocenia rozwój naszej, polskiej elektromobilności. Co trzeba zrobić, by przyspieszyć transformację napędową.
To bardzo złożone zagadnienie. Przez ostatnie lata obserwowałem zmiany zachowań klientów w poszczególnych europejskich rynkach – widzę zależność pomiędzy zamożnością obywateli a otwartością na zakup samochodu elektrycznego. Oczywiście rozwój infrastruktury będzie przyczyniać się do rozwoju rynku „elektrykow”, a w Polsce mamy w tym obszarze sporo do zrobienia. Z drugiej strony spędzając w Polsce więcej czasu po raz pierwszy od wielu lat i przemieszczając się m.in. na spotkania z naszymi partnerami biznesowymi, już dziś widzę sporo samochodów elektrycznych na Polskich drogach – oczywiście mam na myśli rzeczywiste samochody elektryczne, w pełni zeroemisyjne, a nie hybrydy nierzadko mylone z pojazdami w pełni elektrycznymi.
Dziękujemy za rozmowę,
elektromobilni.pl