Temat użytkowania wozów konnych na trasie do Morskiego Oka w Tatrzańskim Parku Narodowym był w tym roku wyjątkowo nośny. Aktywiści domagają się tego, by zaprzestano wykorzystywania koni. Fiakrzy bronią tej tradycji, a lokalni rządzący myślą nad rozwiązaniem. I właśnie dlatego prowadzono testy elektrycznych busów, które na popularnej, turystycznej trasie miałyby zastąpić wozy konne.
Testowano kilka modeli
Pisaliśmy m.in. o testach modelu Automet MiniCity Electric. „To produkt polskiego producenta karoserii, firmy Automet z Sanoka, zbudowany na podstawie Mercedesa Sprintera. (…) to model z napędem elektrycznym – moc silnika wynosi, w zależności od odmiany, 80, 120 lub 150 kW. Pochodzi on najprawdopodobniej od szwajcarskiej firmy Brusa. Baterie trakcyjne litowo-jonowe mają pojemność 40 lub 90 kWh. DMC auta wynosi 5500 kg. Jeśli chodzi o wymiary – długość wynosi od 8000 do 8370 mm, szerokość to 2200 mm, wysokość – od 2700 do 3000 mm. Rozstaw osi to 5030 mm. Auto ma odsuwane drzwi boczne, a w razie gdyby z transportu chciała skorzystać osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim, do jej dyspozycji jest rozkładana rampa najazdowa. Automet MiniCity Electric mieści 23 osoby. W zależności od wersji mówimy tu o 13 do 19 miejscach siedzących i od 3 do 9 stojących” – opisywaliśmy.
Testowano także chiński pojazd King Long PEV6 SmartCity. Tak o nim wspominaliśmy: „Mimo nazwy wskazującej na pokaźną długość, jest on krótszy od mierzącego od 8000 do 8370 mm (zależnie od wersji) pojazdu marki Automet. Mierzy 6 metrów. Mieści 22 pasażerów, z czego miejsc siedzących jest 12.
Jak wyglądają parametry tego elektrycznego pojazdu? Bateria LFP ma pojemność 89 kW. Silnik elektryczny umieszczono centralnie. Jego moc to 135 kW (184 KM). Zasięg to około 200 km według testu eSORT 2”.
Testy wypadły pomyślnie
Koncepcja elektrycznego busa na słynnej trasie spodobała się zarządowi Tatrzańskiego Parku Narodowego na tyle, że miesiąc temu ogłoszono przetarg na zakup czterech tego typu pojazdów. Miały służyć do wożenia osób niepełnosprawnych. Pozostali turyści nadal mogliby zdecydować się na jazdę wozem konnym – elektromobilność byłaby więc tylko uzupełnieniem transportu, co mogłoby spodobać się osobom mówiącym w tym wypadku o „tradycji”.
Ofertę podczas przetargu złożyła firma Mercus PSQ z Warszawy. Chciała dostarczyć pojazdy za 3 mln 198 tys. zł. Zakupowi sprzeciwiają się jednak samorządowcy.
„Mieliśmy przeanalizować wyniki testów i wspólnie podjąć decyzję, co dalej. Nie możemy się godzić na takie traktowanie, że bez samorządów zapada decyzja na szczeblu ministerialnym o transporcie na naszym terenie. TPN nie jest uprawniony do świadczenia przewozów pasażerskich, a do utworzenia nowych linii komunikacji potrzebna jest odpowiednia infrastruktura. Wprowadzenie takiego transportu mogłoby stworzyć niebezpieczeństwo dla turystów wędrujących tą trasą” – powiedział cytowany przez PAP Andrzej Skupień, starosta tatrzański.
„Zmiana, która została zaproponowana w transporcie do Morskiego Oka, nie jest poparta żadnymi argumentami. To działania lobby, które kieruje się swoim interesem, a na pewno nie dobrostanem koni, bo wszystkie badania przeprowadzone szczegółowo co roku wskazują, że konie są w dobrej kondycji, więc nie ma żadnych argumentów, aby zaprzestać kursowania wozów konnych” – powiedział wójt gminy Bukowina Tatrzańska Andrzej Pietrzyk.
Hybrydowe wozy konne rozwiązaniem?
Samorządowcy i środowiska tatrzańskich przewoźników chętnej widziałyby wozy konne z układem hybrydowym, czyli z elektrycznym wspomaganiem „odciążającym” konie. Testy takich rozwiązań nie wypadały jednak dotychczas pomyślnie. Czy na tatrzańskiej trasie zagości wreszcie elektryczny bus? Przekonamy się zapewne latem.
MA