Program dopłat nie tylko do zakupu nowych pojazdów elektrycznych, ale również tych z drugiej ręki, może znacząco pobudzić rynek i sprawić, że więcej Polaków przesiądzie się na samochody bezemisyjne. Obecnie jedną z głównych barier, które powstrzymują kierowców przed przesiadką na auta EV, jest cena. Dopłaty do zakupu modeli używanych otworzyłaby rynek również dla osób dysponujących mniejszym budżetem.
Czy dopłaty się pojawią?
Poznaliśmy już nawet wstępny zarys projektu – mówiło się o dopłatach w wysokości do 40 000 zł dla osoby fizycznej. Samochód miał być nie starszy niż cztery lata. Prezes NFOŚiGW zapowiadał, że program miał ruszyć już jesienią tego roku, a budżet miał sięgać 1,6 mld zł z KPO. Czy nad dopłatami dla używanych elektryków zbierają się jednak czarne chmury?
Jak w rozmowie z PAP powiedział Jan Krzysztof Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, „resort klimatu ma się skłaniać do ograniczenia dopłat do elektrycznych aut z drugiej ręki i koncentracji na dopłatach do aut nowych”. Dlaczego? Wiceminister tłumaczy, że przemawiają za tym argumenty praktyczne. Uwzględnienie rocznych czy dwuletnich aut ma „nie stanowić o efektywności programu”, a za to „może spiętrzyć biurokratyczne trudności w jego realizacji”. Jak uważa Szyszko, program „może działać łatwiej i sprawniej, jeżeli będzie przeznaczony tylko dla samochodów nowych, ale „z sufitem cenowym”.
Analizowanie analiz
Jak podał polityk, raporty przeprowadzone przez ministerstwo klimatu wskazują, że program dopłat do używanych aut może być „ryzykownym pomysłem”. Zaznaczył też – powołując się na prognozy i dane z rynku – że używane pojazdy EV mogą stanowić w najbliższych latach „margines rynku”.
„Nie chcemy, by dopłaty wykorzystywane były do sprowadzania do Polski używanych elektroaut gorszej jakości. (…) Intencją polityki rozwojowej jest stymulowanie elektromobilności – tanich, dostępnych, powszechnych, nowych samochodów zeroemisyjnych” – stwierdził Jan Szyszko.
Niejednomyślność dziwi
Jesień już za pasem, więc wydawałoby się, że organy rządowe powinny skupić się raczej na detalach wprowadzania programu, a nie na stawianiu go pod znakiem zapytania. Czy dopłaty ruszą? Teraz nie można już być tego pewnym. Być może mamy do czynienia z nieporozumieniem, może być to też efekt wewnętrznej walki czy konkurencji (?). Jedno jest pewne – tego typu niepewności nie wpływają dobrze na rynek i decyzje zakupowe klientów.
Głos wiceministra nieco dziwi – trudno nazwać czteroletnie pojazdy „elektroautami gorszej jakości”. Być może zasady programu będą zmienione. Co na to NFOŚiGW? Postaramy się dowiedzieć. Będziemy informować o sytuacji programu dopłat.
MA