„Czarna skrzynka obowiązkowa w nowych samochodach” – informacje o takiej treści obiegają Internet od kilku dni. Rzeczywiście – każdy samochód, który jest rejestrowany po raz pierwszy po 7 lipca, musi mieć taki element na pokładzie. To oznacza, że auta, które teraz spotkamy w salonie, są już wyposażone w rejestrator danych zdarzeń.
Co zapisuje rejestrator EDR (Event Data Recorder)?
Prędkość, ciśnienie w układzie hamulcowym, przyspieszenie wzdłużne i poprzeczne, ruch obrotowy pojazdu, kąt obrotu kierownicy, prędkość obrotowa silnika, tryb pracy skrzyni biegów, stopień wciśnięcia pedału gazu, prędkość jazdy czy działanie systemów bezpieczeństwa, takich jak poduszki powietrzne czy napinacze pasów. Oto tylko niektóre z danych, które muszą być zbierane przez samochodowy rejestrator. Dane muszą być zapisywane z czasu 5 sekund przed i 5 sekund po zdarzeniu drogowym. Rolą zbierania i przechowywania danych jest łatwiejsze ustalenie przebiegu wypadku i analizowanie przyczyn, które do niego doprowadziły. Przydadzą się także producentom do rozpatrywania roszczeń dotyczących gwarancji albo potencjalnych wad aut.
To nie jest nowość
O przepisach, które weszły właśnie w życie, wiedzieliśmy już od 5 lat – właśnie wtedy przegłosowały je Parlament Europejski i Rada UE. Co ważne, obecnie obowiązek dotyczy aut osobowych i dostawczych do 3,5 tony. Nowe samochody ciężarowe będą musiały mieć EDR-y od 7 stycznia 2026 r. Warto podkreślić, że urządzeń nie trzeba montować w samochodach, które już jeżdżą po drogach.
Ważną kwestią jest jeszcze to, że czarne skrzynki… są w autach od lat. Samochody już od co najmniej dwóch dekad zapisują różne dane. Przykładowo, samochody z poduszkami powietrznymi (a przecież co najmniej jeden airbag jest w wyposażeniu niemal każdego auta jeżdżącego po drogach) zapisują w sterowniku dane związane z jej włączeniem. Już teraz wiele aut zapisuje dane np. z kamer na pokładzie albo nawet z radia. To więcej niż wymaga obecnie Unia.
Zmiana dotyczy głównie kwestii przechowywania danych
Dotychczas każdy producent rozwiązywał kwestię zbierania, zapisywania i przechowywania danych po swojemu – czyli zgodnie z własnymi standardami. Obecnie zostało to ustandaryzowane. Producenci muszą zadbać o to (i zapewnić o tym unijne organy), by dane były dobrze chronione i by informacje dało się odczytać maszynowo, ale bez możliwości identyfikacji osoby.
Dane mają być obowiązkowo udostępniane przez producentów, a ich pozyskanie ma być możliwe za pomocą narzędzi diagnostycznych i zabezpieczone przed dostępem nieautoryzowanym. Na dostęp do informacji z EDR pozwalają znormalizowane protokoły komunikacyjne.
Rejestrator jest przypisany do konkretnego auta
Nie da się go więc podmienić na inny. Dane z niego da się usunąć, ale nie z poziomu kierowcy – zresztą zawsze pozostawi to ślady. Dane nie znikną nawet po poważnych wypadkach, nie usunie ich także całkowite spalenie auta. Technologia z pewnością utrudni dokonywanie np. oszustw ubezpieczeniowych. Z drugiej strony, raczej nie wpłynie na wzrost cen aut. Samochody i tak zbierają już informacje – nowe wymogi dotyczą głównie standaryzacji i ochrony danych. Jeśli ktoś obawiał się, że nowe auta będą go „śledzić”, więc musi kupić starszy model – mamy złe wieści. Starszy model zapewne robi to samo.
MA