Wspomniany przedział od 100 do 150 tys. złotych to kilkukrotnie więcej niż w przypadku kwoty, jaką jesteśmy w stanie przeznaczyć na pojazd używany. Z badania wynika też, że nadal na polskich drogach królować będą auta z napędem konwencjonalnym.
– W naszym badaniu z jednej strony widać lepsze nastroje wśród ankietowanych niż przed rokiem, gdy inflacja skutecznie stopowała ich plany. Z drugiej strony, choć Polacy z większym optymizmem planują zakup auta w 2024 roku, to jednak baczniej przyglądają się swoim pieniądzom. Potwierdzeniem tego jest rosnąca liczba chętnych do zakupu aut używanych w stosunku do takich prosto z salonu – ocenił Dariusz Brodnicki, Dyrektor Departamentu Marketingu i Brand Managementu w Volkswagen Financial Services.
Jakimi autami chcą jeździć Polacy?
Zakup samochodu w 2024 roku planuje 42% ankietowanych. Stanowi to wzrost z 36% (dane z trzeciej edycji). Prawie połowa (48%) zamierza kupić auto jeszcze w pierwszym półroczu 2024 roku, nieco mniej (40%) szacuje, że zrobi to w okresie od lipca do grudnia br. Co drugi badany (51%) wskazuje, że zdecyduje się na pojazd z silnikiem benzynowym – popularność tego napędu we wszystkich edycjach badania „Portfele Polaków pod lupą” kształtuje się niezmiennie na tym samym poziomie.
Czy pojazdy elektryczne zawojują polskie drogi?
Sporym zaskoczeniem in minus okazały się samochody elektryczne. Po polskich drogach jeździ obecnie już ponad 57 tys. aut z napędem czysto elektrycznym (BEV). Coraz częściej widzimy je na ulicach polskich miast. Jednak mimo rosnącej świadomości ten rodzaj napędu w 2024 roku wybrałoby tylko 5 % badanych. Kierowcy dostrzegają poważne bariery stojące na drodze do korzystania z samochodów elektrycznych – 71% wskazuje na ich wysoką cenę, a 57% małą dostępność miejsc do ładowania (punktów ładowania mamy w kraju blisko 6 tys. – przyp. red.).
Na zakup elektryka dużo więcej osób zdecydowałoby się w momencie zwiększenia siły nabywczej swojego portfela. Zdaniem ankietowanych auto elektryczne powinno być tańsze (51 %.) oraz dofinansowywane (13%). W pierwszym przypadku poprawę może przynieść rosnąca konkurencja modeli aut elektrycznych oferowanych w sprzedaży przez producentów. Tu jeśli chodzi o cenę prym mogą wieść auta z Chin, które coraz odważniej są oferowane rodzimym klientom. W drugim przypadku rozwiązaniem może być rządowy program „Mój elektryk” zakładający dopłaty do tego typu pojazdów. Można otrzymać nawet 27 000 zł dofinansowania na samochód z napędem elektrycznym.
– Wyniki badania „Portfele Polaków pod lupą” pokazały, że Polska wciąż podąża drogą do elektromobilności. Mamy w tym obszarze wiele do zrobienia, mam tu przede wszystkim na myśli wzrost zaufania do technologii wykorzystywanej w pojazdach elektrycznych. Jako Volkswagen Financial Services wsłuchujemy się w głosy naszych klientów. Szczególnie, gdy wciąż widać wiele obaw. Dlatego w ramach naszego programu Electrify, jako eksperci od elektryfikacji, staramy się pomóc rozwiać wszelkie wątpliwości i zrozumieć potrzeby. Nie chodzi o podążanie za modą na elektryka, lecz o rozsądne dopasowanie samochodu do swojego trybu życia. Warto też skorzystać z dostępnych rozwiązań na rynku, np. z programu „Mój elektryk” – powiedział Krzysztof Leszczyński, ekspert ds. elektromobilności Volkswagen Financial Services.