Ogólnikowy ton
Autorzy raportu rozpoczynają od ogólnego „rysunku” sytuacji na europejskim rynku motoryzacyjnym. Zwracają uwagę na fakt, że europejskie regulacje środowiskowe wymuszają określone działania na państwach członkowskich. Zostały określone wiążące cele, które obejmują m.in. osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. czy ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o co najmniej 55% w porównaniu z poziomami z 1990 r. Jednym ze środków do ich realizacji zawartym w pakiecie Fit for 55 jest zakaz wprowadzania do obrotu nowych pojazdów z silnikami spalinowymi od 2035 r.
WEI wybija przy tym w dość ogólnikowym tonie, że restrykcyjne cele i krótki czas na ich osiągnięcie jest poddawany krytyce, również przez przedstawicieli polskiego rządu. Z drugiej strony wskazuje, że podejmowane są działania, które mają na celu promocję elektromobilności. Jednym z nich jest program „Mój elektryk” przewidziany na lata 2021-2026. Umożliwia on uzyskanie dopłaty do zakupu lub leasingu pojazdów zeroemisyjnych. Pojedyncza dotacja może wynieść od 18 750 zł do 27 000 zł. (…)
WEI: koszt surowców stosowanych w produkcji samochodów elektrycznych prowadzi do znacznie wyższych ich cen. W 2022 r. średnia cena ważona dla ogółu aut osobowych wyniosła 151 541 zł (wzrost o 13,6% względem roku poprzedniego), natomiast ta sama wartość dla elektryków to 245 034 zł (wzrost o 23,8%).
I znowu mamy ostrzeżenie bez zarysowania szerszej perspektywy (jak wynika m. in z wczorajszego! raportu Goldman Sachs w przeciągu najbliższych 5 lat ceny także surowców mają jednak spadać, a koszt elektryka zrównać się z autem spalinowym – przyp. red.).
Norwegia to inna bajka
Dalej Warsaw Enterprise Instytut kontynuuje uderzanie w alarmistyczne tony: pojazdy elektryczne charakteryzują się również wyższymi kosztami likwidacji szkód, w związku z wyższymi kosztami napraw oraz zapewnienia samochodu zastępczego. Brakuje wyspecjalizowanych zakładów, które świadczyłyby odpowiednie usługi, co wpływa na wysokie wynagrodzenia mechaników. Natomiast koszty surowców wpływają również na wyższe ceny części zamiennych. Powoduje to sytuacje, w których naprawa niewielkich uszkodzeń może być nieopłacalna. Pokazuje to przykład Norwegii, gdzie wiele samochodów elektrycznych jest złomowanych, mimo że zapewne mogłyby zostać naprawione.
Oczywiście, że mogłyby. WEI zapomina jednak dodać, że to w Norwegii bite są rekordy popularności zakupu nowych elektryków. Norwegów zwyczajnie stać na nowe auta i recycling starych.
Zdaniem WEI wskazane czynniki mogą istotnie wpłynąć na sytuację na rynku ubezpieczeń OC, które jest obowiązkowe dla wszystkich posiadaczy samochodów. W ostatnich latach ceny polis malały pomimo inflacji, co zapewne wynikało z konkurencji między ubezpieczycielami. Obecnie obserwowane są już początki zatrzymania spadku cen i wzrosty w niektórych grupach kierowców.
Mając na względzie czynniki makroekonomiczne, funkcjonowanie ubezpieczycieli na granicy opłacalności czy nowe wymogi regulacyjne można się spodziewać, że podwyżki są nieuniknione i powinny być obserwowane już w najbliższym czasie. Dodatkowym czynnikiem, który może (może, ale nie musi – przyp. red.) je spotęgować, jest sztuczne zwiększanie popytu na samochody elektryczne.
Upowszechnienie elektryków wpłynie na wzrost średniego kosztu likwidacji szkody, bowiem w ich przypadku koszt napraw i zapewnienia pojazdu zastępczego jest znacząco wyższy. Im więcej samochodów elektrycznych na polskich drogach, tym większa jest szansa, że będą one uczestnikiem wypadku, którego koszty będzie musiał ponieść ubezpieczyciel.
Może ale nie musi…..
Na koniec WEI informuje, że interwencje rządowe wpływające na popyt na samochody elektryczne, ale również ograniczenie rejestracji nowych samochodów spalinowych już za kilkanaście lat, mogą prowadzić do nadmiarowych wzrostów cen polis OC. Odgórne wpływanie na popyt na pojazdy elektryczne powinno przyspieszyć trend wzrostowy, przez co podwyżki mogą być bardziej odczuwalne dla kierowców.